Dziewięć lat temu Adam Małysz zdobywał złote medale mistrzostw świata na skoczni w Predazzo. Dzisiaj historia zatoczyła koło i znów Polacy mogli świętować zwycięstwo polskiego skoczka w dolinie Val di Fiemme.
- To wspaniałe uczucie móc wygrywać przed polską publicznością. Dzisiejsze zawody stały na wysokim poziomie, ale moje skoki były bardzo dobre, zwłaszcza drugi. Ogólnie to był dla mnie wspaniały dzień - mówił po zawodach Kamil Stoch.

- Jestem bardzo zadowolony. Ten weekend był dosłownie bombowy - ocenia entuzjastycznie Gregor Schlierenzauer. - Kiedy stoi się na podium, nieważne na którym jego stopniu, każdy jest szczęśliwy. I ja też jestem, mimo że dzisiaj nie wygrałem. Muszę natomiast przyznać, że Kamil odwalił dzisiaj kawał dobrej roboty. Nie zawsze można wygrywać. Moje skoki były dobre, ale nie doskonałe, jak to miało miejsce wczoraj. Nie mogę się już doczekać następnych zawodów, mimo że głównym celem jest dla mnie jednak Vikersund. Jeśli chodzi o Puchar Świata, to jeszcze dużo się może wydarzyć i niczego nie przesądzam.

- Dobrze jest mieć świadomość, że można być wśród najlepszych, nawet jeśli nie jest się w szczytowej formie. Mój pierwszy skok zaważył na wszystkim, bo jednak nie był wystarczająco dobry. Uratowałem się dopiero drugą próbą, która była znacznie lepsza. Ogólnie jestem zadowolony z weekendu i z moich dobrych rezultatów - cieszył się najlepszy z Norwegów, Anders Bardal.

- Takie konkursy, jak dzisiejszy, też muszą się zdarzać. Człowiek uczy się pokory, że nie zawsze jest tak, że się wygrywa. Dzięki takim zawodom widzę też, nad czym muszę jeszcze popracować. Mam problemy z pozycją dojazdową i na ich eliminacji muszę się teraz skupić, jeśli chcę wrócić na podium - ocenił dzisiejszy, mało udany, występ Andreas Kofler.