Prezentujemy trzecią i ostatnią część trzynastozgłoskowca o karierze Adama Małysza autorstwa Marka Zająca. Miłej lektury.
Adameusz 3
(kariera Mozarta skoków narciarskich w trzech aktach) Część III i ostatnia

Po sezonie sześć/siedem apetyt był wielki.
Od fachowców, kibiców, po laików wszelkich
Od Gdańska po Zgorzelec, od Moskwy po Paryż
Wszyscy się spodziewali, że zwycięży Małysz
W kolejnym już sezonie, w znakomitym stylu.
Tym bardziej, że imć Kruczek, asystent od tylu
Lat już głównych trenerów, pod kołdrę nie chował
O super-formie wieści. I zadeklarował
Że w takiej formie nie był Małysz nigdy jeszcze.
Na nieszczęście się Kruczek nie okazał wieszczem.

Forma była dość średnia, ledwo co w dziesiątce
Mieścił się mistrz, niestety. Tylko raz był w piątce
(W Nowy Rok, mówiąc ściśle, na zawodach w Ga-Pa,
Kiedy się wydawało, że odzyskał zapał
I może znów wygrywać jak drzewiej bywało).
Nie dziw więc, że kibicom było tego mało.
Liczono, że tak jak i w poprzednim sezonie
Rozwinie skrzydła w styczniu. A on był w ogonie.
Zarówno w Harrachowie gdzie skakał fatalnie
Jak i wcześniej w Predazzo, gdzie zawiódł totalnie.
W Predazzo bowiem (nie wiem, czy wiesz czytelniku)
Sukcesów Adam Małysz ma wielkich bez liku.
To jest skocznia dla niego, de facto, stworzona.
Wyniki o tym mówią wyraźnie. Pokonał
Tu wielokrotnie wszystkich. W cuglach, rzecz skracając.
I ogromną przewagę nad innymi mając
W każdych tutaj zawodach dalej od nich latał.
W Grand Prix, wcześniej w Pucharze, na mistrzostwach świata.
Więc nie ma się co dziwić, że skacząc tu marnie
I robiąc za, w konkursie, czerwoną latarnię
Zmartwił wszystkich wokoło, a najbardziej siebie.
Co gorsza, czemu tak skakał, do tej pory nie wiem.
Od Liberca znów lepiej. Wrócił do czołówki
Szeroko rozumianej. Dawał klasy próbki,
Ale to nie był Małysz, któregośmy znali
Wcześniej rok. Chociaż dalej wszyscyśmy kochali
Go miłością szaleńca, który wręcz zadręcza
Swój przedmiot pożądania, czym smutku nastręcza
(Przedmiotowi, rzecz jasna, nie samemu sobie)
Będąc dość namolnym tak w geście, jak w słowie.
Do końca wyglądało to tak średnio wszystko.
Na dodatek dość brzydko zagrali z Lepistoe
Panowie z PZN-u. Tako się nie godzi.
Zamiast sprawę odejścia starać się łagodzić
To napinali strunę (nie wiedzieć dlaczego).
I wydudkali Fina jak byle pierwszego
Lepszego leszcza prawie. Murzyn zrobił swoje.
Murzyn może już odejść. Prawdziwi kowboje!
Nie powiem, bo sam byłem za jego odejściem.
Ale na miłość boską! Pożegnanie z gestem
Należało się Hannu jako i psu buda.
Tymczasem Adam solo do Lahti się udał,
Bo nikt inny nie raczył powiedzieć "dziękuję".
Takie to nam zwyczaje PZN serwuje.
Napiszę krótko, bo i po co czcze gadanie.
Szykowali Kruczkowi miękkie lądowanie
Krótki był jednak żywot nadtrenera Kruczka
Jako coacha Adama. Z namowy Pon Bócka
(chyba, bo któż by inny mógł tak mądrze radzić),
Gdy na głowę juniorzy mu zaczęli włazić
Z Niemiec (Wank, pisząc konkretnie, na konkursie w Ga-Pa)
Mistrz się nareszcie ocknął i za głowę złapał.
Porzucił kompaniję, Turniej Czterech Skoczni
Przerwał (dzień przed finałem). Świadkowie naoczni
Twierdzą, że nigdy jeszcze aż tak przekonany
Nie był w życiu do tego co robić. Bałwany
Różne, różne rzucały mu pod nogi kłody
A on i tak zawsze przeskoczył przeszkody
Tak i tym razem było. Pojechał po Dziadka
Do Finlandii, bo wiedział, że bez niego jatka.
Słynny skoczek i trener czuli do się miętę.
Jeden drugiemu byli sterem i okrętem.
Mozolnie wracał na szczyt. Na mistrzostwach świata
W Libercu jeszcze, widać, sobie nie polatał
Zajmując miejsca w drugim, nawet w trzecim rzędzie.
Ale później w czołówce znajdował się wszędzie.
Zaczął od podium w Kuopio, gdzie wygrał Okabe
Wzbudzając sensacyję i zyskując sławę
Najstarszego zwycięzcy w historii Pucharu
(Dokonując wyczynu z pogranicza czarów).
Otarł się był o pudło Małysz w Lillehammer,
A na koniec sezonu, w pełnym świetle kamer,
Pięknie skakał w Planicy będąc dwakroć drugim
I wracając do stylu, który wielce lubim.

Sezonie olimpijski! Wszyscyśmy czekali
Ażeby w trakcie Ciebie mistrz bombę odpalił.
Tymczasem zaczął strasznie w dalekim Kuusamo.
Można byłoby nazwać jego występ plamą
Gdyby nie fakt niezbity i dość ewidentny,
Który zauważyłby i szympans przeciętny,
Że Małysz padł ofiarą (po raz nie wiem, który)
Słoweńskiego startera bez grosza kultury
I szacunku dla klasy, zasług i mistrzostwa.
Zostawmy to. Tepesa krytyka tu ostra
Niczego już nie zmieni. Niech mu lekką będzie
Ziemia gdy za czas jakiś w końcu w niej osiędzie.
Praktycznie do Klingenthal Polak był bez błysku.
Trzeci był w Lillehammer, ale potem zysków
Specjalnych jakichś nie miał. Nawet w Zakopanem
Na pudle jeszcze nie stał. Widać było zmianę,
Istotną formy zwyżkę, niemniej nie błyszczało
Jego wielkie mistrzostwo jako błyszczeć miało
Już niedługo. Rozpoczął ten swój wielki pochód,
Jako rzekłem, w Klingenthal. Niczym luks samochód
Wyprzedzał odtąd wszystkich z wyjątkiem Ammanna,
Ale ten się szaleju cały sezon z rana
Najadał. Mówiąc szczerze było to w postaci
Nieprzepisowych wiązań i zbyt dużych gaci.
Skakał poza konkursem Szwajcar, tak praktycznie.
Nie sposób go więc było doścignąć fizycznie.
Tak, jak i ośm lat wcześniej, gdy jako chłop młody
Też wygrał. Chociaż wtedy przez inne powody.
Małysz walczył wspaniale! Był dwa razy drugi!
Wicemistrz olimpijski! Podwójny! Zasługi
Do końca niezmierzone wcześniej posiadając
Nie wymiękł. Szedł na całość. Wszystkich zachwycając
Swoją nowej jakości genialną melodią.
Już do końca sezonu nie oparł się podiom
I na każdych zawodach, od Lahti po Oslo,
Gdziekolwiek to nie było, daleko go niosło.
Jednego brakowało jednakże: wygranej
Długo jej już nie było? Ze trzy lata, panie.
Na i przyszło poczekać jeszcze roczek cały.
Ale za to w Zakopcu dzwony ogłaszały
Że jednak Król znów wygrał. Postawił na swoim!
Kolejny karb na narcie. Znów wszystkim dołoił.
Po czterech latach prawie. Trzydzieści trzy lata
Mając skończone dawno. Na mistrzostwa świata
Pojechał z nadziejami. I znowu im sprostał.
Brązowym medalistą z Midtstubakken został.
I żeby go na zawsze wszyscy pamiętali
W Planicy, na odchodne, znów w podium wypalił.


Koniec wielkiej kariery. Trochę się go bałem
Nawet, kiedy przelotnie tylko oń myślałem.
Dziś jestem bardzo kontent. Piękną wybrał chwilę
Nasz mistrz na zakończenie. Myślę, ze nie mylę
Się, kiedy konstatuję, że odpowiedniejszej
Chwili chyba nie było. I, po prawdzie, lepszej.
Dzięki, Panie Adamie. Za te wszystkie lata
Kiedy z góry patrzyłem na resztę wszechświata.
Zrobił Pan wyjątkową rzecz dla tego kraju
Pokazał Pan Polakom jak blisko do bram raju.
Przestała, dzięki Panu, Ojczyzna być tak trwożna
Odblokował Pan Polskę. Pokazał, że można.
I za to Panu składam raz jeszcze wielkie dzięki
Mały ciałem, lecz duchem ADAMIE PIERWSZY WIELKI.