Dla wielu autorytet. Dla innych ikona skoków. Dla japońskich skoczków - mentor. Zapowiada, że tak szybko nie pożegna się ze skokami narciarskimi. Noriaki Kasai przeżywa swoją drugą młodość...
Japoński skoczek w poniedziałek zdobył brązowy medal olimpijski w konkursie drużynowym. Wywalczony krążek ma dla niego ogromną wartość.
- Chciałem, by Taku Takeuchi wrócił z Soczi z medalem - zaznaczył.
Kasai wywalczył srebrny medal indywidualny na dużej skoczni. 41-letni skoczek w poniedziałkowych zmaganiach był najlepszym z Japończyków. Weteran cały czas był jednak myślami przy Takeuchim.
- Przez cały dzień myślałem o sytuacji Taku. Bardzo mnie to mobilizowało - podkreślił Kasai, który swój indywidualny medal zadedykował z kolei chorej siostrze.
Taku Takeuchi cierpi na zespół Churga i Streuss - eozynofilowe ziarniniakowe zapalenie naczyń. Choroba ta występuje rzadko, najczęściej w postaci klinicznej ciężkiej astmy oskrzelowej. Około 60-70% chorych przeżywa pięć lat. Powodem śmierci jest najczęściej zajęcie naczyń wieńcowych serca, płuc, nerek oraz naczyń krwionośnych.
- Myślałem, że umrę. Bardzo schudłem, a moje mięśnie zwiotczały. Trudno było mnie poznać. Starałem się nie tracić jednak pozytywnego myślenia i wciąż trenowałem. Dużo zawdzięczam wsparciu ze strony zespołu medycznego oraz rodziny i znajomych - podkreślił Takeuchi.
Takeuchi wystąpił podczas igrzysk olimpijskich. Kto wie, czy nie jest jednym z większych wygranych tej imprezy?
- Gdy leżałem w szpitalu, Noriaki postawił mi na półce zdjęcie z Lillehammer i napisał na nim "złoto" - zaznaczył.