Zaloguj się
Kalendarz zawodów
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
czerwiec 2025
Najbliższe zawody
kalendarz na przyszły sezon
nie został jeszcze zatwierdzony

CZWARTEK:


Przyjazd, zachwyt widokami z Gubałówki po zmroku, kupuję fińską flagę trochę większą od tej, którą przywiozłam. Wielkie zakupy w markecie, aż się nam z koszyka wysypuje ku uciesze kasjerki i zaskoczeniu reszty klientów ;] . Gdy Kaśka dzwoni, widzę zawodnika - Słoweniec, zdaje się, że Peterka (chyba, że ktoś jeszcze ma takie włosy?). Hmmm....tylko jeden?? A gdzie reszta??? Gdzie niemieccy dziennikarze, trenerzy, zawodnicy chociażby Czech?? Dziwne, podejrzane, zupełnie inne od tego co było poprzednio.... Jeszcze niewielu fanów...strach myśleć, co będzie w weekend...

PIĄTEK:
Dzisiaj trening i kwalifikacje. No cóż, jak się człowiek stroi i maluje ;] to mu schodzi czas.. Spóźniłyśmy się, skoki już trwają. Dużo ludzi, ale da się poruszać. Tam, gdzie był kiedyś parking przed skocznią, stoiska z flagami, jedzeniem itd...a jeszcze 2 lata temu zawodnicy tam sobie biegali.. Czas obejrzeć sobie parking i ochronę, a może się jakąś lukę znajdzie? ;) "To ma być parking?! Przecież zmniejszyli im powierzchnie o połowe!!!!" No ale po raz pierwszy zawodnicy dostali boksy, a nie jeden wielki namiot, jak było na wcześniejszych Pucharach. O! Coś biegnie. Młode i nic sobie z tłumu nie robi. Hmmm... Cosik mi fińsko ta mordka wyglada...No tak. Lindstroem. Idziemy po autograf: "Thanks" i za nami kolejka. Jeszcze lubi rozdawać autografy, jeszcze się na niego nikt nie rzuca jak biega.. Przejdzie mu z czasem. Nauczy się trzymać z dala od fanów.
Kaśka zachwycona, wreszcie oglada skoki na żywo. Stoimy na mostku i ogladamy sobie Hannawalda i pozostałych jak się przygotowują. Ooo.. Weissflog....Aż się dziwnie oglada taką sławę..A jak młodo wygląda..nic tylko pozazdrościć. Coraz więcej ludzi, ale da się swobodnie poruszać..nawet nie jest aż tak ślisko. "Maaaaaartiiiiin!!!!" - fanki mnie dobijają, idę poszukać spokojniejszego miejsca..i dobrego punktu na jutrzejsze zawody.
Lasek. Wspaniały śnieg...Już wiem, gdzie sobie Velli biega na treningi ;) Wracam "Drogą pod Reglami". Po drodze mowię "Good luck in competition" Austriakom. Widhoelzl z lekka zaskoczony, ale dziękuje mi z uśmiechem, sekundę po nim to samo robi Horngacher. Hmmm...czyli zawodnicy także i tutaj biegają.... Umawiam się z Kaśką pod skocznią. Omawiamy sytuację. Jednak ten termos to był wyśmienity pomysł, nie ma jak ciepła herbatka :) Po drodze widzimy Jaroslava Sakalę. Nic się nie zmienił odkąd go ostatni raz widziałam "na żywo" a nie w tv. Idziemy moją trasą, ale kwalifikacje się skończyły i żaden zawodnik nie biega. No cóż..Może jutro? Ludzie powoli opuszczają skocznię, trenerzy schodzą do zawodników... Mija nas Hess (tylko kilka autografów, Kaśka ma szczęście ;) ), chwilę później Fijas. Oczywiście Fijas ledwo co idzie otoczony wianuszkiem fanów. Gdzieś dalej dziwne zbiegowisko, podchodzimy bliżej i.. No tak... Mika Kojonkoski jest popularniejszy od niejednego zawodnika. Choć.. nie wszysyc go znaja? "A co to za gość? Chyba terner Czechów czy czegoś takiego". Taak..No nic nie wymagajmy od fanów Małysza zbyt wiele.. Mika rozdaje bardzo wiele autografów, pozwala robić ze sobą zdjęcia..Chyba nieźle się bawi, sądząc po tym uśmiechu.. Rany, jak ja nie lubie tłumów... Podchodzę bliżej, chciałabym mieć jego autograf na zdjęciu sprzed 2 lat..kiedy jeszcze był trenerem Austriaków.. O nie.. Mówi, że zaraz idzie, ja się nie dostanę!! Nic idziemy na chama..przepycham się i podsuwam mu zdjęcie niemal pod nos.. "och..It's something special" słyszę i zostaję obdarowana wspaniałym uśmiechem oraz starannym autografem na zdjęciu. O tak.. Kolejna fotka z autografem do kolekcji :) Chwilę później Kaśka robi sobie z nim zdjęcie i po chwili dzwoni do domu, żeby się tym pochwalić. Wracamy do domu w sumie zadowolone... Kaśka wreszcie zobaczyła zawodników, zdobyła kilka autografów.. Ja tylko 2 ale też jestem całkiem zadowolona.. Moja kolekcja zawsze się powiekszyła..zostało tylko kilku zawodników do pełnej kolekcji.. I to głównie tych "młodzików", perełek tegorocznego i poprzedniego sezonu.

SOBOTA:
Konkurs na szczęście dopiero o 13:45. Będziemy i tak wcześniej, ale przynajmniej wyśpimy się spokojnie. Jak zwykle zbieramy się powoli. Idę z moją kochaną fińską flagą w dłoni. Pod skocznię dochodzimy koło 11. Tłum ludzi zmierza w kierunku Krokwi, z daleka widać zapełnione boczne trybuny. Wyciągamy bilety, zresztą nie my jedne.. Chociaż część osób dopiero je kupuje - organizatorzy jeszcze sprzedają. Podchodzimy, czy może raczej przepychamy się pod wejście. Zator ale cóż..wiadomo, że sprawdzanie biletów idzie powoli... Nagle szok : "Przykro mi, nie wpuszczamy, proszę iść na lewo pod telebim." Jestem zła. Nie ja jedna. Ludzie krzyczą, złoszczą się, że całą Polskę przejechali, bilety kupili wcześniej a tutaj takie coś! Wściekła klnę na czym świat stoi i postanawiam dostać się na skocznię choćby po trupach...Po lewej stronie skoczni idziemy razem z tłumem. Ktoś mówi, że wpuszczają, ktoś inny, że nie.. Jest bardzo ślisko, praktycznie ludzie nie przewracają się tylko dlatego, że nie mają na to miejsca. Ciasno jak w puszce sardynek. Tłum docisnął nas do barierki. Okazuje się, że jednak nie wpuszczają. Kaśka przełazi przez barierkę, chwilę później ja. Prócz nas to samo robi wiele osób. Teraz zostają do sforsowania tylko schody...Jest bardzo ślisko, trzeba trzymać się barierek, inaczej marne szanse...Kiedy jesteśmy już praktycznie na górze słyszę: "O, przyjechały do nas dziewczyny z Finlandii" Zła na cały świat warczę "Nie, z Polski!" Słyszę gwizdy i okrzyki "To co to k.. za flaga?!" Zaciskam zęby i próbuje utrzymać równowagę. Kawałek dalej próbujemy stanąć na..hmm...trybunach powiedzmy... Na szczęście widzę znajomego z Krakowa.. Kaśkę upycham koło niego, sama staję metr dalej, kurczowo trzymając się plecaka jakiegoś chłopaka stojącego przede mną... Pół stopy mam na krawężniku śliskim od lodu, drugie pół w powietrzu..jakieś 2-3 cm nad tym, co kiedyś było śniegiem... Ludzie idący wyżej pchają mnie, całą uwagę skupiam na tym, żeby się nie przewrócić, nie wiem nawet kto skacze, nie widzę skoczni (nie przepraszam.... mam całkiem dobry widok.. widzę próg i napis "ZAKOPANE"... po prostu idealne miejsce do obserwowania zawodów). Ciągle popychają mnie ludzie idący wyżej, choć przecież już nie ma tam miejsca... Kiedy mało co nie upadam, pociągnięta przez kogoś, łapie mnie facet stojący obok.. w sumie dzięki niemu jakoś udało mi się ustać na nogach.. Za moimi plecami zaczyna się horror...Śniegu już nie ma. Został sam lód. Przeźroczysty i błyszczący jak szkło. Ludzie klną, przewracają się, niektórzy żartują, że trzeba było wziąć sprzęt alpinistyczny albo kilo soli i sypać przed sobą. NIKT nie przypuszczał, że będzie coś takiego. Lód na całym przejściu, a nie tylko łacha pośrodku..
Zaczyna się konkurs. Facet obok zaczyna mnie denerwować. Przy każdym zawodniku krzyczy na całe gardło: "Spadaj!! Spaaaaadaj!!!" Tia. Ktoś coś mówił, jaką to mamy wspaniałą publiczność? Skaczą Finowie, więc macham flagą. Taak... coś marnie im dzisiaj idzie, może Matti skoczy lepiej? Słyszę złośliwe komentarze, czuję złe wspomnienia, nagle słyszę jakiś dziwny dzwięk zakończony brzydkim "Plask!". Na kurtce człowieka przede mną pojawia się plama od uderzenia bananem. Zaciskam zęby. Nie mam złudzeń, to było we mnie, jako jedyna w zasięgu nie mam polskiej flagi, nie szaleję, nie krzyczę, że zawodnicy mają spadać z progu. Nie oglądam się nawet, nie będę ryzykować afery z jakimś młodym "bysiem" i jego podpitymi kumplami, jakich pełno wokół. I nagle..słyszę i uszom nie wierzę... Ci, co oberwali zorientowali się, kto rzucał. Okazało się... Starszy pan z wnuczkiem... A podobno to młode pokolenie jest niewychowane... Ale jak ma być wychowane, skoro ma TAKIE wzorce...
Skacze Hannawald.. Rozpoczyna się długa seria gwizdów, złośliwych okrzyków itd... Kto oglądał transmisje, wie jak to wyglądało. Cicho szepcę do siebie: "no dalej Sven, na przekór tym idiotom, skocz daleko". No i skoczył. Całkiem ładnie. I zdecydowanie lepiej od Małysza. Ach, jaki to był jęk zawodu..Małysz nie wygrał 1 serii....A ja całkiem szczęśliwa po skoku Mattiego. Tak bardzo bym chciała, żeby wygrał cały konkurs.
W przerwie udaje się nam napić ciepłej herbaty. Raz jeszcze błogosławimy matkę Kaśki za pomysł z termosem. Drugą serię ogladam z lepszego miejsca: widzę telebim i większość skoczni. Jednak jest mi tak zimno i stoję w tak niewygodnej pozycji, że nawet nie bardzo jak mam machać flagą.
JEST!!!!!!!!!!!!!!!!! MATTI WYGRYWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rozpycham się i choć mi niewygodnie wymachuję ile sił moją niedużą fińską flagą.. Gość od "spadania" poklepuje mnie po ramieniu i łaskawie mówi: "A nawet go lubię, to niech sobie wygrywa".
Najgorsze teraz przed nami. Trzeba ZEJŚĆ po tym czymś co jest żywym uosobieniem najbardziej śliskiego lodu jaki w życiu widziałam. Królestwo za łyżwy.. Stoimy w miejscu, pozwalamy przewalić się największemu tłumowi. Nagle jakieś krzyki tuż obok nas. Jakiś młody, pijany chłopak uderza starszego mężczyznę. Kaśka go uspokaja. Gość posądza staruszka o próbę kradzieży, podczas gdy on po prostu chwycił się chłopaka, nie chcac się przewrócić pod naporem tłumu.. Koszmar. Ludzie przewracają się, rodzice próbują łapać dzieci... Część osób po prostu ześlizguje się z dużą prękością wiedząc, że wyhamują na osobach stojacych niżej, na mostku, gdzie chyba nie ma takiego lodu... Decydujemy się zejść niżej, idziemy tuż na granicy lodu...Czasem się ślizgamy.. Dla mnie to droga przez mękę, idę na sztywnych nogach modląc się, żeby tylko się nie wywrócić. Udaje się nam w końcu zejść do poziomu trybun dla VIP-ów. Przechodzimy kolejną barierkę, żeby dostać się bliżej bandy i zobaczyć zawodników. Hmm.. No tak.. Nic nie widać.. Dlaczego mam tylko 164 cm wzrostu?? Jak mam cokolwiek zobaczyć, w przypadku gdy średnia wyskość osób przy bandzie to dobre 178 cm.. Kaśka rzuca hasło: "Musimy się dostać na parking" Aaaa... Najkrótsza droga do wyjścia koło parkingu....Prowadzi przez kolejna barierkę.. Klnąc na Kaśkę, organizatorów i resztę Polski, przełażę po raz trzeci dzisiaj ogrodzenie...I znowu w tłumie.. Ale na szczęście tutaj nie ma takiego lodu, a przy barierkach to już tylko śnieg. Niemal zbiegam na dół, w końcu udaje się nam przedrzeć na parking. Stoimy nie bardzo wiedząc, co robić dalej... W końcu decydujemy się iść wyżej. Utknęłyśmy w zbiegowisku koło namiotu..ale okazuje się, że tam są porządkowi nikogo nie puszczają. Trzymają linę i nie ma, zawracają każdego. Jakiś gość popycha mnie i klnie, żebym się ruszyła. Wściekła mało co się nie rzucam na idiotę, ale poprzestaję na bitwie słownej. Przełaże pod liną nie zważając na ochronę. Skoro tym wszystkim ludziom się udało to mi też. Już 3 razy przełaziłam ogrodzenia, niech mnie ktoś TERAZ spróbuje powstrzymać. Idziemy jeszcze wyżej, tam gdzie słychać jakieś piski i okrzyki...ale w połowie drogi blokuje nas ochrona...Stoimy niedaleko szatni Szwedów... Po jakimś czasie krzyki na końcu parkingu nabierają na sile - Austriacy idą z nartami.. Mija nas Goldi, Widhoelzl, Hoellwarth.. Nie zważają na krzyki fanek, śpieszą się do samochodu.. Idzie niemiecki ochroniarz, prosi, żeby podjechać pod szatnię samochodem, zawodnicy nie będą ryzykować przejścia wśród fanów. Auto podjeżdża, fanki wydają z siebie dzikie piski..Jak na koncercie jakiegoś boysbandu.. Nucę sobie cichutko: "I co ja robię tu...." Kiedy samochód przejeżdża obok nas, krzyki osiągają apogeum..."Maaaaartiiiiiin!!! Wysiąąąądź!! Prosiiiiiiimy o autograf!!" To STRASZNE. Czuję się jak ktoś z innej planety. Po kilku minutach idziemy pod szatnię Finów. Zawodnicy oczywiście zdążyli już pojechać. Tylko Kojonkoski jak zwykle rozdaje autografy ;] Kilka osób robi sobie zdjęcie z nartami Ahonena, Hautamaekiego i reszty.. Na zasadzie "Lepsze to niż nic". Idziemy wreszcie do domu, szczęśliwe, że przynajmniej te kilka autografów zdobyłyśmy dzień wcześniej. Dziś nie byłoby szans.
Wracając robimy dobry uczynek: do Kaśki podchodzi 2 chłopaczków..jakieś 12 lat może.. z pytaniem gdzie są Krupówki albo najbliższy postój taksówek..po krótkiej chwili okazało się, że się zgubili..przyjechali na zawody z wycieczką i się po prostu zgubili w tym tłumie..cóż było robić.. nie mogłyśmy zostawić ich na pastwę losu.. wyszłam więc na środek ulicy i
wymachując finską flagą ;] zatrzymałam policjantów w radiowozie. Po krótkiej naradzie z kolegami którzy nadjechali jeepem, zdecydowali się zabrać chłopców na komendę. Tam dowiedzą się dokładnie skąd oni są i jak skontaktować się z ich opiekunami. Ostatecznie od tego jest policja żeby radzić sobie w takich sytuacjach...
Podejmujamy ostateczną decyzję: jutro wstajemy o 6 rano, żeby zdążyć zająć sobie jakieś miejsca i żeby nas po prostu wpuścili..
Nie mieszkamy przy jakiejś szczególnie ruchliwej ulicy, a jednak.. do późna słychać okrzyki "Adam Małysz!!" pijanych kibiców...

NIEDZIELA:
Szósta rano..Ciemno, cicho, marzymy tylko o tym, by móc położyć się i spać dalej. Po półgodzinie udaje się nam wstać, czy może raczej zwlec z łóżek. Powoli ubieramy się, jemy śniadanie, szykujemy kanapki i herbatę na drogę. Wszyscy jeszcze śpią..
Idziemy powoli w kierunku skoczni..nie my jedne, im bliżej Wielkiej Krokwi, tym więcej spotykamy kibiców. Kierujemy się jak wczoraj na lewą stronę skoczni... No proszę..nawet jest ochrona.. I znowu śliskie schody. Nic to. Flaga w zęby jak wczoraj i idziemy do góry. No proszę..nawet ich interesuje, czy mam bilet..a gdzie byli wczoraj?! Udało się. Spoglądamy na zegar: dokladnie 8:03. Kwalifikacje o 11:30... Jest niewiele osób, udaje się nam dostać do barierki, za nią już tylko zeskok. Kibice rozkładają transparenty. Kaśka siada na barierce, ja stoję tuż za nią. No, teraz to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wszystko widzę. Zimno. Wiatr, śnieg. Podchodzą dziewczyny rozdające czekoladę. Biorę malutki kubeczek i ogrzewam dłonie (trzeba było wziąć cieplejsze rękawiczki), ale nie rozgrzewa mnie to za bardzo.. No tak..wyjaśniła się zagadka, skąd tyle czapeczek i chustek "Milki" było wczoraj na zawodach.. Po prostu je rozdają. Biorę bandanę, Kaśka czapeczkę (ja się obejdę, nie przepadam za czymś takim). No proszę, mamy dodatkowe szaliki :) Ale i tak jest bardzo zimno... Zmieniamy się na barierce, jak jedna zmarznie, to druga siada i na odwrót. Jak długo jeszcze... Coraz więcej osób przychodzi, pojawiają się coraz to nowe transparenty. Nie wiem, czy to dlatego, że Matti wczoraj wygrał, czy może nie miałam możliwości obserwacji, ale dzisiaj jest kilka fińskich flag.
Telewizja pokazuje cały czas prawy stok i ludzi na dole skoczni. Szkoda, że nas nie pokazują, jest kilka ciekawych transparentów..
Przegryzamy ciasteczka, kulimy się przed wiatrem... Kwalifikacje..siedzę na barierce i coraz bardziej marznę. Ale gdy tylko skaczą Finowie macham flagą, dziś się nie będę obijać ;]
Czy ci ludzie naprawdę muszą się tak pchać?! To, że mam miejsce siedzące, nie znaczy, że mam go aż tyle!!! Siedzę na zimnej barierce, skulona, zmarznięta, rozpaczliwie próbując znaleźć w miarę równy teren pod stopami.. A tu nie dość, że pochyły, to jeszcze czyściutki lód :(
Jak zwykle gwizdy na Svena, doprawdy aż mi głupio, że jestem wśród tych ludzi...
Niedługo konkurs...Kaśka rozprostowuje nogi..i tylko refleks ochroniarza ratuje ją przed stoczeniem się na zeskok. A mówiłam "Weź porządne buty, które się nie ślizgają". Ma nauczkę. Na przyszły sezon kupi jakieś porządne. Popijamy herbatę, ale to i tak nas nie rozgrzewa.
Pierwsza seria... Coraz gorzej się czuję, zaczynam mieć dreszcze i to takie, że kilka osób spogląda ze zdziwieniem na mnie. Nic na to nie poradze, nie czuję już stóp i marzę tylko o tym, żeby sobie wreszcie stąd iść. Zresztą, nie tylko mi wiatr daje się we znaki. Kilku skoczków musi czekać na poprawę warunków. Niedługo kończy się pierwsza seria... Dziwne..zaczynają mi latać czarne mroczki przed oczami.. Z wisielczym humorem zastanawiam się, czy jeśli zemdleję, to sanitariusze będą się wspinać na stok przez te transparenty czy może pójdą na około.. Dreszcze są już takie, że wszystko co widzę podskakuje... Kaśka czuje się niewiele lepiej.. I co robić? No cóż, ja próbuję wytrzymać, ale chyba marnie mi to idzie. Idziemy. Przedzieramy się przez tłum ludzi. Trzeba się przepychać, ciągle uważać, żeby się nie poślizgnąć. Już tylko kilka kroków do schodów. Oczywiście oblodzone jeszcze bardziej niż rano. Ponownie flaga w zęby (kurka, tak mi już chyba zostanie ;] ), chwytam się mocno poręczy i schodzę. Nie, nie schodzę. Ześlizguję się trzymając kurczowo poręczy. Może po prostu sobie siądę i zjadę, tak byłoby chyba prościej.... Gdy już jesteśmy na dole, słychać wrzask kibiców. No tak, Pewnie Małysz i pewnie dobrze skoczył, skoro aż tak krzyczą. Nie bardzo wiemy, ile skoczył, słyszymy sprzeczne opinie.. Próbujemy się wydostać poza skocznię, co nie jest łatwe. Wszędzie lód i lud ;] Tłumy ludzi, część opuszcza skocznię, podobnie jak my, część próbuje się na nią dostać. Zanim udaje się nam dojść do ulicy, zaczyna się już II seria. Idziemy powoli w kierunku domu, od czasu do czasu przystając. O proszę, znalazłyśmy wspaniałe miejsce: widać CAŁĄ skocznię i nawet słychać spikera. I nie trzeba płacić za bilety. Ani wstawać o 6 rano, żeby zająć sobie miejsce.
Jeszcze krótka wizyta w sklepie po coś ciepłego do jedzenia. Gdy wychodzimy, nawet tutaj dociera dziki wrzask. Małysz zapewne wygrał dzisiejszy konkurs. Nic to, idziemy do domu, tam gdzie jest ciepło, nikt się nie pcha i krzyczy nad uchem..
Znowu...Znowu się czepiają mojej flagi..Mogliby już przestać. Chyba bym się bała chodzić bez ochrony, gdyby to była flaga niemiecka... A tak.. kończy się na ogół na pogróżkach.. No i bananach wczoraj ;/
Wreszcie nasz pokoik.. Dzwonię do domu. Wielkie zdumienie: "Jak to, kto wygrał? To nie byłyście na zawodach??" Uśmiecham się z goryczą próbując rozgrzać sobie stopy..zupelnie ich nie czuję... Herbata, obiad, gorący prysznic... W końcu mimo wczesnej godziny zakopujemy się w łóżkach. Spaaać.. Budzimy się koło 18.. Z radością odkrywam, że jednak MAM stopy. Kaśka źle się czuje. Niedobrze. Przegryzamy coś, piszemy kartki, czytamy.. Wszystko to robimy szczelnie okryte kołdrami. Dzisiaj pójdziemy spać jeszcze wcześniej niż wczoraj...
A kibice świętują... Doprawdy, mogliby sobie darować jakieś dzwonki czy Bóg jeden wie co tam jeszcze o 1 w nocy....

PONIEDZIAŁEK:
Dziś wracamy.. Kaśka źle się czuje. Ma gorączkę. Nie przeszło jej po wczorajszym. Mi o dziwo nic nie jest. Jeszcze tylko spakować się, powysyłać kartki, porobić ostatnie zakupy (ostatecznie trzeba coś przywieźć rodzince), kupić bilety i...witaj Krakowie.
Wzięłam ze sobą 3 filmy zapasowe. W aparacie był film wyrobiony do polowy zanim przyjechałam do Zakopanego. Nawet nie skończyłam go. Ze skoczni mam może z 5 zdjęć. Reszta to widoczki.
Jeśli Zakopane będzie organizować PŚ w przyszłym sezonie to nie jadę. Nie będę wstawać bladym świtem tylko po to, by zamarznąć na skoczni i nie obejrzeć całego konkursu. Już lepiej zostać w domu i obejrzeć go w tv...
30 stycznia 2002 - Merigold
« powrót do listy artykułów
Artykuły, eseje, felietony
Wrażenia fana z konkursów w Zakopanem

Wrażenia fana z konkursów w Zakopanem

Przekaż 1,5% podatku na rehabilitację syna naszego redaktora - Adam Mysiak
Reklama
Typer - typuj wyniki skoków narciarskich
Reklama
krzesła biurowe Warszawa
Cookies
Ten portal korzysta z plików cookies w celu umożliwienia pełnego korzystania z funkcjonalności serwisu, dopasowania reklam oraz zbierania anonimowych statystyk.
Obsługę cookies możesz wyłączyć w ustawieniach Twojej przeglądarki internetowej.
Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Administratorem danych osobowych, udostępnionych przez Klienta, jest 10 OFFICE Paweł Stawowczyk. Dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie w celu identyfikacji użytkowników piszących komentarze, w celu obsługi konkursów, w celu wysyłki wiadomości drogą mailową itp. i nie będą w żaden inny sposób archiwizowane, gromadzone lub przetwarzane.
Publikowane materiały mogą zawierać Piksel Facebooka i inne technologie śledzenia, stosowane za pośrednictwem stron internetowych osób trzecich.
ukryj ten komunikat na stałe »
copyright © 2000-2025 10office.pl
Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Facebooku Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Twitterze RSS na Skokinarciarskie.pl - newsy o skokach narciarskich