Zaloguj się
Kalendarz zawodów
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
kwiecień 2024
Najbliższe zawody
kalendarz na przyszły sezon
nie został jeszcze zatwierdzony

Podczas Turnieju Czterech Skoczni porozmawialiśmy z szefem skoków narciarskich w Norwegii, Clasem Brede Braathenem, który podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami na temat skoków, aktualnej dyspozycji reprezentantów Norwegii oraz planami na przyszłość. Zapraszamy do rozmowy!




Skokinarciarskie.pl: Jak długo pełnisz funkcję kierownika skoków?

Clas Brede Braathen: Od 2004. Przedtem działałem w komisji skoków Norweskiego Związku Narciarskiego. Rozpoczął się ostatni rok mojego kontraktu i trwają negocjacje nad przedłużeniem go o kolejne cztery lata.

Skokinarciarskie.pl: Chciałbyś kontynuować na tym stanowisku?

C.B.B.: Oczywiście. Praca ze skokami to moje marzenie. Skoki są moim życiem, odkąd miałem sześć, siedem lat. Jeśli zainteresowanie może stać się profesją, jest to prawdziwy przywilej - nie oddałbym tych doświadczeń za nic.

Skokinarciarskie.pl: Jakie masz wykształcenie?

C.B.B.: Jestem ekonomistą, uczyłem się też stolarstwa. Przez pięć lat pracowałem w przemyśle informatycznym.

Skokinarciarskie.pl: Jaki jest zakres Twoich obowiązków? Co tak naprawdę robisz jako szef skoków?

C.B.B.: Bardzo wiele rzeczy. Jestem nadrzędnym kierownikiem, odpowiedzialnym za całość skoków narciarskich w Norwegii - począwszy od tego, co widzi się w telewizji: reprezentacji narodowej, a także reprezentacji dziewcząt. Jestem także odpowiedzialny za rekrutację, obiekty, ośrodki treningowe, edukację, marketing - ogólnie za cały system, który staramy się uczynić jak najlepszym. Można powiedzieć, że dobre bądź złe wyniki mojej pracy będziemy oglądać za jakieś dziesięć lat.

Skokinarciarskie.pl: Ale nie robisz tego sam?

C.B.B.: Nie! W każdej niemal strefie mam ludzi, którzy składają mi raporty. Jesteśmy całkiem dużą organizacją, odpowiedzialną za to, co wszyscy widzą. Z drugiej strony o większości naszej pracy ludzie nie mają pojęcia, ponieważ tylko mały procent można zobaczyć w telewizji - czubek góry lodowej.

Skokinarciarskie.pl: Powiedziałeś, że skoki narciarskie od zawsze były w Twoim życiu...

C.B.B.: Na poziomie międzynarodowym uprawiałem skoki w latach 1984-1996. W 1986 zająłem trzecie miejsce w Mistrzostwach Świata Juniorów. Jestem srebrnym medalistą Mistrzostw Świata w Lahti (1989, konkurs drużynowy - przyp. aut.), byłem także Mistrzem Norwegii w 1994.

Skokinarciarskie.pl: Czy własne doświadczenie sportowe pomaga Ci w pracy? Czy może zbyt wiele się w skokach zmieniło?

C.B.B.: Cały czas wszystko się zmienia. Myślę, że własne doświadczenie mi pomaga. Sam byłem skoczkiem, więc wiem, jak to jest. Rozumiem presję i tego typu sprawy. Najważniejsze jest jednak moje zainteresowanie i moja miłość do skoków narciarskich, ponieważ zajmuję się właśnie skokami i staram się rozwijać je w jak najlepszym kierunku, brać jak największy udział w rozwoju skoków norweskich. Jeśli jednak mogę się przydać także poza Norwegią, będę bardzo szczęśliwy.

Skokinarciarskie.pl: Wielu skoczków po zakończeniu kariery zostaje trenerami - jak było z Tobą?

C.B.B.: Też byłem trenerem, szkoliłem młodych skoczków w latach 1996-2002 i uważam swoją karierę trenerską za udaną. W tamtych czasach system szkoleniowy w Norwegii był jednak bardzo zły, nie mieliśmy odpowiednich ośrodków treningowych. Myślę, że w Norweskim Związku Narciarskim nawet nie wiedziano, że jestem trenerem, bo nikt się tym nie interesował. W tamtych czasach skoki narciarskie w Norwegii były w dołku. Zacząłem się zastanawiać, jak do tego doszło, skoro nasza kultura skoków stała zawsze na najwyższym światowym poziomie, mamy wspaniałe tradycje w tym sporcie, mamy wielu skoczków, mamy też wielu entuzjastycznych ludzi, którzy pracują przy skokach - dlaczego więc na olimpiadzie wypadamy gorzej niż Korea? Starałem się coś z tym zrobić, włożyłem wiele wysiłku w pracę nad poprawą tego stanu rzeczy, a ostatecznie skończyłem w komisji skoków, której celem była odbudowa norweskich skoków. Komisja powstała w 2001, pełniłem wtedy dość małą funkcję i działałem zupełnie wolontariacko - we własnym wolnym czasie, ponieważ jednocześnie pracowałem zawodowo. Jakoś to poszło naprzód i nagle byłem już szefem skoków w związku narciarskim. Dla wielu ludzi moja nominacja była zaskoczeniem, ja osobiście wiedziałem już w momencie przystąpienia do komisji skoków, że ten kierunek mi odpowiada, ponieważ trenerstwo jest bardzo wąską dziedziną, natomiast jako kierownik zajmuję się wszystkim. Muszę też zdawać sobie sprawę, jak różne rzeczy się ze sobą łączą. Myślę, że to był dobry wybór. Jestem jednak bardzo zainteresowany trenerstwem. Ogromną przyjemność sprawia mi uczenie się tych spraw od Miki. Trenerzy przychodzą i odchodzą, spotkałem ich bardzo wielu, usiłuję zgromadzić jak najwięcej wiedzy na temat metod szkoleniowych. Jestem jednak zupełnie pewien, że sam już trenerem nie będę - bardziej szefem sztabu szkoleniowego.

Skokinarciarskie.pl: Mika Kojonkoski przyszedł do Norwegii w roku 2002 - jaka jest tajemnica jego sukcesu?

C.B.B.: Dobre pytanie. Przede wszystkim ma nadzwyczajne kwalifikacje, jeśli chodzi o samą istotę skoków narciarskich. Ma wspaniałe wykształcenie, wiedzę o skokach, wie, czym one tak naprawdę są. Sądzę, że na świecie nie ma wielu osób, które znają się na skokach lepiej niż on. To są jednak rzeczy, których człowiek jest się w stanie nauczyć, i on się ich właśnie nauczył. To, co u Miki najważniejsze, to jego podejście pedagogiczne. Jego nadzwyczajny talent do tego, by w odpowiednim momencie nacisnąć odpowiedni guzik. Jest bardzo inteligentną osobą.

Skokinarciarskie.pl: Czy możemy mówić o jakiegoś rodzaju intuicji?

C.B.B.: Oczywiście, wydaje się, że Mika kieruje się także intuicją - jeśli w ogóle istnieje coś takiego, jak intuicja.

Skokinarciarskie.pl: Co dokładnie Mika zrobił dla norweskich skoków?

C.B.B.: Ustabilizował. Kiedyś w Norwegii każdy trener miał swój własny sposób trenowania, własny system i pomysły. Mika przyszedł z bardzo dobrym CV i nikt nie wdawał się w nim z dyskusje. Mika posiada wiedzę na temat tego, o czym mówi, potrafi dowieść, że przedstawia fakty. Jeśli nie potrafi dowieść, wtedy słucha tego, co mówią inni. Naszym zadaniem jest zbudowanie systemu - żeby w przyszłości, kiedy Miki już nie będzie z nami, skoki nie wróciły do dawnego stanu.

Skokinarciarskie.pl: Co osobiście najbardziej cenisz w Mice?

C.B.B.: Generalnie lubię ludzi z rozwiniętą empatią, zdolnych rozumieć drugich ludzi, brać pod uwagę ich emocje, uczucia, problemy - to cenię w Mice jako człowieku. Jako szef skoków moje uznanie budzi jego talent w tworzeniu dobrych wyników.

Skokinarciarskie.pl: Przejdźmy teraz do drużyny - widać wyraźną różnicę wyników w porównaniu do zeszłego sezonu. Co jest Waszym problemem tej zimy?

C.B.B.: Gdybyśmy potrafili odpowiedzieć na to pytanie, nie byłoby tego problemu. W tym roku jest inaczej, to trzeba przyznać. W ubiegłym sezonie mieliśmy Andersa Jacobsena, który prezentował mistrzowską formę. W tym sezonie nie mamy jeszcze takiego zawodnika, czujemy jednak, że każdy z nich - także Lars Bystoel, Jon Aaraas czy Elverum Sorsell, jakichś dziesięciu, dwunastu skoczków jest bardzo blisko wysokiego naprawdę poziomu. Kiedy Mika przyszedł do Norwegii, skoki nie były tak naprawdę skokami, tylko lotami - mieliśmy dobrych lotników, ale nie skoczków. Aby to odwrócić, potrzeba więcej niż dwa lata, więcej niż pięć lat. W tej chwili żaden z naszych reprezentantów nie jest w stanie osiągnąć swojego najwyższego poziomu, a w tym samym czasie wciąż przychodzą nowi, młodsi zawodnicy. To budzi frustrację pośród starszych chłopaków, którzy starają się jeszcze ciężej pracować, i sądzę, że podczas tego sezonu jeszcze pokażą, na co ich stać. Jak powiedziałem, norweskie skoki znajdują się wciąż na początkowym etapie. Przed nami długa droga i wiele ciężkiej, systematycznej pracy, aby osiągnąć wyniki na najwyższym światowym poziomie. Musimy być skromni, musimy pamiętać, że w grze są także inne kraje. Na przykład Wy, Polacy, pracujecie niezwykle mocno ze sporą ilością zawodników. Jest Austria, są Niemcy, Finlandia. Nie możemy oczekiwać, że cały czas będziemy na topie. Musimy być na tyle szczerzy z samymi sobą, by wiedzieć, że kiedy liczymy się w grze, że kiedy walczymy - jak w tej chwili, jak rok temu - to już jest powód do zadowolenia. I starać się cały czas być w grze. Ale nie oczekiwać, że zawsze będziemy najlepsi. Liczy się radość, jaką mamy ze skoków, bo kiedy jej nie ma, wtedy nie ma nic. Jeśli nie jesteś w stanie czerpać radości ze sportu, zwłaszcza z tak fantastycznego sportu jak skoki narciarskie, wtedy wszystko przestaje mieć znaczenie.

Skokinarciarskie.pl: Co z Larsem Bystoelem? Jak po wiosennych kłopotach udało mu się wrócić do kadry i znów startować w zawodach? Jak związek narciarski ustosunkował się do jego problemów?

C.B.B.: Lars ma problem alkoholowy. Kilka razy w roku pije i wtedy zachowuje się głupio. Wtedy jest po prostu głupim człowiekiem i na wiosnę znów miało to miejsce. Jako człowiek Lars jednak bardzo się rozwinął i to jest ważne. Właściwie jesteśmy z siebie dumni, że udało się nam stworzyć mistrza olimpijskiego z takiej osoby jak Lars Bystoel, ponieważ oznacza to różnorodność, z jaką mamy w ekipie do czynienia. Mamy mistrza świata w lotach - Roara Ljoekelsoeya, który jest najbardziej poważnym i ciężko pracującym skoczkiem. Mamy Sigurda Pettersena, który wygrał Turniej Czterech Skoczni. Mamy Bjoerna Einara Romoerena, naszą gwiazdę hollywoodzką (śmiech) który jest rekordzistą świata w długości skoku. Jesteśmy naprawdę dumni, że mamy w naszym sporcie takie osoby. Jeśli jeszcze dodać Tommy'ego Ingebrigtsena, to można powiedzieć, że norweskie skoki składają się z naprawdę najróżniejszych typów osobowości. Uważam, że to dobrze. Naszym wyzwaniem jest sprawić, by wciąż i wciąż startowali. Tacy zawodnicy jak Adam Małysz, Thomas Morgenstern, Janne Ahonen, Martin Schmitt, Jens Weissflog, Dieter Thoma, Matti Nykänen - oni wszyscy skakali przez wiele, wiele lat. Naszym najlepszym zawodnikiem wszech czasów jest Roar Ljoekelsoey, który wygrał jedenaście konkursów - a Adam Małysz bodaj trzydzieści osiem. Według mnie to o czymś świadczy. A jednocześnie cały czas skoki narciarskie są w Norwegii czymś wielkim.

Skokinarciarskie.pl: Co z projektem Holmenkollen?

C.B.B.: (śmiech) Co z projektem Holmenkollen - to dobre pytanie. Pierwszego dnia w Garmisch-Partenkirchen mieliśmy dobry przykład tego, co trzeba zrobić. Można zbudować fantastyczną skocznię, jak ta w Ga-Pa, jeśli jednak zapomni się o najważniejszych rzeczach - że skacze się na powietrzu, że może wiać i padać śnieg - wówczas nie ma znaczenia, ile milionów włożyło się w projekt. Powiedziałbym, że jeśli w Norwegii potrzeba nam areny skoków narciarskich w Holmenkollen, musimy ustawiać poprzeczkę bardzo wysoko. Jeśli dążysz do gwiazd, może uda ci się sięgnąć czubków drzew. Osobiście uważam, że trzeba zbudować stadion na Holmenkollen, ponieważ Holmenkollen jest symbolem narodowym Norwegii. Jest najpopularniejszą atrakcją turystyczną Norwegii. Jest trzecim najbardziej znanym obiektem sportowym - po Wembley i Wimbledonie. Musimy zbudować najbardziej widowiskową arenę sportową na świecie i jesteśmy w stanie to zrobić. Holmenkollen jest wyjątkowo głupim miejscem do skakania na nartach, być może najgłupszym miejscem na świecie - skocznia stoi na szczycie wzgórza i prawie przez całą zimę mocno tam wieje. Jest to jednocześnie naprawdę fantastyczne miejsce. Jeśli uda się je zakryć, zabudować stadion, a przynajmniej upewnić się, że wiatr i mgła nie będą problemem, będzie to największa atrakcja turystyczna na następne trzydzieści lat. Jeśli zrobi się tak jak tutaj, jeśli zapomni się, że skaczemy na wolnym powietrzu, wówczas wyrzuci się pieniądze w błoto, a to nie jest dobra inwestycja.

Skokinarciarskie.pl: Kiedy więc możemy oczekiwać nowej areny sportowej Holmenkollen?

C.B.B.: Ma powstać w ciągu następnych dwóch lat. Ma być najdroższym obiektem w światku skoków narciarskich. Miejmy nadzieję, że będzie także najlepszym. W Norwegii, jeśli postanowimy coś zrobić, wtedy zwykle robimy to dobrze. Jesteśmy pracowitym narodem i mamy nadzieję pokazać to także poprzez nasz narodowy symbol.

Skokinarciarskie.pl: Słyszeliśmy jednak o jakichś problemach finansowych...

C.B.B.: Problemy finansowe w Norwegii? Jesteśmy jednym z najbogatszych krajów świata, więc zabawnie jest słyszeć o problemach finansowych. (śmiech) Mamy nadzwyczaj dużo pieniędzy w Norwegii. Głupotą jest mówić o problemach finansowych. Być może gmina Oslo mówi, że nie ma pieniędzy - ale tak nie powinno być, ponieważ jeśli rozmawiamy o symbolu narodowym, wówczas sprawa tyczy się całego kraju. Jeśli norwescy decydenci lubią stać na Holmenkollen i machać do ludzi podczas konkursów, muszą to udowodnić także teraz. Ale mogą też siedzieć we własnych biurach, nie potrzebujemy ich.

Skokinarciarskie.pl: Norweska reprezentacja skoczków ma nowego sponsora...

C.B.B.: W ciągu ostatnich dwóch lat nasze dochody wzrosły ponad trzykrotnie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z pracy naszych speców od marketingu. Naszym celem jest kreować kolejne, niezapomniane chwile, a także dbać o tradycje - w tym celu potrzeba nam jak najlepszych partnerów. Z VG i Konicą Minoltą - to już dwóch, a wciąż mamy wolne miejsce reklamowe na lewym rękawie. Mamy wspaniałego sponsora reprezentacji dziewcząt: firmę Osram, która jest gigantem. To pokazuje, że ludzie biznesu w Norwegii chcą inwestować w nasz sport. To jest dla nas ważne: że to, co robimy, nie jest czymś głupim; że ludzie czują, że mądrze inwestują swoje pieniądze. Jesteśmy na dobrej drodze, ale nie spieszymy się, ponieważ nie chodzi o to, żeby zawrzeć kontrakt i mieć zaraz z tego pieniądze - chcemy długotrwałej współpracy, a jednocześnie oddania ze strony naszych partnerów.

Skokinarciarskie.pl: Jak długo VG jest sponsorem skoczków?

C.B.B.: Od roku 1992, jest to jedna z najdłuższych umów sponsorskich przynajmniej w międzynarodowym narciarstwie - a podejrzewam, że także w ogóle w sporcie. Na razie mamy kontrakt do 2011, co w sumie oznacza niemal dwadzieścia lat.

Skokinarciarskie.pl: Powiedziałeś, że norweska drużyna wciąż skacze na wysokim poziomie, wygraliście inauguracyjne zawody w Kuusamo - Austria jednak wciąż wydaje się lepsza...

C.B.B.: Są nadzwyczaj silni i należy im się wielki szacunek. Nie możemy zrobić nic, by skakali gorzej, możemy starać się być lepszymi - i wiemy, że nasi skoczkowie mają o wiele większy potencjał, niż widać to w tej chwili. Musimy tylko dowiedzieć się, jak go wydobyć - a potem to zrobić. Według mnie mamy najlepszego trenera na świecie, a także trenerów pomocniczych. Mamy dobry system. Musimy się po prostu koncentrować na własnym rozwoju - i jednocześnie starać się urozmaicić skoki międzynarodowe, ponieważ aktualnie jest to dyscyplina austriacka.

Skokinarciarskie.pl: Latem Austriacy byli w Egipcie, spędzili tam dwa tygodnie, relaksując się i nabierając sił przed nowym sezoniem. Wy koncentrowaliście się na treningach w Lillehammer.

C.B.B.: Udowadnia to, że mają naprawdę dużo zaufania do samych sobie, że czują się pewnie. Wyniki pokazują, że nie była to pod żadnym pozorem błędna decyzja. To, co my robiliśmy, było dobre dla nas. I wciąż pracujemy, pracujemy i pracujemy. Być może kiedyś pójdziemy za przykładem Austriaków - ale tak naprawdę my także robimy z chłopakami dużo rzeczy poza samymi skokami.

Skokinarciarskie.pl: Obiekty w Lillehammer doczekały nawierzchni igelitowej, tego lata był to główny ośrodek treningowy norweskich skoczków...

C.B.B.: To doskonałe miejsce. Po raz pierwszy od trzydziestu lat mamy naprawdę dobry ośrodek szkoleniowy, czynny cały rok, który spełnia międzynarodowe standardy. Nie możemy na nic narzekać. Latem mieliśmy także możliwość wyjazdu na treningi do Zakopanego, które również jest jednym z najbardziej fantastycznych miejsc. Wykorzystujemy więc różne okazje. Jak powiedziałem, znajdujemy się dopiero w trakcie pewnego procesu i na wszystko potrzeba czasu. Wyniki nie pojawią się natychmiast.

Skokinarciarskie.pl: Kolejne pytanie tyczy się skoków narciarskich kobiet, które nie są tak popularne jak skoki mężczyzn. Co można zrobić, by zmienić ten stan rzeczy? W Polsce na przykład nikt nie przejmuje się tą kwestią, nie ma nawet żadnego wsparcie ze strony Polskiego Związku Narciarskiego.

C.B.B.: Przede wszystkim ważne jest, by każdy związek narciarski podszedł do skoków kobiet poważnie, ponieważ jest to oficjalna dyscyplina, która już w przyszłym sezonie znajdzie się w programie mistrzostw świata. Jeśli nie potraktuje się tej kwestii poważnie, będzie to miało swoje konsekwencje. Zostanie negatywnie odebrane na przykład w przypadku kandydatury do organizacji mistrzostw świata. Także kwestia równouprawnienia płci jest istotna. Międzynarodowa Federacja Narciarska nie zajmuje się tylko męskimi skokami, ale narciarstwem w ogóle. Jeśli jakiś kraj stara się o przyznanie organizacji dużej imprezy, a nie dba o skoki kobiet, jak inne kraje mogą głosować na tego kandydata? Skoki narciarskie kobiet poszły znacznie dalej niż na przykład biathlon kobiet. Anette Sagen została trzy lata temu wybrana trzecią najbardziej znaną kobietą w Norwegii - po naszej byłej wicepremier oraz księżniczce Mette-Marit. Skoki narciarskie przedstawiają sobą ogromny potencjał - i osobiście uważam, że skoki kobiet są naprawdę interesujące. Skoki narciarskie jako sport są właściwie lepsze dla dziewcząt, ponieważ chodzi o estetykę, o rytm, równowagę. Jestem zdania, że kobiety mają lepsze wyczucie rytmu, balans przynajmniej tak dobry jak mężczyźni, a w kwestii estetyki biją mężczyzn na głowę.

Skokinarciarskie.pl: Wielu ludzi pracujących w skokach narciarskich, jak trenerzy czy działacze, jest generalnie przeciwnych skokom kobiecym - jednym z argumentów jest kwestia bezpieczeństwa, ponieważ z powodu warunków fizycznych kobiety potrzebują większych prędkości, by skakać tak daleko jak mężczyźni...

C.B.B.: Ludzie mogą mówić, co im się podoba. Dla mnie osobiście brzmi to jak gadanie starych facetów. Tą drogą w żaden sposób nie pójdzie się w przyszłość. Według mnie właściwa droga to stwierdzenie, że jeśli potrafimy rozwinąć tę dyscyplinę także dla kobiet, to oznacza, że jesteśmy naprawdę dobrzy. Chciałbym, by w skokach narciarskich w ogóle było znacznie więcej kobiet i dziewcząt, ponieważ to mogłoby przyspieszyć rozwój. Poważnie sądzę, że kobiety byłyby znacznie lepsze jako sędziowie, ponieważ mają lepsze poczucie estetyki od mężczyzn. Gdyby zagwarantować dziewczętom kursy sędziowskie, podniosłoby to poziom sędziowania. W tej chwili 99% sędziów skoków to starsi panowie, a poziom ich pracy może jest dobry, ale może mógłby być lepszy. Widzieć kobiety i mężczyzn pracujących razem - to świadczy o pozytywnym rozwoju. Jeśli skoki są tak specyficzną dyscypliną, że nie jest to możliwe - okej, zobaczymy.

Skokinarciarskie.pl: Czy zechciałbyś powiedzieć coś o sobie samym i swojej rodzinie? Czy jako skoczek kontynuowałeś tradycje rodzinne?

C.B.B.: Mój ojciec był skoczkiem, to dzięki niemu zainteresowałem się i zakochałem w skokach narciarskich. Ojciec wciąż trenuje dzieci w naszej rodzinnej miejscowości, skoki to jego życiowe powołanie. Mam nadzieję, że w jego wieku moje życie wciąż będzie zawierać skoki. Ja sam mam dwoje dzieci - córka ma trzynaście lat, syn dziesięć. Oboje próbowali skakać na nartach, w tej chwili tylko mój syn trochę się tym zajmuje. Jako że ma dopiero dziesięć lat, mówię mu, żeby robił to, na co ma ochotę. Na razie bardziej interesuje go piłka nożna. Sądzę jednak, że byłby bardzo dobrym skoczkiem z uwagi na budowę ciała.

Skokinarciarskie.pl: Czy masz jakieś hobby poza skokami? Czy wystarcza ci na coś czasu?

C.B.B.: Niektórzy mogliby powiedzieć, że skoki są całym moim życiem. Mam dobrych przyjaciół, którzy w ogóle się nie interesują skokami. Grywam z nimi trochę w golfa, wyjeżdżamy wspólnie raz w roku. Jestem szczęśliwym człowiekiem, którego życie obraca się wokół hobby. Znam ludzi, którzy poświęcają cały swój wolny czas skokom - czy jako kibice, czy na jakąś pracę z tym związaną. Jestem dumny, że sam jestem związany ze sportem, w którym działają tacy ludzie. Ma to duże znaczenie dla nas, którzy coś na sporcie zarabiamy. Jest to też jakaś oznaka przywiązania. Znam ludzi, którzy pracują wolontariacko dla skoków, kiedy tylko mogą, także swoje urlopy wykorzystują na pracę przy skokach. Kiedy o tym myślę, jest mi znacznie łatwiej każdego dnia wychodzić do pracy - bo wiem, że ja także pracuję dla tych ludzi.

Skokinarciarskie.pl: To trochę jak my, redaktorzy Skokinarciarskie.pl, którzy pracujemy jedynie z powodu naszej pasji, jaką są skoki - we własnym wolnym czasie i za własne pieniądze...

C.B.B.: Taka świadomość jest przyjemna. Odczuwam jeszcze większe przywiązanie do skoków, kiedy wiem, że są ludzie, którzy naprawdę chcą coś robić, ponieważ ja sam dodatkowo zarabiam tym, co robię. W dniu, gdy zapomnę o tym albo zapomnę mówić ludziom, którzy mnie otaczają, jak bardzo istotną jest to sprawą, będę musiał poszukać innej pracy. Albo zastanowić się nad tym, w jaki sposób wykonuję swoją pracę. Ponieważ o to tak naprawdę chodzi. Bez wolontariuszy, bez zainteresowania ludzi - takich jak Wy - czym by naprawdę były skoki? Jakąś głupią, niewielką, specyficzną dyscypliną sportu - wciąż fajną dla tych, którzy ją uprawiają, ale wówczas musieliby startować za własne pieniądze. Mam nadzieję, że kiedyś będę w stanie podziękować tym wszystkim ludziom, ponieważ to jest moim marzeniem. W Norwegii nazywamy ich bohaterami zwykłego dnia, to ci ludzie, których nigdy nie widać po tej lepszej stronie obiektywu. To oni są prawdziwymi bohaterami, którzy chcą pracować z powodu czegoś, co kochają. Nikt im za to nie płaci. Chłopcy, wokół których wszystko się kręci, mogą wyglądać jak bohaterowie, ale są jedynie "produktami" pracy bohaterów. Oni są jedynie szczęściarzami. Bohaterami są ludzie jak Wy albo jak ci, którzy budują skocznie dla dzieci - my nimi nie jesteśmy.

Skokinarciarskie.pl: Jakie masz oczekiwania wobec drużyny podczas Turnieju? Czy stawiacie sobie jakieś cele?

C.B.B.: Chcemy kreować nowe, niezapomniane chwile - o to chodzi w sporcie. Sport tak naprawdę nie jest ważny, jest jakąś drobnostką, głupotką - jest jednak w stanie dostarczać niezapomnianych wrażeń zarówno tym, którzy go uprawiają, jak i tym, którzy go oglądają. Do tego dążymy. Chcemy także dbać o nasze tradycje, co oznacza, że chcemy być narodem, który liczy się w skokach narciarskich - może liczy się najbardziej, ponieważ skoki pochodzą z Norwegii. No, w każdym razie tak lubimy mówić. (śmiech) Musimy więc cały czas być w grze. Naszym celem jest być zawsze najlepszymi czy walczyć z najlepszymi. Nie możemy jednak mówić: "Chcemy wygrać Turniej" czy "Chcemy być w trójce najlepszych" - to tak naprawdę nie ma znaczenia, ponieważ jak długo walczymy, jak długo w każdym konkursie staramy się o podium, mamy dwóch czy trzech zawodników w dziesiątce i może jeszcze dwóch więcej w trzydziestce, wtedy możemy mówić, że jesteśmy silni. Teraz robimy wszystko, co możemy, by być lepszymi niż Austria. Są naprawdę bardzo, bardzo, bardzo dobrzy - i jeśli uda się nam ich pokonać, będziemy szczęśliwi. Nie dlatego, że ich nie lubimy, ale dlatego, że mamy bardzo wiele szacunku dla najlepszej drużyny w skokach narciarskich.

Skokinarciarskie.pl: Ostatnie pytanie: czego sobie życzysz na ten rok?

C.B.B.: Nie jestem dobry w życzeniach. Chciałbym być bardziej skromną osobą. Chciałbym też sprawić, by chociaż kilka z tych osób, które pracują dla skoków z pasji, poczuło, że są naprawdę ważne. Byłbym wówczas szczęśliwy.

Skokinarciarskie.pl: Tego życzymy i dziękujemy za rozmowę.



Rozmawiały: Katarzyna Clio Gucewicz i Sonja Kołaczkowska.







Typuj wyniki i wygrywaj nagrody!
« styczeń 2008 - wszystkie artykuły
Komentarze
Mart
swietny wywiad :D jestem pod ogromnym wrazeniem CBB, nie myslalam, ze az taki rozmowny jest z niego osobnik :) i jaki zadowolony na zdjeciach :) pozdrawiam
(05.01.2008, 00:51)
myszka55.sabcia
Żaneta ale to naprawde bardzo ciekawe:)
(05.01.2008, 00:02)
Moppi
Swietny wywiad, wychodzi na to, ze ten Clas Brede Braathen to bardzo inteligentny facet. Szczegolnie podoba mi sie jego zdanie na temat skokow kobiet i pracy przy skokach.
(04.01.2008, 21:48)
Żaneta
może kiedyś to przeczytam jak będzie mi się bardzo, ale to naprawdę bardzo nudziło:))
(04.01.2008, 15:00)
myszka55.sabcia
". Na przykład Wy, Polacy,..." milo z jego strony..ale czy ladnie tak klamac?:P :D

"pracujemy jedynie z powodu naszej pasji, jaką są skoki - we własnym wolnym czasie i za własne pieniądze..."
i za to bardzo dziekujemy!!:D


jak zwykle ciekawy wywiad:) i ciesze sie ze wreszcie o Norwegach a nie ciagle o Finach:)
(04.01.2008, 12:06)
dawdzior
To była niezła rozmowa między redaktorami Skokinarciarskie.pl a Clasem Brede Braathenem. :):):)
(04.01.2008, 12:01)
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby komentować:
Kategorie użytkowników
niezarejestrowany
zarejestrowany
redaktor
VIP
Clas Brede Braathen:
Clas Brede Braathen: "Bez radości wszystko traci znaczenie"

Clas Brede Braathen: "Bez radości wszystko traci znaczenie"

Przekaż 1,5% podatku na rehabilitację syna naszego redaktora - Adam Mysiak
Reklama
Typer - typuj wyniki skoków narciarskich
Reklama
krzesła biurowe Warszawa
Cookies
Ten portal korzysta z plików cookies w celu umożliwienia pełnego korzystania z funkcjonalności serwisu, dopasowania reklam oraz zbierania anonimowych statystyk.
Obsługę cookies możesz wyłączyć w ustawieniach Twojej przeglądarki internetowej.
Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Administratorem danych osobowych, udostępnionych przez Klienta, jest 10 OFFICE Paweł Stawowczyk. Dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie w celu identyfikacji użytkowników piszących komentarze, w celu obsługi konkursów, w celu wysyłki wiadomości drogą mailową itp. i nie będą w żaden inny sposób archiwizowane, gromadzone lub przetwarzane.
Publikowane materiały mogą zawierać Piksel Facebooka i inne technologie śledzenia, stosowane za pośrednictwem stron internetowych osób trzecich.
ukryj ten komunikat na stałe »
copyright © 2000-2024 10office.pl
Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Facebooku Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Twitterze RSS na Skokinarciarskie.pl - newsy o skokach narciarskich