Cykl „Z notatnika statystyka” obchodzi mały jubileusz - to już dziesiąty odcinek! Do 132 startów Kamila Stocha czy 210 Roberta Kranjca w Pucharze Świata jednak jeszcze daleko...
1.

Skocznia w Bischofshofen jest, zdaniem niejednego zawodnika, obiektem niezbyt skoczkom przyjaznym. Wielu niespecjalnie ma powody, by ją lubić. Nawet dla Adama Małysza, który po razie tu wygrał i był drugi, skocznia ta stanowiła często duży kłopot.

Są jednak tacy, którzy na Paul Ausserleitner Schanze narzekać prawa nie mają. Przede wszystkim Janne Ahonen, który aż dziesięciokrotnie wchodził tu po zawodach na podium. Trzy konkursy z tego wygrał, a w pięciu był drugi. Również trzy razy zwyciężał na tej skoczni Weissflog, po dwa razy Goldberger, Hannawald i Widhoelzl. Z obecnie czynnych zawodników największe sukcesy odnosił tu dotąd Thomas Morgenstern. Teraz jeszcze je powiększył. Od piątku jego podiumowy bilans w Bischofshofen to 2-2-1. Skakał tu w jedenastu zawodach i tylko raz był poza pierwszą ósemką.

2.

Żeby nie było tak nudno i jednostajnie, to w tym punkcie poświęcę trochę miejsca komuś innemu, niż Fin i Weissflog. Przy czym znów nie będą to uczestnicy PŚ, bo za wcześnie się, stety czy niestety, urodzili. No i znów musi paść na Wirkolę, bo w przeliczeniu na konkurs bije obu liderów TCS znacząco. Krótko: siedem startów - sześć podiów. 3-2-1. W przeliczeniu na start 20,29 (punktacja stara) lub, jak kto woli 81,43 (nowa) punktu. Czyli zawsze lepiej niż drugi. Jeszcze lepszy bilans podiów ma Czech Jiri Raska. Wygrał trzy razy i trzy razy był drugi. Tyle że startował w Bischofshofen dziewięć razy, więc statystyki w przeliczeniu na jedne zawody ma od Norwega nieco gorsze.

Ahonen w dziewiętnastu startach punktował tu osiemnaście (jeśli liczyć punkty po nowemu) lub szesnaście (jeśli po staremu) razy. Wywalczył tu, odpowiednio, aż 1043 lub 249 punktów. Adam Małysz w czternastu startach zdobywał tu punkty jedenastokrotnie. Konkretnie 420 punktów, co sytuuje go na dziewiątej pozycji. Za Dieterem Thomą, a przed Hoellwarthem. To, gdyby liczyć w aktualnie obowiązującej punktacji. Gdyby zastosować stary system, to Polak punktowałby dziewięciokrotnie i miałby na koncie 101 oczek, co dawałoby mu miejsce siódme (spora strata do Golbergera i o punkt przed Vettorim).

Warto dodać, że na tej skoczni, już teraz, grubo przed Małyszem (licząc i po staremu, i po nowemu) plasuje się Morgenstern. Nie wiem, czy świadczy to bardziej o wielkiej klasie Austriaka, czy też raczej potwierdza fakt, że Bischofshofen to nie był ulubiony obiekt Polaka. Moim skromnym zdaniem obie te rzeczy można niewątpliwie uznać za aksjomaty.

3.

Dmitrij Wasiliew wrócił chyba do żywych. Chociaż z drugiej strony nie wiadomo, czy ten cały konkurs w Bischofshofen to nie był taki sam pic, jak Oberstdorf czy Innsbruck i czy, po prostu, to nie jest zwykły przypadek. W każdym razie po raz pierwszy od dokładnie dwóch lat znalazł się z powrotem w konkursowej dziesiątce. W sezonie 2009/10, również w Bischofshofen, był siódmy. Potem odniósł kontuzję na treningu w Kulm i od tego czasu był cieniem samego siebie. W zeszłym sezonie zdobył ledwie trzy punkty. W tym przed Turniejem punktował tylko raz, w Lillehammer. Odżył na Turnieju. Do tego stopnia, że w końcu zmęczył granicę 2,5 tys. pucharowych punktów. Ma ich teraz 2524. Przez ostatnie dwa lata zdobył ich jednak ledwie 70, w tym przez ostatni tydzień 56.

4.

Trzech skoczków piątkowego konkursu poprawiło swoje najlepsze pucharowe osiągnięcia. Dwóch Norwegów, Roensen i Gangnes, którzy ex aequo zajęli jedenastą pozycję i Japończyk Kobayashi, który skończył zawody na szesnastym miejscu. Oprócz tego innych trzech skoczków wróciło po długiej przerwie do gry. Oprócz wspomnianego wyżej Wasiliewa - Austriak Hayboeck (również po dwóch latach, bo w sezonie 2009/10 kończył konkurs w Willingen jako szósty) oraz Japończyk Watase. Ten z kolei, po raz pierwszy od dwóch lat, zdobył punkty, a od prawie trzech znalazł się wyżej niż na 24-tym miejscu.

5.

Polonica - Stoch

Nasz najlepszy skoczek stał się w piątek drugim najlepszym w historii Polakiem w historii Pucharu. Kończąc konkurs na dziewiątym miejscu i wywalczając w nim 29 punktów Polak doprowadził swoje punktowe zdobycze do poziomu 1854 oczek. Jest to o siedemnaście więcej, niż przez całą karierę uzbierał Piotr Fijas, który do tej pory robił w polskich skokach za pucharowego wiceMałysza. Przy czym, żeby być w zgodzie z prawdą, należy dodać, że Stoch potrzebował na to startu w 132-ch, a Fijas, z tego co udało mi się odtworzyć, tylko w 63-ch konkursach.

Przy czym ta ostatnia liczba jest chyba mocno niepewna i jednak mocno zaniżona, bo z zamierzchłych czasów, w których startował bielszczanin, kroniki FIS podają praktycznie tylko punktujących. Wyjątek stanowi Oslo i składowe TCS. Więc siłą rzeczy nie ma skąd posiłkować się konkursami, w których obecny trener nie punktował. W ogóle na dane dotyczące skoczków sprzed ery Ahonena i Małysza trzeba patrzeć z lekka rezerwą. Raz, że zdobywali punkty na innych zasadach i samo przeliczanie ich według obecnych reguł nie przekłada się jak 1:1. Dwa, że jak wspomniałem, dane są mocno niepełne, szczególnie jeśliby na ich podstawie chcieć liczyć skuteczność czy wydajność punktową skoczka.

6.

Polonica - pozostali. Tylko fakty.

Maciej Kot - po raz trzeci w karierze, a drugi w ciągu dwóch dni znalazł się w drugiej serii zawodów; z braku laku robi teraz za nr dwa w kadrze. Ostatni konkurs TCS był też dla zakopiańczyka jubileuszowym, 25-tym, w Pucharze Świata. Pozytywne efekty tych startów już podałem. Miejmy nadzieję, że po turnieju statystyki Polaka będą się już tylko poprawiać.

Dawid Kubacki - szesnasty występ w PŚ i szesnasty raz bez efektów punktowych.

Piotr Żyła - jedno zdanie: musi natychmiast wrócić do Szturca. To jest warunek konieczny, by go w tym sezonie jeszcze próbować ratować dla PŚ. Czy warunek wystarczający? Tego nie wiem.

Stefan Hula - on chyba nie ma do kogo wrócić. I to jest jego największy dramat.

7.

Schlierenzauer. O TCS pisać nie zamierzam. Może tylko tyle, że nie tak powinno się zdobywać brakujące do kolekcji trofea. Co do PŚ - Austriak stanął w piątek na podium po raz szósty w tym sezonie. Tym samym zrównał się z Ammannem pod względem liczby miejsc na podium. Obaj mają na koncie po 62 „pudła”. Jako że Tyrolczyk ma więcej zwycięstw, to w przedmiotowej klasyfikacji wyprzedził Helweta i to on jest siódmy w historii. Jeszcze jedno podium, wszystko jedno jakie, i będzie szósty, bo zrówna się z Goldbergerem, od którego, jak wszyscy wiemy, też ma więcej wygranych. Dla kibiców Szwajcara pocieszająca informacja. To nie z żalu nad tym, smutnym skądinąd dla niego, faktem Ammann opuścił w czwartek cyrkowe towarzystwo.

8.

Robert Kranjec, zajmując w Bischofshofen miejsce tuż za podium, przekroczył, po trzynastu sezonach starań, barierę trzech tysięcy punktów. O 42 na razie. Potrzebował na to udziału w 210 konkursach. Punkty zdobywał w 134-ch. Jest trzecim, po Peterce i Uladze, „medalodajnym” skoczkiem w historii Słowenii czy też, szerzej patrząc, dawnej Jugosławii.

Tych dwóch jednak chyba nie dogoni. Nie dość, że mają nad nim ogromną przewagę, to słoweński skoczek sam z siebie nie za często kwapi się do wchodzenia na podium. W całej, zbliżającej się (powoli, ale jednak) do końca, karierze zrobił to dotąd dziesięć razy (2-3-5). W ostatnich latach tylko na mamutach. Biorąc jednak pod uwagę jego aktualnie wysoką formę i to, że druga część sezonu to „czas mamutów”, można się spodziewać, że zawodnik z Kranja poprawi „medalowe” statystyki. Czego mu osobiście szczerze życzę.

9.

Po raz setny na starcie konkursu pojawił się w Bischofshofen Koudelka. 78% z tych występów zakończyło się zdobyciem punktów. 24 razy znalazł się Czech w czołowej dziesiątce zawodów, ale tylko raz, w zeszłym roku w Harrachowie, stanął dotąd na podium. Z tych 24-ch najlepszych startów w życiu aż 1/3 miała miejsce w tym sezonie. A przecież to dopiero początek stycznia.

10.

W skrócie:
  • Dziesiąty raz w życiu zdobył punkty Sinkovec. Ma ich łącznie 92.
  • Równe 250 punktów, licząc już jego dziewiętnastą pozycję w Bischofshofen, uzbierał w karierze Tepes. Potzreba mu było na to 51 startów.
  • 175-ty konkurs w karierze zaliczył Neumayer, który jednocześnie po raz siedemdziesiąty znalazł się w drugiej dziesiątce zawodów.
  • Szósty kolejny występ, w którym zabrakło go w serii finałowej, zaliczył Romoeren. Evensen ma jeszcze gorzej - z sześciu swoich kolejnych startów w PŚ, gdzie nie zdobył punktów, w aż trzech nie wszedł w ogóle do konkursu!
  • Zapomniałem wspomnieć wyżej, to piszę tutaj. Piątkowe zawody były dziewięćdziesiątym punktowanym konkursem Stocha.
  • Dość marny dzień dla Włochów. Morassi po raz czterdziesty (na 63 konkursy) nie punktował. Colloredo w setnym występie nie zdobył punktów po raz pięćdziesiąty. Fifty-fifty.

więcej statystyk na blogu autora »