Kamil Stoch po świetnym startach w Letniej Grand Prix rozbudził apetyt polskich kibiców na kolejne sukcesy.
Stoch w klasyfikacji generalnej LGP musiał uznać wyższość jedynie Thomas Morgensterna, jednak jak przyznał sam zawodnik nie wyniki były wówczas dla niego najważniejsze. - Fajnie wyszło. Tym bardziej, że przecież nie skupiałem się tak bardzo na wynikach. Liczyła się głównie praca, którą chciałem wykonać przed sezonem zimowym. Oczywiście, żeby było jasne: każdy swój start traktuję bardzo poważnie. Niezależnie czy są to skoki na igelicie, czy na śniegu, czy to Puchar Świata, czy mistrzostwa Polski - powiedział 24-latek z Zębu. - A wracając do lata, to trzeba pamiętać, że w Letnim Grand Prix nie skakali wszyscy najlepsi. Poza tym ci, z którymi wygrywałem latem, mogą być mocniejsi zimą. Przecież wszyscy mieli sporo czasu, żeby się poprawić - dodał.


Najlepszy obecnie polski skoczek ambitnie, ale i z rozwagą podchodzi co do celów na nadchodzący sezon. - W tej chwili mogę powiedzieć to, co przed Letnim Grand Prix, czyli że chcę być w szóstce. Wiem dobrze, że bardzo ważne będą pierwsze starty. Jeśli na początku się zawali, to później trudno gonić czołówkę. I nie mówię o pierwszym konkursie w Kuusamo, bo tam często decydują warunki na skoczni. Postaramy się, a mówię o całej reprezentacji Polski, wypaść jak najlepiej - wyjaśniał Stoch.

Dobra postawa pozostałych reprezentantów Polski w LGP cieszy również Kamil Stocha. - Piotrek Żyła i Maciek Kot skończyli letni sezon w pierwszej dziesiątce i myślę, że ten sukces doda im sił. Coraz lepiej skacze też Dawid Kubacki. Powstaje bardzo dobra drużyna. Naprawdę byłoby świetnie, gdybyśmy większą liczbą zawodników wskakiwali do pierwszej dziesiątki poszczególnych konkursów Pucharu Świata czy nawet wymieniali się na podium - powiedział optymistycznie podopieczny Łukasza Kruczka.

Zdaniem Stocha w czołówce PŚ może pojawić się nowa twarz, a dominacja Austriaków może zostać przerwana. - Moim zdaniem może pojawić się ktoś nowy. Ktoś, kto wcześniej nie dominował i teraz nie bierzemy go pod uwagę. Przecież właśnie taka jest specyfika skoków narciarskich – co roku w czołówce pojawia się jakaś nowa twarz - tłumaczył nowy lider polskiej reprezentacji. Czyżby siebie widział w roli "czarnego konia" nadchodzącego sezonu?