Najpierw trochę statystyk, które się uaktualniły po konkursie, a potem parę uwag po właśnie zakończonym periodzie. No to po kolei...
1.

Andreas Kofler chce być, jak widać, cały czas w centrum uwagi, i co chwilę dozuje nam jakąś ciekawostkę ze swej kariery. W sobotę było o jego 85-ciu miejscach w dziesiątce, dziś na tapecie dwa dużo znaczniejsze - moim skromnym zdaniem - wydarzenia.

Kofler przekroczył w niedzielę barierę 5500 zdobytych w Pucharze punktów. Ma ich na koncie, żeby być ścisłym, 5535. I druga sprawa: wchodząc w niedzielę na podium zrobił to, jak łatwo policzyć, po raz 25-ty. Co ciekawe: niedzielna wygrana spowodowała, że w tej chwili (i po raz pierwszy w życiu) Austriak jest wyżej w klasyfikacji najwybitniejszych konkursowych zwycięzców niż w klasyfikacji tych, którzy najczęściej plasują się w konkursach na podium. W tej pierwszej okupuje, na dziś, 24-tą lokatę (awans w stosunku do soboty o cztery pozycje), a w tej drugiej miejsce 25-te (bez zmian).

2.

Same jubileusze obchodził w niedzielę Anders Bardal. Po pierwsze był to jego dwusetny w karierze konkurs główny. Po drugie: 150-te zawody, w których punktował. Po trzecie, i może najważniejsze, dziesiąty konkurs, kiedy stanął na podium PŚ. No i w końcu, bo to też przecież okrągłe, po raz piąty zajął trzecie miejsce. Dodam jeszcze, choć w tym zakresie „zaokrąglenie” nie nastąpiło akurat w niedzielę, że Norweg równe 40 razy zajmował dotąd w zawodach pozycję w trzeciej dziesiątce.

Najczęściej zajmowaną przez Bardala punktowaną pozycją jest, na razie, miejsce dziewiętnaste. Wywalczył je jedenaście razy. Na drugim miejscu lokaty dziesiąta i 23-cia (po dziewięć razy). Jeszcze nigdy podopieczny Stoeckla nie ukończył zawodów na 28-mym miejscu. Tylko raz był 21-szy.

3.

Po raz 150-ty w dziesiątce znalazł się w niedzielę Thomas Morgenstern. Składa się na to aż 66 podiów (ostatnie zaliczył Morgi w sobotę) i 84 miejsca z przedziału 4-10. Najczęściej zajmował Austriak drugie miejsce (27), następnie pierwsze (21) i zaraz potem piąte (20). Bardzo rzadko, przynajmniej do tej pory, kończył zawody na pozycji dziesiątej (tylko cztery takie wypadki) oraz ósmej (dziewięciokrotnie).

4.

Martin Koch przekroczył w niedzielę granicę 4500 zdobytych pucharowych oczek. Ma ich teraz 4527. Dokonał tego w swoim 224-tym konkursowym starcie. 169 z tych zawodów zakończyło się wywalczeniem przezeń punktów.

Do tego weekendu obecny sezon nie był dla Austriaka specjalnie radosny. Niby w każdym swoim starcie punktował, ale co to były za punkty? Raptem, w czterech konkursach, 36. Ale w Engelbergu karta się odwróciła. W sobotę drugi, dzień później ósmy i Koch ma już na koncie 148 punktów, co daje mu aktualnie w klasyfikacji Pucharu już takie miejsce, że nie musi się martwić o start w kwalifikacjach. A to ważne, choć akurat w TCS nie tak bardzo.

Gross Titlis zawsze była dla Kocha skocznią szczęśliwą. Startował tu aż dziewiętnaście razy i zawsze zdobywał punkty. Równe dziesięć razy kończył tu konkurs w czołowej dziesiątce! Ale na podium stał tylko dwa razy. Na trzecim stopniu wtedy, kiedy wygrywał tutaj Małysz i, na drugim, w sobotę.

5.

Pisałem już wcześniej, że Ammann w tym sezonie przędzie, w porównaniu z tym, co robił przez ostatnie trzy lata, wyjątkowo cienko. W Engelbergu się poprawił, jednak nie na tyle, żeby można było o nim myśleć jako o jednym z głównych faworytów TCS.

Engelberg zawsze, a przynajmniej do sezonu 2009/10 włącznie, był papierkiem lakmusowym, jeśli chodzi o starty Ammanna w Turnieju Czterech Skoczni. Swoje największe sukcesy na rodzimym obiekcie Szwajcar odnosił w sezonach 2001/02 (7. i 2.), 2006/07 (4. i 2.), 2008/09 (1. i 3.) i 2009/10 (1., 2. i 1.). I wtedy też najlepiej wypadał w Turnieju. W wymienionych sezonach, w kolejności chronologicznej, zajmował tam wtedy następujące miejsca w klasyfikacji końcowej: 6-te, 3-cie, 2-gie i 5-te.

Rok temu, kiedy rozgrywano na Titlis trzy konkursy, Helwet był odpowiednio szósty, dziewiąty i dwunasty. Czyli średnio dziewiąty. Tak jak w tym roku. No więc w Turnieju powinno być wątło. Tymczasem ukończył Turniej na miejscu drugim. Wychodzi na to, że nic nie wiadomo :) Jak zawsze zresztą w wypadku Ammanna.

6.

Po raz okrągły, bo 130-ty, punktował w drugim szwajcarskim konkursie Robert Kranjec. Liczba, jeśli zestawić ją z ilością konkursów, w których startował (204) i dokonaniami najlepszych w tym zakresie, niezbyt imponująca, ale swoją wagę ma. Od zawodów na Certaku Słoweniec może chwalić się tym, że 40-krotnie (w tym dziesięć razy na podium, ale ostatni raz w marcowym finale zeszłego sezonu) lądował w czołowej dziesiątce konkursu. Jak pamiętamy, na Titlis w ten weekend mu się to nie udało, choć oba razy był blisko.

7.

Dzięki Kamilowi Stochowi mamy też swój skromny, statystyczny, akcent i my. To jubileuszowe, piąte, podium Polaka w historii jego pucharowych startów. Liczba może niezbyt wielka i okazała, ale życzyłbym każdemu. Szczególnie jeśli chodzi o kolegów Stocha z reprezentacji, ale nie tylko.

Jednocześnie, dzięki zajęciu w niedzielę drugiego miejsca, Stoch ma w tym momencie uzbieranych w klasyfikacji generalnej 248 punktów, co już teraz każe uznać obecny sezon za drugi najlepszy w karierze Polaka. Dotychczas drugim najlepszym sezonem skoczka AZS Zakopane był ten sprzed dwóch lat, kiedy po ostatnich zawodach sezonu po stronie aktywów widniały 203 punkty.

8.

Reszta Polaków. Komentarza nie będzie, statystyk też. Proponuję minutę ciszy.

9.

Z trochę innej beczki. Przejrzałem kroniki i policzyłem liczbę zawodników z poszczególnych krajów, którzy kiedykolwiek stali na podium PŚ. Proszę sobie wyobrazić, że berła nie dzierżą wcale Austriacy. Do tego sezonu prowadzili Norwegowie mający w swoich szeregach 39-ciu „medalistów”. Austriacy mieli o jednego „pudlarza” mniej. W tym sezonie zrównali się z nimi Niemcy. Na podium (dwa razy zresztą) wskoczył bowiem beniaminek Richard Freitag. I teraz sobie nasi zachodni sąsiedzi wspólnie z Austriakami wiceliderują. Ilościowo, rzecz jasna, bo jakościowo nikt nie jest w stanie, w żaden sposób, dotrzymać Austrii kroku.

Jeżeli chodzi o czynnych skoczków, to tu zaskoczenie może być, jeśli ktoś opiera się tylko na tym, co usłyszy w telewizji, jeszcze większe. Wśród czynnych zawodowo skoczków jest aż dziewięciu (licząc pałętającego się między PK a FIS Cup-em Spaetha) „pudłujących”Niemców, podczas kiedy Austriaków jest zaledwie sześciu. Zresztą - tych drugich wyprzedzają jeszcze (ze względu na występowanie tam zjawiska skokowych Breżniewów) Japończycy, wśród których naliczyć można aż siedmiu wciąż „czynnych” „medalistów” PŚ.

My, oczywiście, jak Szwajcaria. A imię nasze jeden.

10.

Skończył się pierwszy zimowy period tego sezonu, więc można go powoli zacząć podsumowywać. Na razie niech to będzie ilość zawodników z poszczególnych krajów, którzy dotąd punktowali. Wychodzi na to, że jest tak:

  1. Niemcy- 8 (Freund, Freitag, Neumayr, Schoft, Mechler, Wank, Schmitt, Hocke)
  2. Austria – 7 (Kofler, Schlierenzauer, Morgenstern, Koch, Loitzl, Fettner, Zauner)
  3. Norwegia – 7 (Hilde, Bardal, Evensen, Velta, Sklett, Brandt, Romoeren)
  4. Słowenia – 6 (Prevc, Damjan, Kranjec, Judez, Sinkovec, Tepes)
  5. Czechy 5 (Koudelka, Janda, Hlava, Cikl, Matura)
  6. Japonia – 4 (Toszimoto, Kobajaszi, Takeuczi, Ito)
  7. Rosja – 4 (Korniłow, Kaliniczenko, Ipatow, Wasiliew)
  8. Polska – 3 (Stoch, Żyła, Kot)
  9. Finlandia – 3 (Happonen, Koivuranta, Hautamaeki)
  10. Francja – 3 (Mayer, Descombes-Sevoie, Chedal)
  11. Włochy – 2 (Morassi, Colloredo)
  12. Szwajcaria – 1 (Ammann)
  13. Bułgaria – 1 (Zografski)

Co Pan na to, Panie Kruczek?

Podsumowanie pierwszego periodu zimowego i typy dotyczące składu reprezentacji Polski na Turniej Czterech Skoczni na blogu HareM-a:

harem48.blog.onet.pl »