Kolejny odcinek cyklu „Z notatnika statystyka” poświęcony jest pierwszemu konkursowi w Engelbergu. Obiektem Gross Titlis „rządził” dotychczas Janne Ahonen. Kto z aktywnych zawodników może przejąć pałeczkę po wielkim Finie?
1.

Engelberg to jedno z najczęściej odwiedzanych przez najlepszych skoczków globu miejsc. Gospodarzem zawodów rozgrywanych pod egidą PŚ było, licząc dzisiejszy konkurs, aż 43 razy. Przy czym do roku 1993 włącznie rozgrywano tutaj w jednym sezonie tylko jedne zawody. Od sezonu 1994/95 odbywają się w tym miejscu z reguły dwa konkursy w sezonie, oba indywidualne.

Niepodzielnym królem szwajcarskiej skoczni jest Janne Ahonen, który wygrywał tu aż pięciokrotnie, cztery razy był drugi i trzy razy trzeci. Trzeba też wiedzieć, że to tutaj właśnie, jako ledwie szesnastoletni młokos, Fin odniósł swoje pierwsze pucharowe zwycięstwo.

Imponujące wyniki osiągnęli tu też herosi ostatnich kilku sezonów - Ammann, Schlierenzauer i Morgenstern. Ten pierwszy legitymuje się w Engelbergu bilansem 3-3-1, obaj Austriacy do dzisiaj byli tylko ociupinkę gorsi. Mieli tu zresztą obaj identyczne zdobycze: 3-2-2. Po dzisiejszym konkursie Morgi, dzięki upadkowi Schlieriego, wysforował się przed swojego krajana. Podwójnymi zwycięzcami z Engelbergu są również dawni mistrzowie: Bergerud, Weissflog, Felder i Cecon. Po dwa razy wygrywali tu też Peterka i Schmitt.

Co ciekawe, nigdy nie zwyciężył na tej skoczni pierwszy w historii na liście konkursowych zwycięzców, Matti Nykaenen. Z Polaków na pudle stał tu dotąd tylko Adam Małysz, dla którego, podobnie jak dla słynnego Fina, nie była to ulubiona skocznia. Niemniej wywalczył na niej podium pięciokrotnie. Po razie wygrał i był drugi, a trzy razy stanął na stopniu z numerem „3”. W grudniu 2001 powinien wygrać raz jeszcze, ale na skutek ewidentnych sędziowskich matactw nie stanął wtedy nawet na podium.

2.

Reprezentanci Austrii wywalczyli dla swojego kraju sześćsetne pudło. W rozbiciu na poszczególne stopnie wygląda to tak: 204-213-183. Co ciekawe, czynni skoczkowie tego kraju mają zdobycze niewiele gorsze od razem wziętych wszystkich Austriaków, którzy już ukończyli karierę. Schlierenzauer, Morgenstern, Kofler, Loitzl, Koch i Fettner uzbierali razem 71 wygranych, 66 drugich i 51 trzecich miejsc. Razem 31,33% wszystkich pucharowych „zdobyczy medalowych” tego kraju.

3.

Nieszczęsny redaktor Szczęsny chciał błysnąć i już przed konkursem zrobił ze Schlierenzauera zwycięzcę konkursów na Gross Titlis. No i wykrakał. Tak jest z reguły jak ktoś wychodzi przed szereg.

4.

Żeby Austriakowi nie było tak przykro: szósty sezon pod rząd ma na koncie przynajmniej jeden wygrany konkurs. Sprawdziłem wszystkich tych, którzy skaczą od wprowadzenia nowej punktacji, czyli od sezonu 1993/94. Żaden nie może się pochwalić takim wyczynem.

5.

Po raz 85-ty Andreas Kofler znalazł się dzisiaj w czołowej dziesiątce pucharowego konkursu. Jednego miejsca zabrakło mu, żeby ten jubileusz połączyć z innym - 25-tym podium w karierze. Dzisiejsza czwarta pozycja to już szesnasty taki wynik w karierze Tyrolczyka. Oprócz tej lokaty Kofler najbardziej „upodobał” sobie jeszcze miejsce siódme (13 razy) i szóste (10). Zaraz potem „gustuje” już w miejscach „podiumowych” - ddpowiednio 8-9-7. Najrzadziej w życiu zajmował pozycję dziewiątą - tylko dwa razy.

6.

Kamil Stoch nie ma na razie tylu sukcesów, co Kofler, ale też świętował dzisiaj po raz 85-ty. Tyle razy zdobywał już punkty w PŚ. W pierwszej dziesiątce był dwudziestokrotnie, w drugiej 34 razy, a o trzy razy mniej kończył zawody w trzeciej dziesiątce. Cały czas czekamy na jubileuszowe, piąte, podium.

7.

Japończyk Yumoto przerwał śrubowanie mało chwalebnego rekordu. Do dzisiaj pięć razy pod rząd nie przebrnął kwalifikacji. Są wśród aktualnie czynnych zawodników oczywiście skoczkowie, którzy mają pod tym względem „lepsze” wyniki. Jednak żaden z nich nie należy do grona tych, którzy mogą się pochwalić pucharową wygraną. Z tych, którzy wygrali konkurs, Yumoto jest pod tym względem zdecydowanie „najlepszy”. Dzisiaj zresztą też skakał jak przez okno. W kwalifikacjach był ostatnim, który załapał się na konkurs. W samych zawodach też zajął ostatnie, pięćdziesiąte, miejsce.

8.

Piotr Żyła zapunktował dziś po raz dwudziesty. Przekroczył barierę dwustu zdobytych w PŚ punktów (dokładnie ma ich w CV 203). Z tego w tym sezonie zdobył więcej, niż w całej dotychczasowej, niekrótkiej w końcu, karierze. Przez ostatnie trzy tygodnie wywalczył bowiem 105 oczek, a do tego czasu tylko 98. Jutro, jeśli każdy z nich będzie skakał na poziomie z dzisiaj, ma duże szanse przegonić Hulę. Dzieli ich w tej chwili tylko osiemnaście punktów.

9.

Stefan Hula po raz 75. znalazł się w konkursie głównym. Z tego tylko 27 kończył punktując.

Dziś, jak to ma w zwyczaju w tym sezonie, też punktów nie zdobył. W szóstych zawodach pod rząd, przypomnę. Za to Dawid Kubacki znów nie dostał się do konkursu głównego. W nagrodę pewnie pojedzie na Turniej Czterech Skoczni. Jan Ziobro znów był w konkursie głównym, choć nadal bez punktów. Ale ten przynajmniej bije swoje rekordy. Dziś zanotował najlepsze miejsce w karierze - 44-te.

10.

Do pierwszoligowej rywalizacji wrócił Stephan Hocke. Wrócił w miejscu, gdzie odnosił największe w karierze sukcesy, i gdzie się z pewnością najlepiej i najpewniej czuje. Dzisiaj znów to udowodnił awansując najpierw do konkursu, a potem do serii finałowej, gdzie zajął bardzo przyzwoite miejsce. Takie powroty to rozumiem. A nie tak jak Bachleda.

11.

Jeśli komuś wydaje się, że nie można powrócić do PŚ w gorszym stylu, niż zrobił to nasz Bachleda, to Pascal Bodmer udowodnił dziś, że ktoś taki jest w błędzie. Można. Jak to mówią: Niemiec potrafi. To trzeci najgorszy wynik Bodmera w karierze. Te dwa „jeszcze lepsze” osiągnął jednak trzy lata temu jako junior.