Drużyna niemiecka zdecydowanie zwyciężyła w otwierającym sezon 2014/2015 drużynowym konkursie w Klingenthal. Pod nieobecność Kamila Stocha Polacy nie awansowali do finału, przegrywając o 0,1 punktu z Austrią...

Pierwszy w tym sezonie konkurs rozpoczął Anders Johnson. Startujący z 22. belki Amerykanin skoczył tak, jak można było się spodziewać - nie zachwycił (111,5 m). Podobną odległość uzyskał Federico Cecon (113,5 m), jednak dużo lepiej spisał się trzeci na liście startowej Ilmir Hazetdinow (121 m).

Pierwszego skoku za czerwoną linię doczekaliśmy się w wykonaniu Killiana Peiera. Szwajcar poleciał na odległość 127 metrów, czym wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Nie na długo, bowiem po chwili jeszcze lepiej spisał się Jarkko Määttä (131,5 m) - teraz to Finlandia była na czele.

A to nie był koniec... wkrótce na rozbiegu pojawił się Jakub Janda. Niezwykle doświadczony Czech w niezłym stylu uzyskał 133,5 metra - to dawało podopiecznym Richarda Schallerta prowadzenie. Jeszcze dalej wylądował Reruhi Shimizu, jednak po lądowaniu na 137 metrze Japończyk zachwiał się - to nie pozostało bez wpływu na noty za styl. Japonia zajmowała drugie miejsce, zaledwie pół punktu za Czechami.

Jednymi z faworytów imprezy byli Norwegowie, wśród których pierwszy skakał Rune Velta. 130,5 metra było solidnym występem, dającym w tej chwili trzecie miejsce. Na prowadzeniu znaleźli się za to Polacy - 135 metrów Piotra Żyły, na dodatek w dobrym stylu, dawało 5,1 punktu przewagi nad Czechami.

I tak pozostało do końca pierwszej kolejki - nie wyprzedzili nas Słoweńcy (129 m Jurija Tepesa), Niemcy (131 m Markusa Eisenbichlera) i Austriacy (134 m Stefana Krafta - zaledwie punkt za Polakami).


Przed drugą kolejką rozbieg skrócono do 21. bramki. W tej grupie pozytywnie zaskoczył Daniele Varesco. Podopieczny trenera Bernardiego uzyskał 125,5 metra, co - biorąc pod uwagę poziom Włochów prezentowany w ostatnich latach - było niezłym rezultatem. Kolejny na liście startowej Denis Korniłow lądował pół metra dalej.

Fanów fińskich skoczków z pewnością ucieszył rezultat kolejnego z podopiecznych Janiego Klingi. Sami Niemi poleciał bowiem na odległość 131,5 metra - Finowie więc prowadzili, a na dodatek nie dali się pokonać Czechom (126,5 m Antonina Hajka).

Lepszy rezultat od Finów uzyskali za to Japończycy, których w drugiej grupie reprezentował Daiki Ito (133,5 m). Bliżej lądował Anders Jacobsen (129 m), tym samym Norwegowie znaleźli się za Finlandią i Japonią.

Prowadzenie uzyskane po pierwszej kolejce przez Piotra Żyłę utraciliśmy po skoku Stefana Huli. Zawodnik ze Szczyrku uzyskał 126,5 metra - plasowaliśmy się więc na drugim miejscu, tracąc niemal dziesięć punktów do Japończyków.

Licznie zgromadzona na Vogtland Arena publiczność wrzała, gdy na odległość 132 metrów leciał ich reprezentant, Richard Freitag. Po dwóch skokach drużyna niemiecka była bowiem na czele. Prowadzenia nie mogła im odebrać Austria - Andreas Kofler spisał się bardzo słabo (zaledwie 122,5 metra i ósme miejsce podopiecznych Heinza Kuttina).


W trzeciej grupie pierwszy godny uwagi skok oddał Władisław Bojarincew. 130,5 metra dawało nowemu trenerowi Rosjan, Matjazowi Zupanowi, powody do zadowolenia. Po nieco krótszych skokach Gregora Deschwandena (127 m) i Anssiego Koivuranty (128 m) lepszą próbę zanotował Jan Matura (131,5 m).

Fenomen - takie słowo przychodzi do głowy przy próbie opisania występu Noriakiego Kasaiego. Niezmiernie doświadczony Japończyk poleciał na odległość 136,5 metra, a jego zespół prowadził z przewagą niemal dwudziestu punktów nad Czechami.

Pół metra bliżej lądował Anders Fannemel, jednak jego rezultat okazał się nieco lepszy po dodaniu not za styl. Norwegowie plasowali się na drugim miejscu, przegrywając z Japończykami o ok. dziewięć punktów.

Kolegów z drużyny i polskich kibiców zawiódł Dawid Kubacki - skoku na odległość 121 metrów z pewnością nie można było zaliczyć do udanych. Pewnym usprawiedliwieniem mogło być pogorszenie warunków - wiatr wiał w plecy z siłą ok. 0,5 metra na sekundę, a więc trochę mocniej niż wcześniej.

O jak najlepszy rezultat walczyli gospodarze - w trzeciej grupie reprezentował ich Andreas Wellinger. Sympatyczny zawodnik uzyskał 133,5 metra - Niemcy prowadzili. Kończący kolejkę Michael Hayboeck doleciał tylko do 124 metra, a Austriacy zajmowali dopiero ósme miejsce, plasując się za Finami i tuż przed Szwajcarami oraz Rosjanami!


Pierwsze skoki ostatniej kolejki nie zachwycały - to zmieniło się o 180 stopni przy występie Simona Ammanna. Utytułowany Szwajcar poleciał na odległość aż 143,5 metra, przywracając swojemu zespołowi szanse na awans do finału.

Zaskakująco dobrze spisał się również Lauri Asikainen - 141 metrów potwierdziło awans Finów do drugiej serii. To sprawiło, że sędziowie zdecydowali się na skrócenie rozbiegu o dwie bramki.

Niespodzianki nie było za to w przypadku Romana Koudelki - Czech doskonale spisywał się tutaj już wczoraj, nie inaczej było i tym razem - 141,5 metra dało podopiecznym Richarda Schallerta pierwsze miejsce.

Dobre, ale - mimo wszystko - nieco słabsze skoki oddali Taku Takeuchi (135 m - prowadzenie Japonii) i Anders Bardal (133,5 m - drugie miejsce dla Norwegów). Dużo bliżej wylądował Jan Ziobro - 121,5 metra dawało szóste miejsce. To oznaczało, że prawdopodobnie Polaków zabraknie w finale...

Awans do drugiej serii zapewnili sobie za to Słoweńcy (129 m Petra Prevca - piąte miejsce Słoweńców) i Niemcy (130,5 metra Severina Freunda, druga lokata zaledwie 0,4 punktu za Japończykami).

W ostatnim skoku Gregor Schlierenzauer walczył z Polakami o udział w finale. Austriak nie zachwycił - 125 metrów przy lekkim wietrze w plecy dało podopiecznym Heinza Kuttina zaledwie 0,1 punktu przewagi nad zespołem Łukasza Kruczka!


Przed drugą rundą belka startowa powróciła do 21. belki. O ile rozpoczynający finał Killian Peier skoczył średnio (126 m), to kolejny na liście Jarkko Määttä spisał się znakomicie (134 metry). Bliżej lądowął Jakub Janda (127,5 m), jednak Czesi i tak wyprzedzali Finów - choć zaledwie o 1,1 punktu.

Reprezentujący w pierwszej grupie prowadzących Japończyków Reruhi Shimizu uzyskał 130 metrów. To było za mało, aby po piątej kolejce obronić pierwsze miejsce. Ku radości gospodarzy świetnie spisał się bowiem Markus Eisenbichler - Niemiec wylądował aż na 142 metrze, a niższe noty za styl nie miały już większego znaczenia. To dawało podopiecznym Wernera Schustera 17,4 punktu przewagi nad Japończykami.


Druga grupa od początku nie zachwycała długością skoków - Luca Egloff (118 m), Sami Niemi (121 m) i Antonin Hajek (123,5 m) nie potrafili dolecieć do punktu K. Sytuacja zmieniła się po skoku Daiki Ito - Japończyk uzyskał 135 metrów i wyprowadził swój zespół na czoło.

Za czerwoną linią, ale nie tak daleko, lądowali Anders Jacobsen (127 m) i Robert Kranjec (128,5 m). Kolejny świetny rezultat uzyskał za to Richard Freitag (136,5 m) - to pozwoliło Niemcom powiększyć przewagę nad Japończykami.


Siódmą kolejkę od mocnego uderzenia rozpoczął Gregor Deschwanden. 132,5 metry były dla Szwajcara wyraźnie lepszym wynikiem od tego uzyskanego w pierwszej serii. Mniej więcej w tym samym miejscu (132 m) lądował Anssi Koivuranta. Na odległość 128 metrów poleciał Jan Matura - Czesi byli za Finami.

Kolejny daleki skok do swojego portfolio dorzucił Noriaki Kasai. 136 metrów dawało Japończykom prowadzenie, którego nie utracili mimo niesamowicie dalekiego lotu Andersa Fannemela (aż 144 metry w lekko sprzyjających warunkach).

Skokiem na odległość 134 metrów Czechów wyprzedzili Słoweńcy - za sprawą Jerneja Damjana. Jeszcze ciekawsze rzeczy działy się chwilę później - 139,5 metra Andreasa Wellingera znacząco przybliżyło Niemców do końcowego triumfu. Niemal na drugim biegunie (tylko przed Szwajcarami) byli Austriacy i Michael Hayboeck (127 metrów).


Ostatnia grupa, tak jak już się przyzwyczailiśmy, startowała (z dwudziestej belki) w zmienionej kolejności - odwrotnej do miejsc zajmowanych po siedmiu kolejkach. Rozpoczął ją Simon Ammann - i zrobił to dobrze, lądując na 136 metrze. Po skoku Gregora Schlierenzauera (129,5 m) okazało się, że Szwajcarzy wyprzedzili podopiecznych Heinza Kuttina - ci zajęli ósmą lokatę.

Po raz kolejny rewelacyjnie spisał się Roman Koudelka. Czech uzyskał aż 143 metry, a jego zespół zdecydowanie wyprzedził Szwajcarów. Przed podopiecznymi Richarda Schallerta znaleźli się za to Słoweńcy - to za sprawą pięknego lotu Petra Prevca (139 metrów).

Zaskakująco dobry występ Finów przyklepał Lauri Asikainen. 141,5 metra dało podopiecznym Janiego Klingi nieznaczną, bo niespełna trzypunktową, przewagę nad Słowenią - a tym samym pewne miejsce w końcowej czwórce konkursu.

Już wkrótce miejsca na podium mogli być za to pewni Norwegowie (137 metrów Andersa Bardala) i Japończycy (134,5 m, które uzyskał Taku Takeuchi). Zwycięstwo należało jednak do gospodarzy - Severin Freund postawił przysłowiową kropkę nad "i", lecąc na odległość 135 metrów.



klasyfikacja generalna Pucharu Świata »