Ale się porobiło! :) Ten sezon coraz bardziej mi się podoba. Bez względu na to, co tam opowiadają skokowi „esteci” bajdurzący o kryzysie poziomu w tej dyscyplinie sportu. Jak ten poziom ma spadać tak jak w niedzielę to, jak dla mnie, niech sobie spada. Wraz z przewagami Austriaków. W niedzielnym felietonie na swoim blogu zapomniałem o tym napisać, więc skrobnę to tu. Okazuje się, że jak (niektórym/prawie wszystkim*) Austriakom nie wieje pod narty o 5 m/s mocniej od innych, to ciężko im nawiązać walkę, że o wygrywaniu nie wspomnę.
I.

Wbrew pozorom, w Willingen wcale nie skakano dotąd w ramach Pucharu Świata tak często. Po raz pierwszy ta położona w Hesji, z daleka od prawdziwych gór, miejscowość gościła skoczków w sezonie 1994/95. Od tego czasu rywalizowali tutaj, licząc już niedzielny konkurs, 21 razy.

Pierwszeństwo dzierży tu Noriaki Kasai, zwycięzca trzech konkursów. Po dwa triumfy zanotowali tu Widhoelzl, Hannawald, Ahonen i Schlierenzauer. Ten pierwszy ustępuje Japończykowi, ale przewodzi, jeśli chodzi o ilość podiów. Ma ich łącznie cztery (2-2-0). Tyle samo, ale w innej konfiguracji (2-1-1), jest w posiadaniu Ahonena. Polskę reprezentował na podium dotąd tylko Adam Małysz. W pamiętnym sezonie 2000/01 raz zwyciężył i raz, mimo pobicia rekordu skoczni, był drugi.

II.

Wydarzenie wielkiej wagi. Otóż Thomas Morgenstern przekroczył w Willingen barierę 10 000 wywalczonych w PŚ punktów. Ma ich teraz 10 005 i jest trzecim w historii skoczkiem, który może się pochwalić takim dorobkiem. Te wszystkie punkty skoczek z Villach wywalczył w 216-tu konkursach. W zasadzie w 213-tu, bo w trzech przypadkach nie zdobył żadnego punktu. Przy czym osiągnięte przez Austriaka wczoraj miejsce, samo w sobie, nikogo zachwycić nie mogło. Był to drugi najgorszy rezultat Morgensterna w historii jego występów w Willingen. Gorzej skakał tu tylko w sezonie 2004/05, kiedy był dziewiętnasty.

III.

Simon Ammann też przekroczył w niedzielę okrągłą liczbę punktów. Jest od Morgensterna tylko o 1000 oczek uboższy. Dokładnie ma ich teraz 9015. Na taki uzysk Szwajcar potrzebował udziału w 263-ch konkursach (w 222-ch zdobywał punkty).

IV.

Niedzielny trzechsetny konkursowy występ Wolfganga Loitzla to jeden z czarniejszych epizodów w jego bogatej i pięknej skądinąd karierze skoczka narciarskiego. Z tych 300-tu startów w zawodach głównych był to nie tylko ten 36-ty, kiedy Austriak nie zdobył punktów. Były to bowiem zarazem drugie najgorsze zawody Loitzla z rzeczonych 36-ciu. Tylko raz w życiu zdarzyło się zasłużonemu skoczkowi zająć w konkursie miejsce gorsze, niż 49-te. U progu kariery, w sezonie 1997/98, zajął w Innsbrucku 85. lokatę. Żeby być do końca sprawiedliwymi dodajmy, że jeszcze sześciokrotnie (o tylu wiem) skoczek spod Kulm nie przebrnął kwalifikacji. Ale eliminacje to nie konkursy.

V.

Po raz dwudziesty, w sytuacji kiedy punktował (czyli na 126 przypadków), Gregor Schlierenzauer nie ukończył konkursu w pierwszej dziesiątce. Tylko trzykrotnie, jak dotąd, Austriak nie zdobył żadnych konkursowych punktów. Ostatni raz miało to miejsce cztery lata temu w Bischofschofen.

VI.

Największy sukces w karierze Romana Koudelki był jednocześnie jego trzydziestym konkursem, w którym znalazł się w czołowej dziesiątce. Tyle że aż 28 z tych konkursów kończyło się miejscem poza podium. To wczorajsze drugie miejsce jest nagrodą dla Czecha, który w tym sezonie jest rzeczywiście świetny i - co ważne - wyjątkowo regularny. Startował w osiemnastu zawodach i we wszystkich punktował, tylko w jednym przypadku będąc poza czołową piętnastką.

VII.

Jakub Janda skakał dzisiaj w swoim 180-tym konkursie i po raz 67-my zajął miejsce w trzeciej dziesiątce. Muszę przyznać, że widziałem już dużo bardziej okazale uczczone jubileusze. Przy czym nie zaliczyłbym do nich akurat jubileuszu Antonina Hajka, który startując w swoich 70-tych pierwszoligowych zawodach po raz 44-ty pozostał bez punktów.

VIII.

Dla Daiki Ito niedzielne trzecie miejsce było poczwórnie okrągłe. Piąty raz stanął na najniższym stopniu podium (raz). Dziesiąty raz na podium w ogóle (dwa). Czterdziesty raz znalazł się w czołowej 10-tce (trzy). No i po raz osiemdziesiąty przedstawiciel tego kraju kończył zawody jako trzeci (cztery).

IX.

Polonica

To było pierwsze w karierze piąte miejsce Kamila Stocha w PŚ. Polak zdobywał, jak na razie, punkty 99 razy. Zajmował dotąd każdą z pozycji oprócz piątej właśnie. Tylko raz był trzydziesty. Za to najczęściej zdarzało mu się lądować na siódmym, dziewiątym i jedenastym miejscu - po sześć razy.

Maciej Kot zawitał do „Klubu 50”. Od niedzieli tyle bowiem punktów zdobi jego pucharowe konto.

Również mały jubileusz miał Piotr Żyła. Po raz piętnasty kończył zawody w trzeciej dziesiątce.

X.

W skrócie:

Lukas Hlava przekroczył granicę 400 pkt (403).

Barierę 700 punktów osiągnął z kolei Taku Takeuchi. Nawet ją o piętnaście oczek przekroczył.

W 60-tym występie po raz 38-my punktów nie wywalczył Yuta Watase.

Po raz 30-ty w życiu zapunktował Richard Freitag. Ale siódmą lokatę zafundował swoim kibicom po raz pierwszy. Przy okazji przekroczył próg 900 zdobytych punktów.

W 90-tym konkursie nie popisał się Maximilian Mechler. Nie wszedł po raz 49-ty do finału.

Wygrana Bardala była jednocześnie jego 60-tą bytnością w dziesiątce.

Młody Anders Fannemel przekroczył granicę 100 pkt (106).

Romoeren po raz 65-ty skończył zawody w drugiej dziesiątce.

Sklett w 40-tych zawodach po raz piętnasty nie zdobył punktów.

160-ty konkurs Wasiliewa przyniósł mu po raz 114-ty punkty.

Kaliniczenko po raz dwudziesty (na 26 prób) nie zakwalifikował się do rundy finałowej.

Colloredo po raz dwudziesty wskoczył do drugiej dziesiątki konkursu.


* - niepotrzebne skreślić

więcej statystyk na blogu autora »