Bohaterem wczorajszego dnia był z pewnością Robert Kranjec. Dzisiaj świeżo upieczony mistrz świata wraz z Jernejem Damjanem, Jurijem Tepesem i Jure Sinkovcem wywalczyli brązowy medal.
Robert Kranjec lądował dziś najdalej spośród słoweńskich skoczków. Mistrz świata w pierwszej serii poszybował na odległość 235,5 metra, a w finałowej serii skokiem na 205 metrów przypieczętował trzecie miejsce Słoweńców w rywalizacji drużynowej.

- Było jak w filmie - podsumował zawody szczęśliwy Kranjec. - Dobrze się dzisiaj bawiłem. Przed przyjazdem na skocznię słuchałem muzyki. Lot w serii próbnej na odległość 233 metrów, w pierwszej serii 235 metrów, a potem udało nam się obronić trzecie miejsce. Naprawdę super! - dodał wczorajszy triumfator.

Jernej Damjan, któremu nie powiodło się w kwalifikacjach do konkursu indywidualnego, cieszył się, że był wsparciem dla swojej drużyny.

- Wygląda na to, że lepiej mi idzie, kiedy skaczę dla innych, niż dla siebie - żartował Damjan. - Byłem zrelaksowany, chociaż czułem się też nieco zmartwiony, bo wszyscy oczekiwali, że zastąpię Petera Prevca. Powiedziałem, że pokażę, co potrafię, i to zrobiłem. Skoczyłem dwa razy ponad 200 metrów i to było najważniejsze. To jest mój trzeci medal drużynowy i każdy ma swoją historię - stwierdził sympatyczny Słoweniec.

Jurij Tepes przyznał, że w pierwszej serii liczył na dłuższy lot, ale i tak czuje się bardzo zadowolony z brązowego medalu:

- Widać, że idę we właściwym kierunku. Po pierwszej serii byłem trochę zły na siebie... Był to dobry skok, ale nie tak daleki, jak się spodziewałem. W drugiej rundzie miałem naprawdę dobry lot. Norwegia była nam przeznaczona - powiedział Jurij Tepes.

Również Jure Sinkovec był bardzo szczęśliwy. Szczególnie, że jest to jego pierwszy medal zdobyty w mistrzostwach - mimo, że nie był do końca usatysfakcjonowany ze swoich skoków.

- To było trudne, ale koledzy mnie wspierali i jestem bardzo zadowolony - stwierdził Sinkovec.