Dzisiejszy odcinek cyklu "Z notatnika statystyka" poświęcony jest zawodom w Trondheim. Do bohaterów należą Heinz Kuttin, Daiki Ito, Lukas Hlava, Michael Hayboeck i wielu innych zawodników...
1.

Do Trondheim skokowa karuzela zawitała po raz osiemnasty. Byłoby tego trochę więcej, ale kilkakrotnie - z racji pogodowych - zawody musiano przenosić do Lillehammer albo odwoływać.

Debiut tego leżącego nad Atlantykiem miasta miał miejsce stosunkowo niedawno, bo dopiero w sezonie 1990/91. Przez pierwsze dziesięć sezonów PŚ obywał się bez Trondheim. W tym pierwszym konkursie zwyciężył (po roku zresztą swój sukces powtórzył) nasz dobry znajomy, wybitny skoczek i mniej wybitny trener, Heinz Kuttin. Potem znów była kilkuletnia przerwa, a w miarę regularnie norweski port gości skoczków od sezonu 1997/98, przy czym - jak wiemy - ostatnie dwa sezony znów Trondheim w kalendarzu FIS nie było.

Kuttin jest do dzisiaj współliderem klasyfikacji najlepszych w historii tej skoczni. Nikt, jak dotąd, nie zwyciężył tutaj trzykrotnie. Po dwa razy wygrywali jeszcze tylko Ahonen i Morgenstern. Adam Małysz zwyciężył tu raz, a dobrze. Pamiętnym skokiem na odległość 138,5 metra pobił rekord skoczni. Ten rekord, nie należący już zresztą do Polaka, został wczoraj aż dwukrotnie poprawiony. Gdyby ktoś się podczas konkursu zdrzemnął to przypominam, że nowym rekordzistą jest wczorajszy zwycięzca.

2.

215-ty konkurs i 95-ta obecność w czołowej dziesiątce Andreasa Koflera. Stracił dziś do Stocha tylko osiem oczek. Ma nad Polakiem wciąż 97 punktów przewagi. Do końca sezonu trzy konkursy. Ciężko go będzie wyprzedzić. Dwa lata temu w podobnej sytuacji był Małysz. Nie dał rady. Za to w zeszłym roku dał.

3.

David Zauner przekroczył barierę sześciuset punktów (608) w karierze i dwustu (205) w sezonie. Wydaje się skakać w końcówce sezonu coraz lepiej. Szkoda, że tak późno.

4.

W katastrofalnej formie znalazł się pod koniec sezonu Michael Hayboeck. Najpierw dyskwalifikacja w Lahti, teraz prawie ostatnie miejsce w kwalifikacjach w Trondheim. Myślę, że Pointner, który chyba niespecjalnie lubi Loitzla, chcąc nie chcąc musi go w Oslo wystawić. A tak w ogóle, to młody Austriak otarł się o Puchar po raz 25-ty. Zaliczył 22 konkursy (w jedenastu punktował) i trzy nieudane eliminacje.

5.

Po raz dwudziesty w karierze zawody na jedenastym miejscu ukończył Martin Koch. To jego zdecydowanie najbardziej ulubiona pozycja. W następnej kolejności lubi być trzeci, ósmy i czternasty. Ale tych wszystkich miejsc ma w dorobku o połowę mniej. A tak w ogóle to nasz bohater punktował po raz 180-ty. I wszystko ma okrągłe. Na podium był dwadzieścia razy, w dziesiątce – 70, w drugiej – 75 i w trzeciej – 35. Fajnie, nie? :)

6.

O dwa oczka barierę pięciuset pucharowych punktów w karierze przekroczył Lukas Hlava. Z tego w tym sezonie zdobył ich 369. Jak łatwo wyliczyć, przez poprzednie dziewięć wywalczył ich tylko 133.

7.

Dziewięćdziesiąty raz w życiu punktował Roman Koudelka, przy czym trzydziesty raz był to przedział miejsc 4-10, czyli pierwsza dziesiątka, a nie podium. Piąte miejsce zajął Czech po raz piąty. Co ciekawe, za każdym razem miało to miejsce w tym sezonie.

8.

Po raz czterdziesty w karierze do konkursowej rundy finałowej nie dostał się Matti Hautamaeki. Z tych czterdziestu razy aż dziesięć miało miejsce w obecnym sezonie. Jak dodamy jeszcze trzy nie przebrnięte kwalifikacje, to obecny sezon rysuje się dla niego rzeczywiście w czarnych kolorach. Zresztą, przecież tylko siedmiokrotnie (z czego trzy razy po jednym) zdobywał punkty - i to raptem 51. Nie wiem czemu, ale tytuł jednego z utworów TSA mi się skojarzył.

9.

Anssi Koivuranta po raz 25-ty zdobył punkty i po raz piąty znalazł się w czołowej dziesiątce. W tym sezonie zdobył już ponad trzykrotnie więcej punktów, niż w zeszłym. Po niecałych dwóch sezonach kariery skoczka były dwuboista ma na koncie 367 pucharowych punktów. Ponad dwa razy tyle, co Marcin Bachleda.

10.

Daiki Ito, nie dość że wygrał po raz czwarty w sezonie i wyprzedził w generalce Stocha, to jeszcze przekroczył dwie inne bariery. Tysiąc punktów w sezonie (nawet ma ich 1016) i trzy tysiące w karierze (dokładnie 3009).

11.

Gdyby ktoś chciał jeszcze poczytać o Japończykach, to służę. Shohei Tochimoto startował w konkursie po raz osiemdziesiąty, a Yuta Watase po raz czterdziesty nie zdobył konkursowych punktów. I to by było w temacie na tyle.

12.

W zasadzie to nie na tyle, bo Taku Takeuchi też się zaokrąglił. Zaliczył dziewięćdziesiąty konkurs. Przy czym, jak każdy zdążył zauważyć, miał już bardziej udane. No to dołóżmy jeszcze Noriakiego Kasaiego, który punktował po raz 335-ty. W 420-tym kontakcie z Pucharem.

13.

Kanadyjczyk Mackenzie Boyd-Clowes ma po Trondheim tyle samo zaliczonych udziałów w konkursach głównych, co nie przebrniętych eliminacji - po trzynaście. Przy czym punkty (wszystkiego razem osiem) zdobywał trzy razy. Zawsze w Sapporo.

14.

Piąty raz na pucharowym podium (czwarty na drugim stopniu) stanął Richard Freitag. Pozwoliło mu to przekroczyć barierę pierwszego tysiąca punktów w karierze - o dwadzieścia. W tym sezonie zdobył ich ponad dziewięćset.

15.

Osiemdziesiąty kontakt z Pucharem i 75-ty konkurs w karierze Severina Freunda. Po raz piętnasty w tym sezonie skończył w czołowej dziesiątce. Jeśli w ostatnich trzech konkursach sezonu zdobędzie 69 punktów, to osiągnie rezultat lepszy, niż w sezonie poprzednim.

16.

Trzydziesty raz do konkursowego finału nie dostał się Andreas Wank. Konkursów punktowanych ma Niemiec na koncie o siedem więcej.

17.

Anders Bardal zdobył punkty po raz 170-ty. I o Bardalu dzisiaj tylko tyle.

18.

W 35-tym konkursie Rune Velta punktował po raz 25-ty. Natomiast środowy konkurs był dwudziestym w karierze Andreasa Stjernena. Do 150-ciu punktów brakuje mu jednego.

19.

Simon Ammann uczcił swój 225-ty udział w konkursie zajęciem - po raz dwudziesty - miejsca na najniższym podium. To już jego 64 pudło w karierze. Szwajcar jest czwartym w historii (po Ahonenie, Małyszu, i Morgensternie) skoczkiem, który na każdym ze stopni podium PŚ stał co najmniej po dwadzieścia razy. Weissflogowi zabrakło do tego wyczynu jednego drugiego miejsca, a Goldbergerowi dwóch trzecich.

20.

Po dłuższej przerwie z niezłej strony pokazał się Andrea Morassi. Był to jego, podobnie jak w wypadku Velty, 25-ty punktowany konkurs. Tyle że Włoch startował w 34-ch konkursach więcej, a punktów zdobył o 83 mniej. Że o nieudanych eliminacjach dzisiaj nie wspomnę.

21.

Polonica:

Kamil Stoch. Polak jest piątym skoczkiem, któremu udało się w tym sezonie przekroczyć barierę tysiąca punktów. Na razie o jeden. Jak się nietrudno domyślić, jest dopiero drugim Polakiem, któremu się taka sztuka udała. Może dodam, że w czołowej dziesiątce znalazł się po raz 35-ty. Natomiast szóste miejsce przypadło mu po raz piąty.

Krzysztof Miętus. Dwa piękne skoki i drugie najwyższe w karierze konkursowe miejsce. Wyżej był tylko dwa lata temu w Lillehammer. Miętus znów wyrównał bilans swoich punktowanych i niepunktowanych konkursów - jest tego po dwanaście. Wchodząc w dorosłe życie wyprzedził w punktowej klasyfikacji wszech czasów polskich skoczków Łukasza Rutkowskiego. Tamten ma punktów 108, starszy Miętus już o dziesięć więcej. Z czynnych skoczków więcej mają tylko Stoch, Żyła, Hula i Bachleda.

Klimek Murańka punktów nie zdobył, ale to jego drugie najlepsze konkursowe miejsce w pucharowej karierze. Ma pecha do wiatru - w każdym skoku. Może w Oslo i Planicy to się odwróci?

Olek Zniszczoł zaliczył za to okrągły, piąty występ w konkursie. Czekamy na trzeci punktowy.

Piotr Żyła. Szósty raz w sezonie poza trzydziestką w konkursie. Zrobił się w drugiej części sezonu zupełnie nieprzewidywalny.

Maciej Kot. 26-ty raz nie wszedł podczas zawodów głównych do serii finałowej. Te swoje nieudane starty rozkłada, jeśli chodzi o miejsca, dość równo. Trzynastokrotnie zajmował w konkursie miejsce w czwartej i trzynastokrotnie w piątej dziesiątce. No to niech po sezonie ma też trzynaście punktowanych startów. Tylko żeby tak było, to musiałby w Oslo i pierwszym konkursie w Planicy wyskakać ze 120 punktów. Wtedy go dopuszczą do finału.

więcej statystyk na blogu autora »