Najlepszym polskim skoczkiem w Zakopanem, obok Kamila Stocha, był Aleksander Zniszczoł. Wiślanin w tym roku zadebiutował w Pucharze Świata, a już w swoim czwartym konkursie zajął dziewiąte miejsce.
Występy przed własną publicznością nie zestresowały młodego zawodnika, który od kilku lat jest określany jako jeden z naszych największych talentów:

- Nie odczuwałem presji - przyznaje Zniszczoł. - Podczas zawodów Pucharu Świata trzeba się po prostu skupić na tym, co się potrafi. Jeżeli chce się skakać lepiej, to trzeba potrenować nad motoryką i techniką.

Wiślanin jest zadowolony ze swojej obecnej formy, choć oczywiście chce być jeszcze lepszy - jednak bez żadnych gwałtownych ruchów:

- Jak na razie jest bardzo dobrze, nie zamierzam kombinować. Jeśli za bardzo zacznę kombinować, to efekt może być odwrotny do zamierzonego - tłumaczy.

Zniszczoł odrzuca wszelkie spekulacje, że może zostać nowym wiceliderem kadry, zamiast Piotra Żyły:

- Razem z Piotrkiem Żyłą jesteśmy w tym samym klubie, nikt się nie wywyższa. Może ostatnio trochę się rozregulował, ale stara się, jak może. Nadal skacze dobrze - mówi o swoim koledze.

Zapytany, czy w Zakopanem narodził się nowy "Orzeł z Wisły", Zniszczoł odpowiedział z uśmiechem:

- Zobaczymy...

Artykuł dzięki uprzejmości redakcji programu "Byle do Przerwy" z internetowego radia eLO RMF - Łukasza Króla i Grzegorza Kukuły