Niemieccy skoczkowie zwyciężyli na własnej ziemi w inaugurującym Puchar Świata konkursie w Klingenthal. Na podium stanęli także Słoweńcy i Austriacy, natomiast Polacy zajęli szóste miejsce...

Konkurs szczęśliwie udało się rozpocząć zgodnie z planem o 16:15. Belkę startową ustawiono w bramce osiemnastej, z której świetną odległość osiągnął drugi na liście Ilmir Hazetdinow (130 m). Bardzo dobrze poradził sobie także Jakub Janda (128,5 m, jednak zrobił to w nieco słabszych warunkach i dużo lepszym stylu od Rosjanina) - Czesi prowadzili.

Z niecierpliwością czekaliśmy na pierwszego z Polaków. Maciej Kot wylądował na 126 metrze, co w tym momencie wystarczało na trzecią lokatę.

Wkrótce wszyscy spadli o miejsce niżej - na prowadzenie wyszli bowiem Słoweńcy. Stało się tak za sprawą rewelacyjnego Domena Prevca, który po dobrych wystąpach treningowych świetnie spisał się również w pierwszej serii konkursowej (132,5 m przy wietrze 0,2 m/s w plecy).

Dobre występy zanotowali również Michael Hayboeck (128 m) i Johann Andre Forfang (132,5 m), którzy kolejno wyprowadzali swoje drużyny na drugie miejsce. Kończący pierwszą kolejnę Andreas Wellinger uzyskał 128,5 metra, jednak słabe lądowanie miało odwzorowanie w notach - Niemcy byli na piątym miejscu.


W drugiej kolejce na początku nie obserwowaliśmy dalekich lotów - blisko lądowali Dienis Korniłow, Ville Larinto i Lukas Hlava; bardzo blisko - Roberto Dellasega i Luca Egloff. Klemens Murańka zapewne nie chciał dołączyć do żadnej z tych grup - 118 metrów plasowało go jednak w tej pierwszej.

Do punktu K doleciał dopiero Daiki Ito - 128 metrów dało Japonii prowadzenie. To było nic w porównaniu z rezultatem Jurija Tepesa - syn asystenta dyrektora Pucharu Świata osiągnął najlepszą dotychczas odległość - 135,5 metra. Słoweńcy prowadzili i utrzymali się na czele do końca kolejki. Nie wyprzedzili ich bowiem Austriacy (125 m Gregora Schlierenzauera), Norwegowie (130,5 m Andersa Fannemela) i Niemcy (128,5 m Andreasa Wanka).


Również trzecia kolejka rozpoczęła się od skoków na tyle krótkich, że przez zawodnicy spokojnie przejeżdżali przez czerwoną linię. Do czasu próby Jana Ziobro - ten nad punktem K przeleciał i wylądował na 127 metrze. Objęliśmy prowadzenie, wyprzedzając Czechów o 0,1 punktu.

Polak startował w niezłych warunkach, a jeszcze silniejszy wiatr pod narty miał Taku Takeuchi. Japończyk wykorzystał ruchy powietrza (0,96 m/s) i pofrunął na odległość 136,5 metra. Prowadzili tylko przez moment, bo po chwili widzieliśmy kolejną bardzo dobrą próbę w wykonaniu Słoweńca - tym razem był to Anze Lanisek (130 m).

Sytuacja na czele nie zmieniła się do końca kolejki - Słoweńców nie zdołali wyprzedzić Austriacy (126 m Manuela Fettnera), Norwegowie (125 m Toma Hilde) i Niemcy, których jednak skok Richarda Freitaga (132,5 m) zbliżył do liderów na niecałe dziewięć punktów.


Ostatnią kolejkę pierwszej serii zdominowała informacja o dyskwalifikacji Andersa Fannemela za nieregulaminowy kombinezon. Tym samym reprezentanci Norwegii mogli pożegnać się z konkursem już po pierwszej serii.

Innym dominatorem był z kolei Peter Prevc, który kontynuował wspaniałą serię, jaką rozpoczął niespełna cztery godziny wcześniej. Tym razem Słoweniec w świetnym stylu uzyskał 139 metrów i powiększył przewagę swojej drużyny.

Daleko skakali też Severin Freund (138 m) i Stefan Kraft (131,5 m), bliżej lądowali natomiast Simon Ammann (130,5 m), Roman Koudelka (128,5 m), Andreas Stjernen i Kamil Stoch (po 126 m).

W przerwie okazało się, że również Jewgienij Klimow został zdyskwalifikowany - tym samym do finału awansowali Finowie.


Finowie dowiedzieli się o awansie do finału dość późno i nie zdążyli dotrzeć na górę skoczni na czas - kolejność startu była więc zmieniona. W pierwszej fazie najlepiej spisał się Kento Sakuyama (128 m), w drugiej znów bezkonkurencyjny był Domen Prevc (132 m). Tuż po nim startował Lauri Asikainen, który - mimo pośpiechu - spisał się lepiej niż w pierwszej serii (123,5 m). Bliżej od Fina lądował za to Maciej Kot (122 m).

Ku radości miejscowych kibiców bardzo ładnie tym razem lądował Andreas Wellinger. Niemiec uzyskał 130 metrów, dzięki czemu gospodarze plasowali się na drugim miejscu - dokładnie jedenaście punktów za Słoweńcami, co oznaczało zmniejszenie straty.


Dla kolejnej grupy rozbieg wydłużono do bramki dziewiętnastej. Tuż przed czerwoną linią lądował w swoim drugim skoku Klemes Murańka. 124,5 metra było dla zakopiańczyka dużo lepszym osiągnięciem niż w pierwszej rundzie. Nasza reprezentacja była w tym momencie druga - przegrywaliśmy z Czechami o 9,4 punktu.

Dużo słabiej spisał się za to tym razem Jurij Tepes. Słoweniec uzyskał tylko 127,5 metra, co przy dobrym występie Andreasa Wanka mogło im odebrać prowadzenie. Po skoku Niemca Goran Janus mógł jednak odetchnąć - były mistrz świata juniorów lądował co prawda metr dalej, ale różnica zmieniła się tylko nieznacznie.


Dla przedostatniej grupy belka ponownie poszła do góry - tym razem do bramki dwudziestej. Odległości osiągane przez kolejnych zawodników nie były jednak szczególnie dobre (122,5-123,5 m). Było tak do czasu próby Jana Ziobry - Polak spisał się naprawdę dobrze, lecąc na odległość 128 metrów. Byliśmy w tym momencie na drugim miejscu, przegrywając ze... Słowenią, która miała na koncie jeden skok mniej.

W tych samych okolicach lądowali Taku Takeuchi (127,5 m) i Anze Lanisek (128,5 m), natomiast z tłumu wyróżnili się Manuel Fettner (132,5 m) i - w zdecydowany sposób - Richard Freitag. Reprezentant gospodarzy uzyskał aż 138 metrów, a Niemcy wyprzedzali Słoweńców aż o dwanaście punktów!


Ostatnia grupa skakała w zmienionej kolejności (odwrotnie do miejsc zajmowanych po siedmiu kolejkach) i z krótszego (dziewiętnasta belka) rozbiegu. Świetnie spisał się Simon Ammann, który lądował (w brzydkim stylu, trzeba jednak przyznać) na 132 metrze. To pozwoliło Szwajcarom wyprzedzić Finów, bowiem Janne Ahonen doleciał tylko do 119 metra.

Polakom wysoko poprzeczkę postawił Roman Koudelka - Czech uzyskał 130 metrów i wyprowadził swój zespół na drugie (za Niemcami) miejsce. Kamil Stoch nie podołał wyzwaniu - 125 metrów oznaczało przegraną z naszymi południowymi sąsiadami.

Miejsca w czołowej czwórce wkrótce mogli być pewni Japończycy - Noriaki Kasai zrobił swoje, skacząc na odległość 127,5 metra. Jeszcze lepiej spisał się Stefan Kraft - 130,5 m i zdecdowane prowadzenie Austriaków).

Walka o zwycięstwo miała rozstrzygnąć się pomiędzy Petrem Prevcem i Severinem Freundem. Słoweniec znów poleciał daleko, ale nie była to już taka dominacja - 132 metry oznaczały, że Freundowi wystarczało lekko przekroczyć punkt K, aby dać swojej ekipie zwycięstwo. Ten jednak nie kalkulował i pofrunął na odległość 136 metrów. Niemcy wyprzedzili Słoweńców o ponad dwadzieścia punktów!



klasyfikacja generalna Pucharu Świata »
wirtualna klasyfikacja Światowej Listy Rankingowej (WRL) »