Anders Bardal był jednym z największych pechowców wczorajszego konkursu. Dzisiaj jednak warunki nie pokrzyżowały mu planów i sympatyczny Norweg mógł cieszyć się z kolejnego miejsca na podium.
- Po dniu wczorajszym dzisiejszy konkurs był tym, czego potrzebowałem. Wczoraj był bardzo ciężki dzień, warunki nie były najlepsze i to był mój najgorszy występ w sezonie. Dlatego to, że dzisiaj osiągnąłem taki wynik, jest dla mnie bardzo ważne - powiedział Bardal.

Skoczkowie z pewnością cieszyli się ze wspaniałej atmosfery na trybunach i bardzo głośnego dopingu.

- Nie jestem zaskoczony, zawsze w Zakopanem jest dużo kibiców. Ale było to interesujące zobaczyć, ilu kibiców zjawi się na skoczni po zakończeniu kariery przez Adama Małysza. Atmosfera i pełne trybuny... po prostu idealnie! - odpowiedział pytany, czy jest zaskoczony frekwencją kibiców.

- To tajemnica - odpowiedział, zapytany o różnicę w systemie szkoleniowym Miki Kojonkoskiego i Alexandra Stoeckla. - W tym roku nie mamy jakichś dużych oczekiwań, bo wiele zmienialiśmy, jeśli chodzi o technikę, a potrzeba było czasu, aby to działało. Teraz widać efekty, ale wciąż jest sporo "wzlotów i upadków", ale wygląda to całkiem nieźle. Jednak wciąż nie chcemy mieć zbyt wygórowanych oczekiwań.

- Jesteśmy zadowoleni z całego procesu. Każdy pokazuje dobre skoki, tak jak mówiłem, są gorsze i lepsze momenty, ale coraz więcej dobrych skoków, np. Sklett był najlepszy w serii finałowej. Będziemy mieli silny zespół, ale potrzebujemy jeszcze trochę czasu - podsumował ogólną kondycję norweskiej drużyny.