Aleksander Zniszczoł zajął siódme miejsce w sobotnich mistrzostwach Polski. Po zwycięstwie w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Trondheim skoczek z Wisły był jednym z faworytów krajowego czempionatu.
Zniszczoł po dobrych występach w PK jest teraz liderem letniej części tego cyklu, a zwycięstwo w Norwegii jest jego największym sukcesem w karierze:

- Moje skoki były bardzo dobre - wspomina Olek. - Nie popełniałem większych błędów. Praktycznie można powiedzieć, że moje skoki były niemal bezbłędne. Tam wszystko zależało od siły odbicia, a to - moim zdaniem - robiłem dobrze. W drugim konkursie trochę spóźniałem skoki, ale myślę, że też były dobre.

Norweska skocznia dobrze kojarzy się polskim kibicom - w 2001 roku Adam Małysz oddał tam fenomenalny skok na odległość 138,5 metra, po którym ówczesny trener kadry Apoloniusz Tajner łapał się za głowę. Zniszczoł, który wtedy miał zaledwie siedem lat, analizował ten występ "Orła z Wisły":

- Przed skokiem w Norwegii oglądałem próbę Adama Małysza, ale to mógł być przypadek, że potem sam oddałem dobre skoki.

Do zimy jeszcze daleko, ale dobre występy Zniszczoła mogą sprawić, że od listopada będzie startować w najwyższej lidze. Skoczek jednak nie wybiega tak bardzo w przyszłość:

- Jeszcze nie myślę o Pucharze Świata. Decyzja, czy będę w nim startował, nie zależy ode mnie. Zobaczymy, jaka będzie moja dyspozycja w zimie - zakończył Aleksander.