Na najgroźniejszego rywala Ryoyu Kobayashiego w walce o triumf w 67. Turnieju Czterech Skoczni wyrósł Markus Eisenbichler. Niemiec wciąż ściga swoje pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata...
Po przegranej o 0,4 punktu w Oberstdorfie dziś skoki na odległość 138 i 135 metrów ponownie dały Markusowi Eisenbichlerowi drugą lokatę. Tym razem Niemiec stracił do Ryoyu Kobayashiego niespełna dwa punkty. Przewaga Japończyka w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni wciąż jest minimalna...
- Cieszę się, że rok 2019 zacząłem tak dobrze. Oczywiście nie było perfekcyjnie, ale nie mam powodów, aby narzekać. Mój pierwszy skok był dobry, w drugiej serii chciałem poprawić technikę i również wyszła mi udana próba, jestem więc bardzo szczęśliwy.
Z Kobayashim Eisenbichler przegrał tylko ze względu na fakt, iż Japończyk startował w trudniejszych warunkach. Biorąc pod uwagę same odległości to właśnie Niemiec był dziś najlepszy spośród wszystkich. Również jego styl został oceniony wyjątkowo dobrze - najwyżej w całej stawce.
- Gdy byliśmy na obozie treningowym w Lillehammer, dużo pracowałem nad lądowaniem. Wiedziałem, że nigdy nie była to najmocniejsza strona moich skoków, popełniałem wiele błędów - dlatego na tym się skupiliśmy. Zacząłem skakać bardzo daleko i lądowanie mi wychodziło, zacząłem więc lądować telemarkiem. Obecnie przy każdym skoku przykładam bardzo dużą uwagę do lądowania.
Wiadomo, że po dwóch drugich miejscach presja na Eisenbichlerze rośnie - tym bardziej, że to reprezentant jednego z krajów organizujących Turniej Czterech Skoczni... Niemiec odrzuca jednak niepotrzebne myśli:
- Myślę, że potrafię koncentrować się całkiem dobrze. Gdy coś nie idzie dobrze, wiele myśli cię rozprasza, ale teraz jestem w formie, więc nie mam z tym problemu.
Dziś Eisenbichlerowi udało się po raz szósty w karierze stanąć na podium zawodów Pucharu Świata. W swoim dorobku ma trzy trzecie miejsca (Lillehammer, Oslo i Planica w sezonie 2016/2017) i trzy drugie (Lahti w poprzednim sezonie oraz dwa konkursy tegorocznego TCS). Gonitwa za pierwszą lokatą jednak wciąż trwa...
- Jednym z moich celów jest wygrana w zawodach Pucharu Świata, a w dwóch ostatnich konkursach byłem tego bardzo blisko; dziś myślałem, że może się udać. Teraz muszę dalej oddawać takie skoki i może wreszcie zdołam pokonać Kobayashiego albo kogoś innego - zapowiedział.