Największy pechowiec ostatnich dni 2011 roku, Tom Hilde jeszcze wczoraj wieczorem został wypisany ze szpitala w Immenstadt i przyjechał do Garmisch-Partenkirchen, gdzie wraz z kolegami z drużyny żegnał stary rok i witał nowy.
Clas Brede Braathen poczuł wielką ulgę, kiedy okazało się, że Hilde może opuścić szpital i spędzić sylwestrowy wieczór z całą drużyną - Oczywiście jesteśmy bardzo szczęśliwi. To niezwykle ważne dla drużyny, że Tom jest teraz znowu tutaj i to wiele mówi o charakterze Toma jako zawodnika, że chciał być tutaj z nami na kolacji - stwierdził szef norweskich skoków.

Z kolei dzisiaj wziął udział we specjalnie zwołanej konferencji dotyczącej stanu jego zdrowia.

- Obecnie czuję się całkiem dobrze, ponieważ otrzymałem same dobre wiadomości dotyczące mojej kontuzji. Operacja nie jest konieczna, mogę poruszać się bez bólu i żadnej pomocy. Złamanie kręgosłupa nie jest aż tak bolesne jak może się wydawać - stwierdził Hilde.

Norweski zawodnik odopowiadał na pytania dotyczące zarówno swojego stanu zdrowia jak i samego skoku oraz upadku.

- W skokach narciarskich zawsze próbujesz osiągnąć kilka metrów więcej. Jestem 24-latkiem i jeżdżę na nartach od 4 roku życia. Powinienem być w stanie ustać ten skok. To prawie tak jak nie strzelić karnego w piłce nożnej... i złamać sobie wtedy kręgosłup - stwierdził pechowiec z Oberstdorfu. - Skoki narciarskie to ryzykowny sport i wypadki się zdarzają. Próbowałem walczyć o dodatkowe metry - to było jak błąd debiutanta - skomentował Norweg.

- Na początku nie mogłem oddychać ponieważ miałem śnieg, dużo śniegu na mojej twarzy i w ustach. Od razu zdawałem sobie sprawę, że coś jest nie tak, ale nie mogłem powiedzieć gdzie mnie boli. Przynajmniej byłem w stanie się poruszać, więc czułem ulgę, że nie ma zagrożenia paraliżem - opowiadał 24-latek.

- Po upadku czułem, że coś jest nie tak, ale zupełnie nie wiedziałem gdzie. W karetce najbardziej bolała mnie twarz, zanim odkryłem, że ból jest jednak w plecach. Ale jak dostałem morfinę, nie czułem już nic - dodał żartując Hilde.

Niestety mimo wszystko, kontuzja jest na tyle poważna, że nie zobaczymy już sympatycznego Norwega w tym sezonie w konkursach PŚ. W poniedziałek Hilde wróci do Norwegii, gdzie zostaną ustalone kolejne kroki po dodatkowych badaniach rentgenowiskich jego kręgosłupa i kolana.

- To najgorsze czego można doświadczyć jako skoczek narciarski. Jest tylko jedna rzecz jaką mogę teraz zrobić... myśleć o przyszłości. Z tymi obrażeniami nic nie zrobię, nie ważne jak bardzo się staram - tłumaczył norweski skoczek. - Zawsze będę pamiętał ten upadek, ale nie sądze aby to stanowiło problem mentalny - zakończył Hilde..