Już w najbliższą sobotę czekają nas emocje związane z walką o złoty medal olimpijski na Igrzyskach w Vancouver. Na skoczni normalnej konkurs rozpocznie się o godz. 18:45 czasu polskiego. Dzień wcześniej rozegrane zostaną kwalifikacje. Pierwszy oficjalny trening zaplanowano na środę na godz. 21.30 czasu polskiego

Znamy już składy reprezentacji, które przyjechały do Kanady. Wśród nich nie ma niestety Dmitry Vassielieva, który doznał kontuzji tuż przed IO. Jest za to Bjoern Einar Romoeren ze złamanym palcem.

Tytułu na mniejszej skoczni nie obroni niestety Lars Bystoel, który przez swoje ekscesy zaprzestał skakania. Przypomnijmy, że w Pragelato Norweg o 1 punkt pokonał Mattiego Hautamaeki. Trzeci z 2 punktową stratą był kolejny wielki nieobecny - Roar Ljoekelsoey.

W sobotę w walce o tytuł liczyć się będą zawodnicy, którzy wcale nie muszą skakać znakomicie w PŚ, gdzie większość konkursów rozgrywanych jest na większych obiektach. Tu właśnie decyduje bowiem nie sama odległość, ale także styl w jakim skoczkowie szybują w powietrzu i lądują. Dlatego grono faworytów takich jak Ammann, Schlierenzauer, Jacobsen czy Małysz, można powiększyć o takie nazwiska jak Ahonen, Loitzl, Janda czy Kofler. Niźsi zawodnicy zawsze mieli więcej szans na obiektach normall hill.

Tutaj możemy upatrywać największych szans Adama na zwycięstwo. Nie wiadomo jak późny przylot Polaka do Kanady wpłynie na jego dyspozycje dnia, jednak wydaje się, że nie będzie z tym problemu. Jak podkreśla sam Adam, kryzys zmiany czasu nie dopadł go przed rokiem kiedy to zajął 8 i 4 miejsce. Oba konkursy PŚ wygrał wtedy Schlierenzauer. Naukowcy jednak mają podzielone zdania. Jedni twierdzą, że kryzys dopada człowieka 5 dnia po przylocie. Inni, że siódmego. Miejmy nadzieję, że rację mają ci drudzy! Leć Adam... po złoto!