Wywiad przeprowadziła Katarzyna Kajzerek
Kilka tygodni temu do naszej redakcji dotarła informacja o tym, że dwaj czołowi skoczkowie szwajcarscy - Andreas Küttel i Simon Ammann - zabiegają o sponsorów. W przypadku Küttela oferta szybko stała się nieaktualna. Tuż przed wigilią Bożego Narodzenia Szwajcar podpisał umowę z IMG (International Management Group), która znalazła dla skoczka nowego sponsora. "Betandwin" to międzynarodowa firma (mająca polską filię pod adresem betandwin.com!) specjalizująca się w bukmacherskich zakładach sportowych.
W obecnej sytuacji postanowiliśmy dokonać aktualizacji wywiadu przeprowadzonego w Harrachovie, jeszcze przed podpisaniem przez skoczka kontraktu.
Zasady sponsoringu sportowego, wiążące się z nimi wielkie pieniądze i problemy wyjaśnił dla nas sam Andreas Küttel.
Skokinarciarskie.pl: Czy zwykła, prywatna osoba może zostać sponsorem skoczka?
Andreas Küttel: Sponsoring nie polega na tym, że jedna osoba przekazuje pieniądze drugiej. To raczej dopasowywanie się do konceptu wybranej marki. Kiedy szukam sponsora dla siebie nie myślę jedynie o sobie, ale staram się również spojrzeć na wszystko z pozycji sponsora. Skoczek powinien zadać sobie pytanie jakie są cele danej firmy. Sponsor może na przykład chcieć sprzedać wybrany produkt młodym ludziom. Jako sportowiec, swoim nazwiskiem, mogę wypromować go w świecie i sprawić, że wybrany odbiorca zwróci na niego uwagę. Tak naprawdę to sportowiec rozwiązuje problem firmy w zamian za wsparcie. To nie jest więc tylko kwestia tego, że jakiś napis widnieje na twoim kombinezonie.
Jeśli więc prywatna osoba chciałaby przekazać mi jakąś kwotę to nie będziemy mieli do czynienia ze sponsoringiem. Oczywiście mógłbym napisać na swoim kombinezonie na przykład twoje imię, ale to nie będzie żadne wsparcie dla ciebie.
Skokinarciarskie.pl: Czyli nie ma żadnych przepisów ograniczających to, co może być napisane na kombinezonach? Można umieścić na nim np. wyznanie "Ewo, wyjdź za mnie"?
Andreas Küttel: Tak, to możliwe. Przestrzeń reklamowa jest przekazywana przez FIS, który definiuje nie to co może się znaleźć na kombinezonie, ale to co nie może być umieszczane. Skoczkowie nie mogą na przykład reklamować papierosów, alkoholu. Prócz tego Szwajcarski Związek Narciarski przekazał nam listę firm, z którymi nie możemy podpisać umów. I tak, nie można reklamować konkurujących ze sobą firm. Jeśli wspiera cię Adidas, to sponsorem nie może zostać jednocześnie Nike, itd.
Skokinarciarskie.pl: Jakie jest zainteresowanie szwajcarskich sponsorów skokami narciarskimi?
Andreas Küttel: Niewielkie. Tak naprawdę do momentu Harrachova żaden szwajcarski sponsor nigdy o mnie nie pytał. Ostatni sezon nie był może w moim wykonaniu rewelacyjny, ale przecież wiele razy pojawiałem się w telewizji...
Skokinarciarskie.pl: To znaczy, że skoki nie są u was popularne ?
Andreas Küttel: Może to bardziej kwestia tego, że ludzie nie wiedzieli, że miałem jeszcze wolną przestrzeń. Nie pytali, bo myśleli, że cały kombinezon jest już pokryty reklamami. W Szwajcarii skoki są daleko za narciarstwem alpejskim. Ale jesteśmy zaraz za nim, a przed pozostałym dyscyplinami zimowymi, takimi jak kombinacja norweska czy snowboard. Nasza dyscyplina jest bardzo widowiskowa, stąd duże zainteresowanie telewizji.
Skokinarciarskie.pl: Czy w takim razie media mogłyby objąć twoją osobę sponsoringiem?
Andreas Küttel: Telewizja szwajcarska nie, bo jest publiczna. Jeśli chodzi o gazety to dwa lata temu kontaktowałem się z wieloma placówkami. Większość odpisywała: "niestety, ale wspieramy jedynie całe zespoły", albo "wspieramy jedynie wydarzenia kulturalne". Naprawdę ciężko jest znaleźć firmę, który zdecydowałby się na wsparcie jednego, konkretnego sportowca. Rozumiem ich, bo w takiej sytuacji wizerunek firmy może bardzo szybko poprawić się, ale i pogorszyć w zależności od uzyskiwanych rezultatów.
Skokinarciarskie.pl: A czy zainteresowanie sponsorów wami zwiększyło się po igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City?
Andreas Küttel: Tak, można było odczuć różnicę.
Skokinarciarskie.pl: Swisscom wtedy podpisało z wami umowę?
Andreas Küttel: Nie, było już z nami wcześniej.
Skokinarciarskie.pl: Czym zajmuje się ta firma?
Andreas Küttel: To firma telekomunikacyjna. Na rynku była znana już wcześniej, jest więc dla nas dobrym partnerem. Trzy tygodnie temu jej przedstawiciele zdecydowali się przedłużyć kontrakt na kolejne trzy, cztery lata. Zdaje się do 2008 roku. Znam wielu ludzi ze Swisscom, bo firma jest bardzo partnerska. Jeśli chodzi o pozostałych, narzucanych przez związek sponsorów (Audi, Raiffeisen, Helvetia Patria) nie znam tam nikogo. Po zwycięstwie w Lillehammer spodziewałem się z ich strony jakiejś reakcji np. w postaci listu, w którym napisaliby "Gratulujemy. Byłeś świetny. Cieszymy się, że tak dobrze nas reprezentujesz", ale nic takiego nie miało miejsca. To w ogóle nie motywuje do dalszych sukcesów. Skaczę tak naprawdę dla Swisscom (jeśli chodzi o sponsorów oczywiście). Znam tych ludzi osobiście, oni mi nie tylko płacą, ale i rzeczywiście wspierają.
Skokinarciarskie.pl: Wymieniłeś czterech sponsorów, ale na kombinezonie widnieje jeszcze Adidas...
Andreas Küttel: Adidas nas wspiera, ale nie jest sponsorem. To inna forma wspierania sportowców.
Pewnie też nie wiecie, że sponsorzy narzuceni przez nasz związek wspierają nie tylko skoczków, ale i kombinatorów norweskich oraz narciarzy alpejskich.
Skokinarciarskie.pl: Mówiłeś nam kiedyś, że skoczkowie nie dostają żadnego wynagrodzenia za reklamy sponsorów wybranych przez związek...
Andreas Küttel: Tak, trzeba jednak pamiętać, że związek płaci całemu sztabowi szkoleniowemu. Opłaca też nasze podróże, hotele. Dzięki temu nie musimy się o nic martwić. Związek tak naprawdę umożliwia nam uprawianie sportu. Ale nie wszystko wygląda tak różowo.
W zeszłym sezonie związek znalazł dla naszej ekipy sponsorów. Nie przekazywał nam z tej racji żadnych pieniędzy, ale otrzymywaliśmy premie finansowe za miejsca w pierwszej dziesiątce. W tym roku związek miał początkowo jedynie trzech sponsorów i utrzymywał, że dopóki nie znajdzie czwartego nie otrzymamy dodatkowych pieniędzy. Tuż przed rozpoczęciem sezonu udało się znaleźć czwartego inwestora, więc zapytałem czy w związku z tym sytuacja uległa zmianie. Dostałem odpowiedź: "nie, przepraszamy, ale nie mamy już środków". Taka sytuacja na pewno nie wpływa dobrze na skoczków. Byłem rozżalony i trochę zdenerwowany więc wysłałem do nich maila. Na tym się niestety skończyło. Mam podpisany kontrakt i jestem zmuszony do podporządkowania się regułom, bez względu na to czy mi się podobają czy nie.
Skokinarciarskie.pl: Możesz zdradzić nam, ile otrzymujesz od firmy Swisscom?
Andreas Kuettel: Swisscom to nasz sponsor tytularny. Firma przekazuje dwa lub trzy miliony franków szwajcarskich naszemu związkowi. To federacja rozdziela tę kwotę wedle uznania.
Skokinarciarskie.pl: Wszyscy zawodnicy dostają od związku tę samą kwotę?
Andreas Kuettel: Nie. Kadra narodowa otrzymuje więcej pieniędzy. Narciarze alpejscy mogą dodatkowo sprzedać powierzchnię reklamową na kasku, my nie. Gdybym miał do własnej dyspozycji przestrzeń na kasku, mógłbym zarobić większą ilość pieniędzy, bo to miejsce jest w skokach pod względem finansowym najcenniejsze. Do dyspozycji otrzymujemy jednak tylko niewielką przestrzeń na kombinezonie.
Skokinarciarskie.pl: Na jakim poziomie pod względem materialnym żyją skoczkowie?
Andreas Kuettel: Niektórzy skoczkowie żyją na bardzo wysokim poziomie. Tacy zawodnicy jak Martin Schmitt, czy wcześniej Sven Hannawald podpisali naprawdę niezłe kontrakty. Sadzę, że podobnie jest z Adamem.
Skokinarciarskie.pl: A jeśli chodzi o Szwajcarów?
Andreas Kuettel: Nie narzekamy. Nie wiem jak jest z Simonem. Jego kontrakty są owiane tajemnicą. Ma managera i stąd nie musi zaprzątać sobie głowy poszukiwaniem sponsorów.
Skokinarciarskie.pl: Ilu skoczków ma swoich managerów?
Andreas Kuettel: W naszej ekipie do tej pory tylko Simon miał managera. Współpracuje z tą samą międzynarodową grupą menedżerską, do której należą Martin Schmitt czy Martin Höllwarth. Ja dopiero niedawno podpisałem kontrakt z IMG, agencją która jest bardzo znana w biznesie sportowym. Jestem dumny z tego, że jestem pierwszym skoczkiem, nad którym firma objęła patronat.
Skokinarciarskie.pl: Dlaczego tak późno zdecydowałeś się na taki krok?
Andreas Kuettel: Do tej pory nie osiągnąłem niczego spektakularnego, by myśleć o włączeniu do podobnej grupy. Teraz moja forma jest dobra, zwyciężyłem w dwóch konkursach i był najwyższy czas o tym pomyśleć. Sądziłem, że do zagospodarowania małego miejsca na kombinezonie, jakim dysponuję, nie potrzebuję agencji. To jednak było złudzenie. Grupy managerskie mają znacznie lepszy kontakt z wielkimi markami. Pozyskanie wielkiego sponsora jest możliwe właściwie tylko po podpisaniu umowy z agencją.
Skokinarciarskie.pl: Jak doszło do podpisania umowy?
Andreas Kuettel: IMG skontaktowało się ze mną po konkursach w Harrachovie. Już wcześniej znałem jej kierownika do spraw dopingu, bo jestem delegatem naszej drużyny. Agencja znalazła dla mnie sponsora Betandwin, dobrze znanego w świecie skoków narciarskich. To dla mnie nowa sytuacja. Z jednej strony znacznie ułatwia życie, z drugiej je komplikuje. Ale mamy wiele czasu, żeby się poznać i przekazać swoje oczekiwania. Być może w międzyczasie pojawią się nowe przestrzenie do zagospodarowania albo możliwe stanie się renegocjowanie kontraktów z dotychczasowymi sponsorami na lepszych warunkach.
Skokinarciarskie.pl: Gdzie pojawi się logo Betandwin?
Andreas Kuettel: Jedno miejsce znajduje się na kombinezonie na wysokości lewego kolana. Ten sam sponsor będzie widniał również na prawym rękawie kurtki. To dobre miejsce, bo gdy uczestniczę w ceremonii wręczenia nagród tylko ten sponsor ma szansę być widoczny. Pozostałe umieszczone są na klatce piersiowej i przykrywa je często plastron.
Skokinarciarskie.pl: Skoro miałeś dwa miejsca do zagospodarowania to znaczy, że mógłbyś poszukać dwóch sponsorów?
Andreas Kuettel: Niestety nie. Obydwie przestrzenie zarezerwowane są dla jednego sponsora. Skoczek podpisuje jeden kontrakt.
Skokinarciarskie.pl: Czy możesz zdradzić nam, ile zaoferował ci nowy sponsor?
Andreas Kuettel: Betandwin wypłaci mi dużo większą kwotę niż ustalone przez związek minimum (10.000 franków szwajcarskich - przyp. red). Być może przekaże też premie za miejsca wśród najlepszych.
Skokinarciarskie.pl: Gdzie w ogóle mogą być lokowane reklamy?
Andreas Kuettel: Najpopularniejszym miejscem jest oczywiście kask i kombinezon skoczka. Szwajcarski Związek ustalił, że reklamy mogą być lokowane wyłącznie na nogawkach. Cały obszar reklamowy to około 300 cm2.
Skokinarciarskie.pl: Reklamy na kombinezonie to jedna (i zarazem podstawowa) z form sponsoringu, znasz jeszcze inne?
Andreas Kuettel: Przestrzenie na kombinezonie są tak małe, że sponsorzy często wymyślają inne formy promocji, z udziałem zawodnika. Jedni drukują specjalne karty ze zdjęciem i autografem skoczka oraz logo własnej firmy. Inni decydują się na organizację przeróżnych spotkań, z naszym udziałem, na których rozmawiamy z fanami czy rozdajemy autografy. Nasz sponsor tytularny co roku przed konkursem w Engelbergu zaprasza swoich klientów na godzinne spotkanie z naszą ekipą. Bardzo ważną rzeczą dla marki jest zakomunikowanie ludziom, że wspierają sport i nas. To najpopularniejsze formy.
Skokinarciarskie.pl: A najdziwniejsza forma z jaką się spotkałeś?
Andreas Kuettel: Trudne pytanie. Zwykle są to reklamy, które nie mówią nic wprost, a znaczenie odczytuje się przez połączenie dwóch znaków: zawodnika i marki. Firma Swisscom przeprowadziła niedawno w Szwajcarii kampanię reklamową z udziałem Simona Ammanna. Simon ubrany był w strój piłkarza, ale uchwycony w pozycji skoczka w locie. Pod zdjęciem zamieszczono napis "wspieramy nie tylko piłkarzy!". Uważam, że to jedna z najlepszych form reklamy. Skoczek i marka powinni tworzyć jeden wizerunek.
Skokinarciarskie.pl: Ale skoczek ma przecież niewielki wpływ na kreacje wizerunku. Tym zajmują się spece od reklamy danej firmy...
Andreas Kuettel: Tak, ale to skoczek decyduje czy dana marka lub produkt mu odpowiada czy też nie. Nigdy nie reklamowałbym produktu, którego nie lubię, nawet jeśli producent zaproponowałby mi wielkie pieniądze. Może to brzmi trochę idealistycznie, ale tak właśnie jest.
Skokinarciarskie.pl: Jaki więc produkt nie miałby szans znaleźć się na kombinezonie Andreasa Küttela?
Andreas Kuettel: W tej chwili nic takiego nie przychodzi mi do głowy... (Po dłuższej chwili namysłu) Nie reklamowałbym Milki, bo bardzo lubię szwajcarską czekoladę. (śmiech) Myślę, że poważnie zastanowiłbym się nawet nad reklamowaniem polskiej czekolady. (śmiech)
Skokinarciarskie.pl: Dziękuję za rozmowę.
« powrót do listy wywiadów