Zaloguj się
Kalendarz zawodów
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
kwiecień 2024
Najbliższe zawody
kalendarz na przyszły sezon
nie został jeszcze zatwierdzony

Jednym z byłych skoczków narciarskich, jacy pojawili się w Zakopanem na Benefisie Adama Małysza, był Andreas Widhölzl. 34-letni Austriak, który trzy lata temu zakończył bogatą w sukcesy karierę, chętnie opowiedział o swoich przeżyciach związanych z wielkimi triumfami, a także podzielił się swoimi prognozami na przyszłość...


W sezonie 1996/1997 osiągnąłeś swój pierwszy wielki sukces. Jak się czułeś, będąc młodym skoczkiem, który nagle znalazł się wśród najlepszych?

To było pozytywne uczucie. Rozpocząłem swoją karierę w sezonie 1994/1995, byłem tylko małym dzieciakiem, a moim marzeniem było stać się znanym, dobrym skoczkiem narciarskim. To był dla mnie dobry czas, ponieważ zacząłem realizować swoje plany dotyczące występów w Pucharze Świata.

Jednym z Twoich najlepszych sezonów była zima 1997/1998 - trzecia lokata w Pucharze Świata, świetne występy na Igrzyskach Olimpijskich w Nagano, byłeś bardzo blisko złotego medalu. Czy byłeś rozczarowany, że nie wygrałeś, czy może cieszyłeś się z brązu?


Na początku bardzo się cieszyłem z bardzo dobrej formy - zaledwie dwa tygodnie wcześniej nie skakałem tak dobrze. Zmieniłem nieco technikę i sprzęt - to bardzo mi pomogło. W ostatnim konkursie przed igrzyskami wygrałem z 20-punktową przewagą. To dało mi wielką motywację. Brązowy medal na obiekcie normalnym był dla mnie czymś wielkim, ponieważ zwykle byłem lepszy na dużych skoczniach. W drugim konkursie nie dziwiło mnie, że prowadziłem po pierwszej serii - byłem mocny, oddałem dobry skok, warunki były równe. W drugiej rundzie wszystko się zmieniło, zabrakło mi szczęścia, spadłem na czwarte miejsce, zaledwie 0,1 punktu za Masahiko Haradą. Wtedy czułem się smutny, zły, rozczarowany, ale później dotarło do mnie, jakiego postępu dokonałem. To były moje pierwsze igrzyska - pozostawiły po sobie dobre wspomnienia.

Twoim największym sukcesem był chyba Turniej Czterech Skoczni 1999/2000 - wygrałeś wtedy z ogromną przewagą. W przeciwieństwie do Martina Schmitta nie byłeś faworytem, ale właściwie nikomu nie dałeś szans, wygrywając trzy z czterech konkursów.

To bardzo prestiżowy turniej, którym szczególnie interesują się media. Wcześniej zawsze byłem na trzecim, czwartym miejscu. W świątecznym prezencie dostałem nowe narty, na których czułem się znacznie lepiej, niż na poprzednich. Nie czułem na sobie presji, byłem raczej outsiderem - dzięki temu było mi łatwiej, ponieważ media nie zajmowały się mną tak bardzo, jak Martinem. Po Oberstdorfie byłem trzeci, następnie wygrałem w Garmisch i już wtedy pomyślałem, że mogę wygrać TCS. W Austrii zwyciężałem przed własną publicznością i myślę, że to był jeden z najprzyjemniejszych momentów mojej kariery.

Co uznałbyś za Twój największy sukces? Zwycięstwo w TCS, medale igrzysk, a może jeszcze coś innego?

Chyba jednak Turniej Czterech Skoczni. Odnosiłem wiele sukcesów, zdobywałem medale razem z drużyną (choćby dwukrotne mistrzostwo świata w Oberstdorfie), dwa razy byłem srebrnym medalistą MŚ w lotach. Miałem niezłą karierę, jestem z tego dumny. Cieszę się, że mogłem być skoczkiem narciarskim.

Ale życie sportowca to nie tylko sukcesy. Co wobec tego było Twoim największym rozczarowaniem?

Hm, może to, że kilka razy byłem w naprawdę wielkiej formie podczas mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich, ale nie wszystko szło dobrze - może to przez presję, wiele ode mnie oczekiwano, gdy wygrywałem ostatnie zawody przed wielką imprezą. Najtrudniejszym momentem były chyba MŚ 2001 w Lahti, to było po wypadku, w którym zginął nasz trener Alois Lipburger. Chciałem skakać w konkursach drużynowych, jednak ostatecznie nie pojawiłem się na starcie... Przez większość mojej kariery skakałem jednak dobrze, jednak wiadomo, że w życiu skoczka są lepsze i gorsze chwile. Trzeba po prostu nauczyć się wstawać po porażce i wrócić na szczyt.

W ciągu wielu lat rywalizowałeś z różnymi zawodnikami. Kogo określiłbyś jako swojego największego przeciwnika?

(śmiech) Myślę, że największym rywalem, a nawet wrogiem, byłem dla siebie ja sam. Zawsze czułem na sobie presję i nie byłem w stanie skakać tak, jak potrafiłem. Oczywiście, było wielu dobrych skoczków - Adam Małysz, Janne Ahonen, Martin Schmitt. Oni długo pozostawali w tej dyscyplinie, wszyscy odnieśli wielkie sukcesy. Pod koniec mojej kariery pojawili się Thomas Morgenstern i Gregor Schlierenzauer - młode wilczki, których oddech czuliśmy na swoich plecach. Właściwie nie określiłbym ich jako przeciwników - wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną. Na skoczni walczymy przeciwko sobie, ale później żyjemy ze sobą w wielkiej zgodzie.

Myślę, że w ostatnich latach sytuacja trochę się zmieniła, teraz skoki narciarskie stały się zawodem. Piętnaście lat temu było trochę łatwiej, to nie był wielki biznes. Mimo to cały czas wszyscy żyją ze sobą bardzo blisko.



Kilka lat temu, gdy kończyłeś karierę, byłeś w podobnej sytuacji, jak dzisiaj Adam Małysz. Co byś zasugerował Adamowi - powinien zostać w skokach narciarskich czy zająć się czymś innym?

Najważniejsze, aby przed zakończeniem kariery mieć pomysł na dalsze życie. Nie możesz powiedzieć: "OK, kończę karierę i nie wiem, co teraz zrobię". Dużo myślałem, czym się będę zajmował i dopiero wtedy przeszedłem na narciarską emeryturę. Takiego planu nie miał chyba Janne Ahonen, który powrócił na skocznię. Widzę, że Adam ma plan i ma dużo rzeczy do zrobienia.

Życie skoczka narciarskiego jest z jednej strony trudne, ale z drugiej strony musimy się skupiać tylko na jednej rzeczy - skakaniu. Po zakończeniu kariery pojawia się mnóstwo innych - teraz moje życie jest bardziej stresujące, niż kiedyś, ale nie tęsknię za skokami. Ciągłe podróżowanie, treningi - cieszę się, że nie muszę po raz kolejny okrążać świata. Normalne życie także jest przyjemne.

Wspomniałeś o Janne Ahonenie. Czy uważasz, że jego decyzja o powrocie była dobra, zła, a może decyzja o odejściu w 2008 była błędna?

Myślę, że perfekcyjny moment dla Janne był wtedy, gdy trzy lata temu odszedł na emeryturę. Miał świetny sezon i zakończył karierę w wielkim stylu. Ostatnie dwa lata nie były zbyt udane, więc może decyzja o powrocie nie była najlepsza. Jednak to była jego decyzja, chciał powrócić, było ciężko. Teraz jestem pewien, że definitywnie zakończył karierę.

A jak, Twoim zdaniem, będzie wyglądać świat skoków narciarskich po odejściu wielu starych, dobrych zawodników, jak Adam Małysz, Janne Ahonen, Michael Uhrmann czy Andreas Kuettel?

Rzeczywiście, zabraknie kilku naprawdę wielkich nazwisk. Cały czas jednak pojawiają się młodzi, jak Thomas Morgenstern czy Gregor Schlierenzauer. Za 5-10 lat to oni będą starzy, a na ich miejsce przyjdą nowi bohaterowie. Taką sytuację mamy w Formule 1 - wcześniej był Schumacher, teraz jest Vettel. To jak wielkie koło, które cały czas się kręci - pojawiają się nowe twarze, nowe gwiazdy. Choć rzeczywiście, w tym sezonie liczba odchodzących skoczków jest wyjątkowo duża, zwykle po sezonie kończy karierę najwyżej jeden dobry zawodnik...

Polacy chyba nie muszą się martwić, macie wielu młodych skoczków. Za kilka lat znowu będziecie bardzo silni i będziecie mieli nowego "Adama Małysza".

Typuj wyniki i wygrywaj nagrody!
« kwiecień 2011 - wszystkie artykuły
Komentarze
Mega-agniesia
czekam też na jakiś wywiad z Hoelwarthem bo też był moim ulubionym skoczkiem:)
(03.04.2011, 16:47)
Znawca
Też był moim ulubionym Austriakiem. Pamiętam Kulm 2005 gdzie pierwszego dnia tryumfował on a drugiego Adam. Coś niesamowitego.
(03.04.2011, 11:11)
krwisty
Ciekawie się czytało i tak jakoś mądrze i niechaotycznie - fajny wywiad.
(03.04.2011, 09:15)
marmi
Glon: chciałem napisać to samo, ale mnie ubiegłeś :)
Ciekawe ile redakcja ma jeszcze w zanadrzu tych wywiadów? Będzie nam je tak sączyć jeszcze z miesiąc?
Z tych wywiadów to ja się dowiaduję, że tacy skoczkowie jk Uhrmann czy Widhoelzl byli na pożegnaniu Małysza... Chciałbym, żeby zamieszczono tu pełną "listę obecności"! Chcę też wiedzieć, czy Ahonen był zaproszony?
(02.04.2011, 23:14)
Glon
Widelca najbardziej lubiłem z Autów. Nieobliczalny na skoczni, fan gier komputerowych.
(02.04.2011, 18:13)
Mega-agniesia
nooooo w końcu coś o nim słychać.Był moim ulubionym skoczkiem austriackim, miał poczucie humoru, zawsze cos miał do powiedzenia:):):).Ale formę miał dobrę przez nie które sezony.Cieszyłam się rarem z nim jak wygrywał konkursy.Austriacy mają przynajmniej kilku zastępców tak jak Polacy, ale u nas to narazie jeden taki się pojawił:)
(02.04.2011, 16:46)
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby komentować:
Kategorie użytkowników
niezarejestrowany
zarejestrowany
redaktor
VIP
Andreas Widhölzl: Najważniejsze to mieć plan (wywiad)
Andreas Widhölzl: Najważniejsze to mieć plan (wywiad)

Andreas Widhölzl: Najważniejsze to mieć plan (wywiad)

Przekaż 1,5% podatku na rehabilitację syna naszego redaktora - Adam Mysiak
Reklama
Typer - typuj wyniki skoków narciarskich
Reklama
krzesła biurowe Warszawa
Cookies
Ten portal korzysta z plików cookies w celu umożliwienia pełnego korzystania z funkcjonalności serwisu, dopasowania reklam oraz zbierania anonimowych statystyk.
Obsługę cookies możesz wyłączyć w ustawieniach Twojej przeglądarki internetowej.
Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Administratorem danych osobowych, udostępnionych przez Klienta, jest 10 OFFICE Paweł Stawowczyk. Dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie w celu identyfikacji użytkowników piszących komentarze, w celu obsługi konkursów, w celu wysyłki wiadomości drogą mailową itp. i nie będą w żaden inny sposób archiwizowane, gromadzone lub przetwarzane.
Publikowane materiały mogą zawierać Piksel Facebooka i inne technologie śledzenia, stosowane za pośrednictwem stron internetowych osób trzecich.
ukryj ten komunikat na stałe »
copyright © 2000-2024 10office.pl
Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Facebooku Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Twitterze RSS na Skokinarciarskie.pl - newsy o skokach narciarskich