Krzysztof Leja to jedna z nadziei polskich skoków. Zwycięzca Lotos Cup z 2008, 2009 i 2011 roku, w tym sezonie pojechał na Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie do Innsbrucku. Zapunktował też po raz pierwszy na FIS Cup w Szczyrku.
Trzy tygodnie temu Leja reprezentował Polskę na YOG w Innsbrucku. Zajął w nich dopiero 14. miejsce, na 23 skaczących. Jak sam przyznaje, jego skoki nie były udane.

- W Innsbrucku zdarzało mi się psuć skoki, poza tym dużą rolę odgrywała tam pogoda. Był bardzo mocny wiatr, a śnieg padał gęsto – komentuje zawodnik AZS Zakopane.

Skoczek jest pod wrażeniem tego jak wyglądały igrzyska. - Organizacja była bardzo dobra, obiekty przygotowane znakomicie. Krajobrazy w Austrii i samo miasto Innsbruck były piękne. Mieszkaliśmy w wiosce olimpijskiej, w naszym bloku byli też Grecy, Litwini czy Ukraińcy. Udało się nawiązać wiele przyjaźni. Nie byłem na ceremonii otwarcia, ponieważ wcześnie rano następnego dnia miałem zawody, ale za to uczestniczyłem w zakończeniu. Bardzo mi się podobało, był pochód wszystkich państw, pokazy tańca i uroczyste zgaszenie znicza – opowiada.

- Na początku czułem bardzo dużą presję, z którą poradziłem sobie dopiero podczas konkursu drużynowego (12. miejsce - przypis red.). W nim nie miałem już problemów ze stresem i skakałem jak na treningach. Mam nadzieję, że cały wyjazd zaowocuje w przyszłości. Na pewno będzie mi dużo łatwiej, gdy znów dostanę szansę występu w międzynarodowej imprezie – zapowiada Leja.

Miniony weekend to pierwsze punkty piętnastolatka w FIS Cup, w których zajął 19. i 40. miejsce.

- Jestem bardzo zadowolony z moich sobotnich skoków, udało mi się zdobyć punkty FIS. Myślę, że będzie coraz lepiej z moją formą. Skoki są teraz dużo lepsze niż podczas młodzieżowych igrzysk olimpijskich.

W najbliższym czasie skoczek wystąpi w zawodach Lotos Cup. Nie jest przewidziany jego start w kolejnych FIS Cupach. Byc może pojawi się na Pucharze Kontynentalnym w Wiśle, który rozegrany zostanie pod koniec lutego.

żródło + zdjęcie: Alicja Kosman, PZN.pl