Skokinarciarskie.pl: To bez wątpienia był Twój najlepszy sezon. Zapowiedź dobrych występów mieliśmy już latem, kiedy wygrałeś letni Puchar Kontynentalny. Czy to był już przełom w Twojej karierze, punkt, od którego wszystko pójdzie do przodu? Czy może takie wydarzenie nastąpiło już wcześniej?
Aleksander Zniszczoł: W ogóle nie spodziewałem się takiego sezonu. Przed zawodami nie skakałem rewelacyjnie, ale gdy przyszły konkursy, spiąłem się i od razu zająłem szóste miejsce w Kranju. Potem już poszło, czasem było gorzej, czasem lepiej, ale skończyło się dobrze.
Od początku poprzedniego sezonu znalazłeś się w grupie młodzieżowej prowadzonej przez Roberta Mateję i zakładam, że skoro są wyniki, to współpraca dobrze się układa?
Tak, współpraca układa się dobrze. Kadrę prowadzą jeszcze Maciek Maciusiak i Wojtek Topór. Mamy świetną atmosferę, chciałbym, aby ekipa pozostała w takim składzie - mamy dobry kontakt i robimy dobrą pracę.
Jakie zmiany zaszły w treningu w stosunku do wcześniejszego okresu "klubowego"?
Przede wszystkim robiliśmy dużo więcej, ciężko pracowaliśmy latem - to były naprawdę ciężkie treningi i to przyniosło efekty. Mieliśmy ułożony plan, jest o wiele bardziej profesjonalnie. Wcześniej niewiele wiedzieliśmy o programie treningowym.
Czy oprócz treningów w kadrze młodzieżowej korzystasz ze wskazówek osób spoza sztabu szkoleniowego, może trenujecie z kadrą Łukasza Kruczka, pomagają Jan Szturc, Adam Małysz?
Jeżeli Adam był z nami, to oczywiście dawał jakieś wskazówki. Jeśli każdy trener coś powie, to my i tak mamy swoje odczucia - jeżeli trener powie coś, czego nie czujemy, to zawsze pytam osób, do których mam zaufanie i wiem, że może mi to pomóc.
Po lecie przyszła zima - rozpoczęta spokojnie, ale już wkrótce przyszły dobre lokaty w Pucharze Kontynentalnym. To chyba właśnie to dało Ci przepustkę do pierwszych startów w Pucharze Świata?
Myślę, że tak. Pierwszych startów w Pucharze Kontynentalnym nie oceniam zbyt dobrze. Wyniki może i były, ale skoki nie do końca takie, jakie chciałem. Ludzie mówili, że to był fajny początek sezonu, ale ja myślę, że było średnio - mogło być lepiej. Ogólnie jestem zadowolony z tamtych startów.
I wreszcie przyszedł czas, kiedy właściwie pierwszy zajrzałeś do tego wielkiego świata skoków, i to od razu na jedną z największych imprez w sezonie - Turniej Czterech Skoczni. To był szok czy raczej nie zrobiło na Tobie większego wrażenia?
Myślę, że nie. Sam się zdziwiłem, że nic sobie z tego nie robiłem, to były dla mnie normalne zawody. Turniej to taki lekki maraton, to właściwie najcięższe zawody, w jakich dotychczas występowałem. Nie wszedłem z dobrymi skokami na ten turniej. Myślę, że gdyby to było kilka tygodni później, to mogłoby być dużo lepiej.
W drugiej części wywiadu porozmawiamy z Aleksandrem Zniszczołem m.in. o zawodach Pucharu Świata w Zakopanem, a także o mistrzostwach świata juniorów w Erzurum.