Zasłużona dla polskich skoków, lecz dogorywająca skocznia narciarska na Mokotowie powinna niebawem zakończyć swój żywot. Co jakiś czas pojawiają się coraz to nowe plany zagospodarowania przestrzeni po rozbiórce skoczni. Zimą bieżącego roku pomysłem, który z miejsca zyskał szerokie rzesze zwolenników stało się utworzenie w miejscu skoczni całorocznego stoku dla snowboardzistów, który latem mógłby pełnić funkcję skateparku. Zwolennikiem tego przedsięwzięcia był nawet Adam Małysz, który podczas poolimpijskiej wizyty w Warszawie z dużą aprobatą wypowiedział się na ten temat. Sprawa jednak ucichła i niewiele wskazuje w tej chwili na to, żeby pomysł miał się doczekać realizacji. Tymczasem swój plan na zagospodarowanie terenu zrujnowanego obiektu przedstawiła grupa alpinistów, chcąca zbudować tam pierwsze w Warszawie centrum wspinaczkowe...
O wyburzeniu ruin skoczni mówiło się od kilku lat, przeszkodę stanowiły jednak kwestie finansowe. W ubiegłym roku Komisja Sportu wystąpiła do Rady Warszawy o przyznanie miliona złotych na rozbiórkę, wniosek został odrzucony. Wykonana na początku roku ekspertyza nadzoru budowlanego wykazała jednak, że dawna skocznia jest zagrożona katastrofą, 35-metrowa wieża w każdej chwili może się zawalić. Los skoczni jest więc przesądzony. Pozostała kwestia zatwierdzenia przez Radę Miasta dodatkowych środków na ten cel, rozpisania przetargu i wykonania "egzekucji".
Wstępny plan przedstawiony przez alpinistów zakłada powstanie nowoczesnej hali wspinaczkowej, która, co ważne, architektonicznie miałaby nawiązywać do tej historycznej polskiej skoczni. Anna Radziejowska, alpinistka i pomysłodawczyni budowy Warszawskiego Centrum Wspinaczkowego tłumaczy założenia projektu: "Głównym punktem naszego centrum byłaby 14-metrowa ściana główna, która pozwala na rozgrywanie zawodów rangi mistrzostw Polski i Europy. Ściany o takich wymiarach w stolicy nie ma. W stolicy wspinaczkę uprawia kilkanaście tysięcy osób, które niestety nie mają gdzie tego robić. Warszawa jest jedynym dużym miastem w Polsce i jedyną europejską stolicą, która nie posiada nowoczesnego centrum wspinaczkowego. W kameralnej sali kinowej i przestrzeni wystawienniczej mogłyby się odbywać pokazy filmów związanych z alpinizmem, spotkania ze wspinaczami oraz wystawy zdjęć i prezentacje multimedialne z górskich wypraw. Obecnie przygotowujemy ostateczny projekt hali. Dopiero wtedy będziemy mogli mówić o konkretnych kosztach. Jednak na inwestycję potrzeba minimum 3 mln zł, które będziemy chcieli pozyskać z kredytu bankowego oraz z funduszy strukturalnych i Ministerstwa Sportu".
Rozmowy w sprawie budowy centrum wspinaczkowego prowadzone są m.in. z WOSiR-em, który jest administratorem terenów, na których stoi skocznia. "Propozycja jest ciekawa, zwłaszcza że skocznia ze względów bezpieczeństwa musi zostać rozebrana. Czekamy jednak na konkretny projekt oraz biznesplan" – mówi Janusz Kopaniak, dyrektor WOSiR. Inicjatywę wsparła jednogłośnie mokotowska komisja kultury, sportu i turystyki.
Oddany do użytku w 1959 roku obiekt o nazwie Skarpa swego czasu miał nieocenione znaczenie dla polskich skoków narciarskich. To właśnie skocznia w Warszawie, a nie w Zakopanem czy Wiśle jako pierwsza w Polsce pokryta została matami igelitowymi. Skarpa była wówczas jedną z około 20 skoczni na świecie posiadających sztuczną nawierzchnię. Na początku swojego istnienia obiekt służył skoczkom tylko w sezonie letnim, nie znano jeszcze wtedy sposobu na utrzymanie śniegu na nawierzchni igelitowej. Niegdyś Skarpa rokrocznie gościła krajową czołówkę, była stałym miejscem przygotowań reprezentacji Polski. Skakali tu między innymi: Wojciech Fortuna, Stanisław Pawlusiak, v-ce Mistrz Świata z Zakopanego z 1962 r. czy Antoni Łaciak, oficjalny rekordzista obiektu (40,5 m.) Punkt konstrukcyjny Skarpy wynosił 38 metrów. Odbywały się tu niegdyś cykliczne konkursy o Mistrzostwo Warszawy; zawody bezpośrednio pod skocznią mogło obserwować nawet 7 tysięcy widzów. Z biegiem czasu obiekt tracił na znaczeniu, gdyż igelitem zaczęto pokrywać także skocznie na południu kraju. Poza tym skocznia o punkcie K-38 z czasem stała się po prostu za mała, by mogła służyć jako obiekt treningowy dla seniorów. Skarpę zamknięto w 1989 roku, kiedy z konstrukcji zaczęły odpadać kawałki betonu.
Skarpa nie była jednak jedynym tego typu obiektem w Warszawie. Pierwsza skocznia narciarska w stolicy o punkcie konstrukcyjnym 20 metrów, powstała już w latach 20-tych. Znajdowała się na Agrykoli. Po wojnie, w 1952 roku została przebudowana, była własnością klubu sportowego Skra. Bywały sytuacje, że śnieg trzeba było zwozić na Agrykolę z chłodni lub pobliskiego lodowiska na Torwarze. Rekordzistą obiektu był zakopiańczyk Władysław Gąsienica - Roj, Akademicki Mistrz Świata z 1957 roku z Oberammergau. Uzyskał na niej 25 metrów. Skocznia posiadała drewniany rozbieg i zbudowaną z desek wieżyczkę sędziowską, była wykorzystywana do lat 70-tych, ale w ostatnim okresie swojego istnienia służyła wyłącznie amatorom. Dwie małe skocznie (K-5 i K-15) znajdowały się też w Lasku Bielańskim. Służyły studentom pobliskiej Akademii Wychowania Fizycznego oraz członkom żoliborskiego klubu sportowego Spójnia.
zobacz galerię zdjęć »