EmuBo do Polski w ogóle dopiero się przebija taki pomysł jak legalne skoczniołazostwo... Na Zachodzie bardzo często jest po prostu cennik, płacisz i możesz wejść w Święte Miejsce, Jakim Jest Skocznia. :P Przynajmniej w Polsce skoczniołazostwo jest dużo tańsze - jadę do Norwegii i sprawdzałam w Internecie, że wejście na Lysgaardsbakken w Lillehammer kosztuje mniej więcej równowartość 7 zł.
Poza tym - może nikt nie przypuszcza, że taka skoczeńka mogłaby stanowić dla jakiegokolwiek nie-skoczka atrakcję... A skoczniołazy potrafią być maniakami i każdą skocznię uważać za piękną... ;) (Przyznam, jestem skoczniomaniaczką ;))
Może jeszcze trzeci powód - takie małe, prowincjonalne skocznie są zazwyczaj w gorszym stanie, niż wielkie obiekty. Może zwyczajnie się boją, że skoczniołazowi coś się stanie. Wiadomo, małego skoczka czy skoczkę to można narażać... ;)
(24.07.2003)
ewfciaGratuluję świetnego pomysłu na reportaż ;).
Ostatnio widziałam skocznię w centrum Wisły i zdziwiła mnie jedna rzecz, a mianowicie- dlaczego jest zamknięta dla turystów? Rok temu byłam na pięknej skoczni w Strbskim Plesie (Słowacja) o punkcie konstrukcyjnym 120 i tam nie było żadnych ogrodzeń ani niczego podobnego... ;(
(24.07.2003)