Skoczkowie z Norwegii zdecydowanie triumfowali w ostatnim konkursie drużynowym sezonu. Na podium stanęli także Słoweńcy i Austriacy, natomiast Polacy zajęli szóste miejsce...

Konkurs rozpoczął się przy ósmej belce startowej i umiarkowanym wietrze pod narty. Już pierwszy skok przyniósł pewne emocje związane z poprawieniem rekordu życiowego przez Williama Rhoadsa - Amerykanin uzyskał 201 metrów.

Reprezentację USA szybko wyprzedzili Czesi (za sprawą 209 metrów Romana Koudelki) i Polacy (222 metry Macieja Kota - nowy rekord życiowy). Kolejnymi liderami zostali Austriacy (226 m Stefana Krafta przy słabszym wietrze - 0,37 m/s), którzy pozostali na czele do końca pierwszej kolejki - bliżej lądowali Jurij Tepes (225 m) i Daniel Andre Tande (223 m).


W drugiej kolejce blisko lądował Nick Alexander, natomiast dużo dalej - Cestmir Kozisek (212 m). To było jednak nic przy wyczynie Andrzeja Stękały - w korzystnych warunkach (0,82 m/s) Polak uzyskał 222,5 metra. Skutkiem tego były z jednej strony prowadzenie naszej ekipy, a z drugiej - skrócenie rozbiegu do bramki siódmej.

Z pierwszego miejsca nie zepchnęli nas Japończycy (205,5 m Ryoyu Kobayashiego), zrobili to za to Austriacy (215 m Manuela Poppingera - prowadzenie), Słoweńcy (210 m Anze Semenica - druga lokata) i Norwegowie (234 m Andersa Fannemela - pierwsze miejsce).


Ładny skok oddał otwierający trzecią kolejkę Kevin Bickner - Amerykanin co prawda nie poprawił rekordu życiowego, ale 206,5 metra dawało mu powody do zadowolenia. Reprezentację USA wyprzedzili Czesi (Lukas Hlava - 210,5 m) i Polacy (Stefan Hula - 208 m w korzystnych warunkach, ale po dłuższym oczekiwaniu na zielone światło).

Daiki Ito (214,5 m) zdołał zmniejszyć stratę Japończyków do Polaków do niespełna dwunastu punktów, z kolei Manuel Fettner był odpowiedzialny za zmianę na prowadzeniu (215 m). Po dość krótkim skoku Markusa Eisenbichlera (207,5 m) przyszła pora na dwóch bardzo silnych zawodników - Roberta Kranjca (231,5 m) i Kennetha Gangnesa (233 m), którzy kolejno wyprowadzali swoje ekipy na pierwsze miejsce.


Dla ostatniej grupy rozbieg ponownie skrócono - tym razem do bramki szóstej. Mimo to Michael Glasder zdołał ustanowić nowy rekord życiowy (197 m). Amerykanów wyprzedzili Czesi (204 m Jana Matury) i Polacy (213 m Kamila Stocha).

Po próbie Noriakiego Kasaiego (225 m) wydawało się, że Japończycy nas wyprzedzą - tak jednak się nie stało. Reprezentanci Kraju Kwitnącej Wiśni tracili do Polaków... 0,1 punktu. Zdecydowanie przed nami byli natomiast Austriacy - to za sprawą Michaela Hayboecka (235,5 metra), wyprzedzili nas także Niemcy (230 m Richarda Freitaga).

W nieco słabszych warunkach (0,82 m/s) startował Peter Prevc (tylko 229,5 m - prowadzenie, ale z przewagą niespełna ośmiu punktów nad Austriakami), w zdecydowanie gorszych (tylko 0,55 m/s) - Johann Andre Forfang (210 m). W tym momencie przewaga Norwegów nad Słoweńcami wynosiła tylko 9,3 punktu - a więc wszystko było jeszcze możliwe...


Na początku drugiej serii belkę startową ustawiono w siódmej bramce. Przy takim rozbiegu słabo spisał się William Rhoads (181 m), natomiast lepiej niż przed godziną skoczył Roman Koudelka (212 m). Życiówki tym razem nie poprawił Maciej Kot, ale 214 metrów w zupełności wystarczyło, by wyprowadzić Polaków na prowadzenie.

Dokładnie w tym samym miejscu wylądował Taku Takeuchi, jednak Japończyk dokonał tego w korzystniejszych warunkach - tym samym prowadziliśmy.

Najciekawsze w tej kolejce było jednak przed nami - najpierw Stefan Kraft uzyskał aż 241 metrów, po chwili na 220 metrze wylądował Stephan Leyhe (nowy rekord życiowy). Z kolei po skokach Jurija Tepesa (234,5 m) i Daniela Andre Tande (224,5 m) przewaga Norwegów nad Słoweńcami znacznie zmalała...


W szóstej kolejce podmuchy wiatru były słabsze, stąd gorsze odległości uzyskiwane przez skoczków (151 m Nicka Alexandra, 190 m Cestmira Koziska). Nieco lepsze warunki (0,58 m/s) miał Andrzej Stękała - Polak je wykorzystał, lecąc na odległość 208,5 metra. To pozwoliło nam znów zyskać nad Japończykami, bowiem Ryoyu Kobayashi lądował bliżej (204 m), przy lepszym wietrze i słabszym stylu.

Wkrótce na prowadzenie wyszli Austriacy (208,5 m Manuela Poppingera), tego samego nie mogli - ze względu na dużą stratę - uczynić Niemcy, mimo że Severin Freund w dobrych warunkach uzyskał 219 metrów.

W końcówce kolejki dobry skok oddał Anze Semenic (211,5 m - wiatr 0,94 m/s), a bardzo dobry - Anders Fannemel (233,5 m w świetnym stylu). Za sprawą rekordzisty świata norweski zespół znacząco powiększył przewagę nad gospodarzami - do 31,8 punktu.


Niezłe warunki towarzyszyły skoczkom na początku siódmej kolejki, jednak przed próbą Stefana Huli wiatr nieco osłabł. Polakowi to nie przeszkodziło - poleciał na odległość 217,5 metra (nowy rekord życiowy) i wyprowadził naszą ekipę na prowadzenie. Znów powiększyliśmy przewagę nad Japończykami (Daiki Ito w korzystniejszych warunkach lądował metr bliżej).

Dobrą passę Austriaków podtrzymał Manuel Fettner - 224 metry znacząco przybliżały podopiecznych Heinza Kuttina do podium. Gorzej poszło Markusowi Eisenbichlerowi (209,5 m) - Niemcy plasowali się niespełna pięć punktów za Polakami.

Szansę na zwycięstwo Słoweńców zaprzepaściła próba Roberta Kranjca. Wczorajszy zwycięzca miał poważne problemy w locie i doleciał tylko do 208. metra - to oznaczało stratę nie tylko do Norwegów (aż 239 m Kennetha Gangnesa!), ale i do Austriaków.


Wreszcie przyszła pora na ostatnią grupę, podczas której zawodnicy oddawali skoki w zmienionej kolejności - odwrotnie do miejsc zajmowanych po siedmiu próbach. Swoje ósme miejsce przypieczętowali Amerykanie (179,5 m Michaela Glasdera), a siódme - Czesi (212,5 m Jana Matury).

Bardzo wysoko poprzeczkę postawił rywalom Noriaki Kasai. Doświadczony Japończyk w dobrych warunkach (1,13 m/s) uzyskał aż 233,5 metra - jego zespół zdecydowanie prowadził, a po chwili wyprzedził Niemców (222 m Richarda Freitaga) i Polaków (218,5 m Kamila Stocha). W tym momencie byliśmy na trzecim miejscu, a wszystko wskazywało na to, że konkurs zakończymy na szóstej lokacie.

Przyszła pora na walkę o miejsca na podium - i tutaj świetnie spisał się Peter Prevc. 246 metrów wywołało euforię na trybunach, a po skoku Michaela Hayboecka (233,5 m) ta euforia wzrosła - Słoweńcy wyprzedzili Austriaków o 0,1 punktu!

Kończący konkurs Johann Andre Forfang musiał tylko przypieczętować to, co Norwegowie wywalczyli w poprzednich siedmiu skokach - 233,5 metra swobodnie pozwoliło im zwyciężyć z przewagą 58,4 punktu nad Słoweńcami!



klasyfikacja generalna Pucharu Świata »