Choć na półmetku wczorajszej rywalizacji w Pjongczangu wydawało się, że na podium stanie dwóch Polaków, ostatecznie obok Andreasa Wellingera znalazło się dwóch Norwegów - dla obu był to debiut na igrzyskach...
Dla Johanna Andre Forfanga i Roberta Johanssona sobotni konkurs na skoczni normalnej był pierwszą w karierze okazją do walki o medale olimpijskie - debiut zakończył się sukcesem, bowiem obaj wyjadą z Pjongczangu z przynajmniej jednym krążkiem (choć nie ma co ukrywać, że w pozostałych dwóch konkursach również mają duże szanse na podium).
Podobnie jak zwycięstwo Andreasa Wellingera nie było niespodzianką, tak Forfang i Johansson należeli do grona faworytów - w większości serii treningowych, w jakich brali udział, plasowali się w czołówce; gorzej poszły im jedynie kwalifikacje. Nie ma więc wątpliwości, że na medale zasłużyli - a świetne skoki w konkursie były potwierdzeniem wysokiej formy Norwegów.
Na półmetku wczorajszej rywalizacji świetną pozycję wyjściową miał Forfang - 22-latek zajmował drugie miejsce ex aequo z Kamilem Stochem. Ostatecznie skoki na odległość 106 i 109,5 metra pozwoliły mu utrzymać tę lokatę - choć tym razem już solo.
- Mam w sobie tak wiele emocji, że ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa. Ten medal jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ igrzyska olimpijskie od wielu lat były moim celem - przyznał Forfang.
Norweg zaznaczył, że gdyby losy wyboru organizatora tegorocznych igrzysk potoczyły się inaczej, to może zdobywałby właśnie medal nieopodal swojego miejsca zamieszkania:
- Moje rodzinne Tromsø walczyło z Pjongczangiem o igrzyska w 2018 roku, a teraz wygrałem tu medal - to coś szalonego! - powiedział.
Trzeba jednak przypomnieć, że ostatecznie norweska kandydatura nie trafiła do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego - są to więc czysto teoretyczne rozważania.
Brązowy medalista, Robert Johansson, do tej pory był uważany przede wszystkim za świetnego lotnika. Norweg udowodnił jednak, że zawodnik w wysokiej formie potrafi dobrze skoczyć wszędzie.
- Czuję się bardzo, bardzo dobrze. To fantastyczne zdobyć brązowy medal. To dla mnie wiele znaczy, ponieważ pracowałem na to od dziecka - powiedział Johansson, który kilka godzin wcześniej uzyskał najlepszy rezultat w serii próbnej.
Johansson nawiązał też do trudnej sytuacji, jaka wczoraj panowała na skoczni, a także do zachowania jury:
- Warunki były trudne, ale komisja sędziowska wykonała dobrą pracę. Byli cierpliwi i przeprowadzili ten konkurs tak dobrze, jak tylko mogli - zakończył.