Innauer ma pomysł, jak uatrakcyjnić jedną z najpopularniejszych zimowych dyscyplin - proponuje upodobnienie zawodów w skokach do tych w golfa i tenisa. Austriak jest przekonany, że w ten sposób skoki będą się szybciej rozwijały, a nowo wybudowane skocznie nie będą świeciły pustkami, gdyż częściej będą odbywały się tam zawody. Co można zaczerpnąć z tych dwóch, jakże odmiennych od skoków dyscyplin?
- W golfie i tenisie nie ma serii równorzędnych turniejów. Można byłoby również w skokach wprowadzić konkursy różnej rangi - wyjaśnia Austriak. - Podzielone zostałyby ze względu na pulę nagród finansowych oraz liczbę punktów uzyskiwanych do światowego rankingu. Zawody danej kategorii mogłyby się odbywać równolegle.

- Pomysł jest interesujący. Trzeba jakoś uatrakcyjnić konkursy - rację Austriakowi przyznaje Mika Kojonkoski, który kiedyś również chciał wprowadzić pewne zmiany. Fin uważa, że kibice chętniej oglądają skoki, gdy startują najlepsi.

- Mało kogo interesuje zawodnik, który plasuje się na odległej pozycji. Ja pozostawiłbym Puchar Świata, ale podczas zawodów odbywałyby się trzy serie. Na początku startowałoby 40 zawodników, do drugiej kolejki dostałoby się 25, a do trzeciej finałowej 15 skoczków - mówi były trener norweskiej kadry. - Dobrze, że Innauer rzucił taki pomysł, bo środowisko powinno ciągle się zastanawiać, co zrobić, by skoki się rozwijały. Wątpliwe jednak, aby jego idea nabrała realnych kształtów. Ostatnio i tak mieliśmy wiele różnych zmian.

Nowa koncepcja znajduje też swoich przeciwników - prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner nie pochwala pomysłu Innauera.

- Jestem tradycjonalistą. To, co sprawdziło się w tenisie, nie musi być dobre dla narciarzy. Nastąpiłaby już całkowita komercjalizacja skoków, pogoń za pieniędzmi - uważa Tajner. - W tenisie każdy zawodnik działa na swój rachunek, a w skokach mamy drużyny. Puchar Świata wcale nie jest skostniały i nie potrzebuje radykalnych zmian. Szefowie poszczególnych federacji są bardziej tradycjonalistami. Taki pomysł to może zostanie wcielony w życie, ale dopiero za więcej niż dekadę.

Również Wojciech Fortuna nie popiera Toniego Innauera. Uważa, że jest to kolejny pomysł Austriaków na zarobienie pieniędzy.

- Skoki nie mają nic wspólnego z tenisem. Podobnie jak z matematyką, bo ja nadal jestem wrogiem pomysłu Waltera Hofera z dodawaniem i odejmowaniem punktów za wiatr oraz belkę. Fortuna jest jednak bardziej przychylny innemu pomysłowi.
- Lepsze rozwiązanie niż Innauer przedstawił Mika Kojonkoski, który proponuje trzy serie i w ostatniej udział najlepszej piętnastki. Pod koniec lat 60. też oddawaliśmy w zawodach po trzy serie skoków, a do punktacji liczyły się dwa najlepsze.

Wprowadzenie konkursów różnej rangi mogłoby doprowadzić do swoistych licytacji między miastami organizującymi zawody. Na ten problem - pomimo swojego pozytywnego nastawienia do innowacji Innauera - zwraca uwagę również Mika Kojonkoski.

- Pojawiłoby się zagrożenie, że Zakopane mogłoby przegrać na przykład z jakimś rosyjskim miastem. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, aby nagle stolica Tatr znalazła się w drugiej kategorii organizatorów. Konkurs na Wielkiej Krokwi jest przecież jednym z najważniejszych w całym cyklu.