Nasi skoczkowie znakomicie zaprezentowali się w ostatnim konkursie mistrzostw świata w Lahti. Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Maciej Kot i Kamil Stoch zdobyli pierwszy w historii Polski złoty medal w drużynie!

Konkurs, który - jak liczyliśmy - miał być dla nas historyczny, rozpoczął się skokiem Romana Nogina. Startujący z dziesiątej belki Kazach lądował bardzo blisko (72 m) - podobnie jak Casey Larson (93 m). Przyzwoicie spisał się za to Gregor Deschwanden (114,5 m), który na chwilę wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.

Bardzo dobrą próbę zaprezentował pierwszy z reprezentantów gospodarzy - Jarkko Määttä poleciał na odległość 120,5 metra. Finowie nie cieszyli się jednak długo z pierwszego miejsca, bowiem po chwili zmienili ich Czesi (125 m Viktora Polaska).

Walkę o medale rozpoczęli Norwegowie - Anders Fannemel spisał się znakomicie, lecąc aż na 131. metr. Za podopiecznymi Alexandra Stöckla plasowali się Słoweńcy (123,5 metra Jurija Tepesa, jednak z upadkiem tuż za linią), Niemcy (130,5 m Markusa Eisenbichlera z raczej średnim lądowaniem) i Austriacy (130 m Michaela Hayböcka).

Pierwszy z Polaków, Piotr Żyła, startował z rozbiegu skróconego na prośbę trenera (dziewiąta belka) - a mimo to poleciał bardzo daleko (130,5 m). Niższe punkty za styl - ze względu na zachwiane lądowanie - nie przeszkodziły naszej reprezentacji w objęciu prowadzenia.


Po skoku Żyły długość rozbiegu nie uległa zmianie - belka startowa była ustawiona w pozycji dziewiątej. Pierwszym zawodnikiem, który przy takim najeździe przekroczył punkt K, był dopiero Johann Andre Forfang (126,5 m) - po jego próbie Norwegowie zdecydowanie wyprzedzali Czechów i Finów.

Niezłe skoki zaprezentowali Anze Lanisek (121 m), Stephan Leyhe (124,5 m) i Manuel Fettner (126,5 m) - to jednak nie pozwalało na wyprzedzenie Norwegów. Lepsi okazali się dopiero Polacy - Dawid Kubacki w świetnym stylu poleciał na odległość 129 metrów. Powiększyliśmy przewagę do prawie ośmiu punktów!


W trzeciej grupie bardzo dobry rezultat uzyskał Antti Aalto - młody Fin doleciał do 122. metra, czym sprawił radość nie tylko licznym kibicom zgromadzonym pod skocznią, ale też Janne Ahonenowi, który aż się uśmiechnął. Reprezentantów gospodarzy wciąż wyprzedzali jeszcze Czesi (120 m Jakuba Jandy), ale różnica się zmniejszała.

W potencjalnej strefie medalowej dobry rezultat zanotował Daniel Andre Tande (126 metrów), jednak to nie wystarczyło, by zachować przewagę - dalej lądował bowiem Richard Freitag (128,5 m), po którego skoku Niemcy objęli prowadzenie.

124 metry osiągnięte przez Gregora Schlierenzauera nie pozwoliły Austriakom wyprzedzić Niemców i Norwegów. Tego dokonał za to Maciej Kot, który uzyskał zdecydowanie najlepszy rezultat w tej grupie - 130,5 metra w świetnym stylu sprawiło, że mieliśmy już ponad osiemnaście punktów przewagi!


Ostatnia grupa, w której decydowały się losy składu ekip na drugą serię, startowała z ósmej belki. Tutaj całkiem ładną (pod względem odległości, nie stylu) próbę pokazał Simon Ammann 123,5 metra. Bliżej lądował Janne Ahonen (116 m), ale Finowie i tak mogli być spokojni o awans do finału - z dalszej rywalizacji odpadli bowiem Kazachowie, Amerykanie, Szwajcarzy i Rosjanie.

Gdy rozstrzygnęło się, które ekipy awansują do finału, zaczęliśmy koncentrować się na dalszej walce o medale. Tutaj dobrze poszło Andreasowi Stjernenowi (127,5 m). W tym samym miejscu lądował Peter Prevc, jednak Słoweńcy nie mieli co marzyć o podium.

Znakomicie spisał się Andreas Wellinger - 130,5 metra w dobrym stylu pozwoliło Niemcom powiększyć przewagę nad Norwegami. To było jednak nic przy wyczynie Stefana Krafta - 134 metry to najlepsza odległość uzyskana dotychczas na tym obiekcie podczas tych mistrzostw. Austriacy objęli prowadzenie z przewagą 1,4 punktu nad Niemcami.

Pierwszą serię kończył Kamil Stoch - i zrobił to w bardzo dobrym stylu. Polak poleciał na odległość 130,5 metra, a po dodaniu not za styl zdecydowanie prowadziliśmy. Austriacy tracili do nas 17,4 punktu!


Na początek drugiej serii belkę startową ustawiono w bramce ósmej. Przy takim rozbiegu otwierający finałową rundę Jarkko Määttä uzyskał 117 metrów. W tym samym miejscu lądował Viktor Polasek, dzięki czemu Czesi utrzymali przewagę nad Finami. Nieco słabszą notę zanotował Taku Takeuchi (115,5 m) - Japończycy plasowali się za Czechami i Finami.

Nadzieję Norwegów na medal (jak się wtedy wydawało) pogrzebał w swoim drugim skoku Anders Fannemel. W trudnych warunkach (0,7 m/s w plecy) rekordzista świata uzyskał zaledwie 112,5 metra. Jeszcze bliżej lądował Jurij Tepes (106,5 m).

Nie zawiódł Markus Eisenbichler (130,5 m), za to słaby występ zanotował Michael Hayboeck (118,5 m). Tak daleko jak w pierwszej serii nie lądował Piotr Żyła (123 m), jednak wciąż prowadziliśmy. Przewaga nad Niemcami stopniała jednak do 6,4 punktu...


Dla drugiej grupy rozbieg dla odmiany wydłużono do bramki dziewiątej. Ville Larinto poprawił się w porównaniu z pierwszą serią (117 m), w związku z czym gospodarze wyprzedzili Czechów (109 m Tomasa Vancury). Wtedy na rozbiegu miał pojawić się Ryoyu Kobayashi, jednak na to musieliśmy poczekać - coraz silniejszy wiatr nie pozwalał na włączenie zielonego światła.

Po kilku minutach Japończyk otrzymał sygnał do startu i spisał się całkiem nieźle - dzięki lądowaniu na 119. metrze jego zespół plasował się przed gospodarzami.

Rewelacyjną odległość uzyskał Johann Andre Forfang. Norweg poprawił jedenastoletni rekord skoczni Andreasa Widheolzla, lądując (oczywiście w słabym stylu) na 138. metrze (wiatr 0,9 m/s pod narty). Po tej próbie sędziowie skrócili rozbieg do bramki siódmej.

Sytuacja na czołowych lokatach zmieniła się diametralnie po skoku Stephana Leyhe - 103,5 metra sprawiło, że Niemcy spadli za Norwegów. Podopieczni Alexandra Stöckla tym samym powrócili do walki o medal! W rywalizacji wciąż pozostawali Austriacy (121 m Manuela Fettnera).

Dawid Kubacki na swój drugi skok musiał poczekać - warunki znów nie sprzyjały. Sędziowie nawet rozważali przestawienie belki do progu szóstego, ale ostatecznie tego nie zrobili. Wreszcie Polak ruszył... i poleciał daleko - 119,5 metra w zupełności wystarczało, by pozostać na prowadzeniu. Austriaków wyprzedzaliśmy już o 28,6 punktu!


Dla trzeciej grupy belka poszła nieco do góry (bramka ósma). Mimo to Antti Aalto lądował dużo bliżej niż w pierwszej serii (114,5 m). Minimalnie dalej poleciał Jakub Janda (115,5 m), dużo bliżej - Noriaki Kasai (105 m). Przed ostatnią serią najlepszą sytuację w walce o szóste miejsce mieli zatem gospodarze.

O podium wciąż walczyli Norwegowie (126 m Daniela Andre Tande), którzy znów powiększyli przewagę nad Niemcami (124 m Richarda Freitaga). Za jednymi i drugimi znaleźli się tymczasem Austriacy - a to za sprawą Gregora Schlierenzauera (113,5 m).

Skok Macieja Kota nie należał do najdalszych, ale 121,5 metra w zupełności wystarczało, aby Polacy przed ostatnim skokiem prowadzili z przewagą 24,9 punktu!


W ostatniej kolejce wszyscy skoczkowie startowali oczywiście w zmienionej kolejności - odwrotnie do miejsc zajmowanych po siedmiu próbach. Na początek obserwowaliśmy rywalizację o szóste miejsce - w tej walce najlepsi okazali się Finowie, którzy mimo tylko 112 metrów Janne Ahonena wyprzedzili klasyfikowanych ex aequo na siódmym miejscu Japończyków i Czechów.

Nieco dalej lądował Peter Prevc (117,5 m), który zapewnił Słoweńcom piątą lokatę. Wtedy jednak zaczęła się walka o medale...

Stefan Kraft skoczył daleko - 126 metrów w bardzo dobrym stylu dało Austriakom prowadzenie. To wystarczyło na podium - po chwili Andreas Wellinger lądował bowiem zaledwie na 119. metrze. Inny Andreas - Stjernen - poleciał dalej, bo na odległość 125,5 metra. Norwegowie również mieli więc medal!

Konkurs kończył Kamil Stoch, któremu - aby zdobyć złoty medal - wystarczał skok na odległość w okolice 110 metrów. Polak jednak nie kalkulował i uzyskał 124,5 metra! Tym samym Polacy po raz pierwszy w historii wygrali drużynowy konkurs mistrzostw świata!



tabela medalowa MŚ Lahti 2017 »<