Zawody PŚ w Lillehammer rozpoczęli reprezentanci gospodarzy z 11 belki. Tom Hilde uzyskał z niej 95 metrów, jednak szybko oddał prowadzenie na rzecz Andreasa Koflera (97 m).

Do czołówki dołączyli inni znani skoczkowie z niskimi numerami startowymi m.in. Andreas Wank, który uzyskał 97 metrów i to po nim obniżono rozbieg do 10. belki. Nowym liderem by za to Richard Freitag wracający po kontuzji. Niemiec uzyskał 94,5 metra.

Pierwszy z Polaków na belce pojawił się Stefan Hula. Jak prawie zawsze - znów zawiódł lecąc 84 metry.

Przed skokiem Andersa Bardala jury powróciło do wyższego rozbiegu. Norweg uzyskując 97 metrów wyprzedzał Freitaga o 1,6 punktu!

Później zawodnicy lądowali około 95 metra. Mieli małą stratę do lidera, ale nie mogli go przegonić. Nie dokonał tego także świeżo upieczony rekordzista skoczni - Karl Geiger. Niemiec lądował na 95,5 metra, co dało mu dalsze miejsce.

Z 33. numerem na belce pojawił się Kamil Stoch. Drugi z Polaków niestety nie spisał się dobrze. 91,5 metra to było znacznie poniżej oczekiwań... Do poziomu dostosował się Jan Ziobro - tylko 86,5 metra.. Wiatr zaczął przeszkadzać tylko Polakom, bo Prevc skoczył zdecydowanie lepiej - 93 metry, a Severin Freund aż 9 metrów, co dało Niemcowi trzecie miejsce.

Metr dalej od Freunda lądował Robert Kranjec. Słoweniec dzięki temu znalazł się przed swoim poprzednikiem. Także Maciej Kot spisał się znakomicie - 98,5 metra. Dobre warunki wietrzne dały mu jednak 5. miejsce.

Przed skokiem Piotra Żyły mieliśmy Kota i Stocha w finale. Piotrek uzyskał tylko 92,5 metra i to nie dawało mu pewnego awansu... Musiał czekać na słabsze skoki rywali. Wśród nich znaleźli się niespodziewanie Jurij Tepes i Thomas Morgenstern!

Znacznie lepiej skoczył Taku Takeuchi. 99 metrów dało Japończykowi prowadzenie w konkursie. Chwilowe... bo Gregor Schlierenzauer zdeklasował rywali lecąc aż 105,5 metra!!!

Na belce pozostali dwaj młodzieniaszkowie - iderzy PŚ. Marinus Kraus uzyskał 96,5 metra i był dopiero 18-ty, a Krzysztof Biegun skokiem w punkt konstrukcyjny stracił koszulkę lidera... Był dopiero 32-gi i dał Piotrkowi Żyle wystąpić w finale.


W drugiej serii zobaczyliśmy 31 skoczków. Ostatnie miejsce dzierżyli przed finałem Gregor Deschwanden i Piotr Żyła. Z tej rywalizacji lepiej wyszedł Polak, który poleciał z 11. belki na 93 metry.

Po Piotrku kolejnymi liderami byli Wolfgang Loitzl (91 m), Kamil Stoch (95 m) i Daiki Ito (95,5 m).

Długo nikt nie mógł pokonać Japończyka. Blisko byli Tom Hilde i Vincent Descombes Savoie, ale obaj znaleźli się tuż za liderem. Dopiero Marinus Kraus dokonał tego lotem na 94,5 metra. Niemiec znacznie przesunął się w klasyfikacji. Pokonał go dopiero Noriaki Kasai skokiem na 96 metr.

Czołową dziesiątkę otwierał Andreas Kofler. 94 metry nie dały mu jednak proawdzenia. 2,5 metra dalej lądował Rune Velta, przy wysokich notach za styl. Norweg wyszedł na prowadzenie!

Tuż po nim zaprezentował się Maciek Kot. Liczyliśmy na niego i udało się. Polak poszybował 99 metrów i to on znalazł się na prowadzeniu.

Jeszcze dalej lądował Andreas Wellinger - 103,5 metra. Niemiec miał jednak kłopoty przy lądowaniu i nie pokonał naszego reprezentanta. Kolejny z Niemców - Severin Freund lądował nieco bliżej - 98 metrów i spadł za dwóch swoich poprzedników.

Konkurs nabrał rumieńców. Robert Kranjec miał lepsze warunki wietrzne, przy których lądował na 97,5 metra i też stracił swoją pozycję. Powracający po kontuzji Richard Freitag udowodnił, że nie zapomniał jak się skacze - 101 metrów. Niemiec wyprzedził Polaka i miał chrapkę na podium zawodów.

Utrudnić mu to zamierzał reprezentant gospodarzy - Anders Bardal. Niestety Norweg po skoku na 99 metr spadł za Niemca, ale wyprzedził Maćka Kota.

Tyko Taku Takeuchi mógł zagrozić Schlierenzauerowi. Japończyk poleciał na 100,5 metra i miał już pewne 2. miejsce. Austriak musiał skoczyć 96 metrów. Udało się wylądować metr dalej i 52. zwycięstwo w Pucharze Świata stało się faktem. Był także liderem klasyfikacji.


klasyfikacja generalna Pucharu Świata »
wirtualna klasyfikacja Światowej Listy Rankingowej (WRL) »