Drugi konkurs tego sezonu odbył się już na dużej skoczni w Lillehammer. Przez kwalifikacje przebrnęło 51. zawodników. Wśród nich był komplet Polaków, co napawało optymizmem po fatalnym starcie dzień wcześniej.

Pierwsze skoki z 10. belki oddali reprezentanci gospodarzy w sile pięciu. Najlepszy z nich okazał się Tom Hilde, który lądował na 134,5 metra. Jego koledzy także spisali się bardzo dobrze, skacząc w granicach 130 metrów.

Pierwszy z Polaków, mimo zapowiedzi naszego trenera, że ma dobrą formę, nie udał się. 121 metrów Kłuska nie dawało szans na drugi skoki. Podobnie było z Piotrkiem Żyłą - tylko 122,5 metra. Nieco lepiej spisał się Krzysztof Miętus - 128,5 metra. Mieliśmy nadzieję, że wejdzie do II serii.

Po kilkunastu słabszych skokach wreszcie Jurij Tepes poleciał dalej - 137,5 metra i był nowym liderem. Bardzo ładnie szybował też Denis Kornilov - 134 metry. Rosjanin był jednak za Tepesem i Hilde.

Tuż po nim zaprezentowali się kolejni Polacy. Dawid Kubacki uzyskał 122,5 metra, a Kamil Stoch lądował sześć metrów dalej i podobnie jak Miętus musiał czekać na to co zrobią rywale.

Jak powinno się skakać pokazał Reruhi Shimizu. 134,5 metra dawało Japończykowi 3. miejsce. Jeszcze dalej lądował Andreas Stjernen (136 m). Norweg zajmował pozycję vice-lidera.

O skoku Maćka Kota nie ma nawet co pisać... Najlepiej zapomnieć i czekać na poprawę za tydzień.

Kolejnym zawodnikiem, który dołączył do czołówki był 40-letni Noriaki Kasai (136,5 m). Tracił do Tepesa tytlko 0,4 punktu... W czubie tabeli zmieścili się też Jaka Hvala (134,5 m), Wolfgang Loitzl (134 m), Richard Freitag (134,5 m), Taku Takeuchi (135 m) i Simon Ammann (135,5 m). Szwajcar zajmował pierwszą pozycję dzięki wysokim notom za styl.

Szybko jednak nowym liderem został Gregor Schlierenzauer po skoku na 141 metrów! Noty jednak nie miał drastycznie wyższej od konkurentów.

Przed skokiem Fannemela obniżono rozbieg. Mimo tego uzyskał on 140 metrów i ku uciesze kibiców pod skocznią był przed Austriakiem.

Na kolejne skoki znów podniesiono rozbieg. Andreas Wellinger poleciał z niego na 132 metry i nie tracił wiele do ścisłej czołówki. Choć nie było tak dobrze jak dzień wcześniej. Z kolei Anders Jacobsen ponownie na życzenie trenera skakał z niższej belki. Poleciał na 133,5 metra i zajmował 4. miejsce. Tuż po nim zaprezentował się Anders Bardal. Obrońca kryształowej kuli lądował na 134 metrze i był tuż przed Jacobsenem.

Thomas Morgenstern także skoczył przyzwoicie - 135 metrów i nadal miał szanse na podium i zwycięstwo, z kolei Severin Freund spalił swój skok lądując na 122,5 metra i ledwo zmieścił się w II serii.



W drugiej serii oglądaliśmy tylko jednego Polaka. Wbrew prośbom Adama Małysza na antenie Eurosportu trzeba jednak skrytykować postawę naszych reprezentantów... Koń jaki jest każdy widzi. Skoro inne państwa potrafią przygotować formę na początek zimy, to znaczy, że my mamy złego trenera i ośmielam się oficjalnie go skrytykować. Co roku mamy to samo tłumaczenie...

Miętus uzyskał w swojej drugiej próbie 125,5 metra i to jakby było potwierdzeniem moich słów.

Pierwszy skok powyżej 130 metra uzyskał Severin Freund 131,5 metra. Niemiec mógł jednak pożegnać się z żółtym plastronem lidera PŚ.

Kolejnym liderem wg komputera został Manuel Fettner po skoku na 128,5 metra. W międzyczasie popsuł się jednak system przyznawania punktów i zawodnicy dostawali po 60 punktów za styl... Musieliśmy przerwać naszą relację live.

Tymczasem skoki kolejnych zawodników były dość słabe. Tom Hilde uzyskał 127,5 metra i także nie wyglądało aby był liderem. Mimo tego Freund ustąpił mu miejsca na pozycji dla tymczasowego lidera.

Wątpliwości nie było przy skoku Petera Prevca. 133 metry dawały mu prowadzenie jednak tylko chwilowe. Lepszy był jego rodak Jaka Hvala. Potem znów pojawiły się problemy techniczne i postanowiono o przerwie w konkursie.

Nie wiadomo było czy Loitzl i Tepes wyprzedzili Hvalę. Komputer cały czas szwankował. Na pewno natomiast Anders Jacobsen skokiem na 135,5 metra okazał się lepszy od komputera i rywali. Miał pewne 6. miejsce.

Tylko metr bliżej lądował Anders Bardal i znów nie wiadomo było, który z Norwegów prowadzi. Podobnie było z Ammannem, który uzyskał 134 metry a wg komputera dostał od sędziego włoskiego 13,5 punktu...

Przyszedł czas na czołową trójkę. Thomas Morgenstern poleciał na 134 metr, jednak duża przewaga z 1. serii dawała pewność, że jest on nowym liderem. Szybko jednak Schlierenzauer wybił mu z głowy zwycięstwo lecąc na 137 metr.

Publiczność liczyła zatem na Fannemela. Niestety Norweg nie wygrał konkursu lecąc na 134 metry. Schlierenzauer wygrał 41. konkurs Pucharu Świata.


klasyfikacja generalna Pucharu Świata »
wirtualna klasyfikacja Światowej Listy Rankingowej (WRL) »