Prezentujemy drugą część zapisu konferencji prasowej z udziałem Adama Małysza. Nasz najlepszy skoczek opowiedział, jak widzi swoją przyszłość po zakończeniu kariery...
Istotną zmianą dla Małysza jest odpuszczenie ścisłej diety, której musiał przestrzegać, będąc aktywnym zawodnikiem:

- Przestałem przestrzegać dietę 1500 kalorii i powiem, że jestem zdziwiony. Cały czas coś robię przy domu, chodzę na siłownię, więc - mimo że więcej jem - w ogóle nie przytyłem, zaledwie 700 g. To tyle, co nic. Chciałbym trochę przybrać na wadze, przynajmniej na górze. Mam bardzo silne nogi, ale - bądźmy szczerzy - na górze my, skoczkowie, jesteśmy chudzi i czasem wstyd na plaży się rozebrać... Przydałoby się może nie przypakować, ale na pewno trochę przybrać - siłownią i dietą mocniejszą, niż tłuszczem.

Jeszcze jako aktywny zawodnik Adam Małysz w tajemnicy przed światem zdał egzamin dojrzałości. Czy wiślanin zamierza kontynuować swoją edukację?

- Dzisiaj rano dostałem pracę magisterską od jednego z dziennikarzy, który zaproponował mi, abym napisał taką pracę o nim. To jest niewykluczone. W zeszłym roku zdałem maturę, co było niezmiernym wyzwaniem. Chyba największym wyzwaniem było ukrycie tego faktu przed dziennikarzami - i to był sukces, bardzo się z tego cieszę.

Małysz nawiązał także do wręcz monstrualnego zainteresowania mediów zakończeniem przez niego kariery:

- To był ciężki dzień, chociaż jeszcze przed wyjazdem spodziewałem się czegoś gorszego. Wiadomo, że to wielka impreza - jest mnóstwo ludzi, mnóstwo obowiązków, wszyscy czegoś ode mnie chcą. Najgorsze dni przeżyłem przed imprezą - musiałem wyrzucić telefon do kąta, bo nikt mi nie dawał spokoju, dzwonili sami dziennikarze. Pomyślałem, że ci, którzy będą naprawdę zainteresowani, zadzwonią za tydzień, dwa, gdy wszystko się uspokoi.

Wszystkich dziennikarzy bardzo interesowało, czym zajmie się Adam Małysz po przejściu na sportową emeryturę. I choć w biurze prasowym i poza nim mówi się, że były skoczek zostanie kierowcą drużyny rajdowej firmowanej przez znaną stację radiową, to wiślanin jeszcze do końca tego nie potwierdza:

- Dostałem taką propozycję, choć bardziej chodzi o rajdy terenowe. Cały czas się nad tym zastanawiam, decyzję ogłoszę w połowie kwietnia. Żyję tym, oglądam różne wyścigi - terenowe, rajdy samochodowe, Formułę 1 (bardzo mi przykro z powodu Roberta Kubicy - mieliśmy jednego rodzynka w F1, a teraz musimy oglądać innych, co na pewno na swój sposób jest przykre). Mam nadzieję, że podejmę dobrą decyzję - sportu na pewno nie porzucę i dalej będę go uprawiał.

- Mam szczerą nadzieję, że pojadę do Soczi - ale w funkcji attache, tak jak mi to zaproponowano w Polskim Komitecie Olimpijskim. Na pewno nie pojawię się tam jako zawodnik. Jestem konsekwentny w tym, co robię. Dostałem wiele propozycji, nad którymi muszę się zastanowić. Na pewno chciałbym aktywnie wspierać skoki narciarskie, ostatnie dni przyniosły ciekawą propozycję z Polskiego Związku Narciarskiego. Rozmawiałem z wieloma zawodnikami, którzy pytali mnie, co będę dalej robił. Na pewno nie chciałbym od razu wejść w skoki narciarskie jako trener, osoba bardzo aktywna. Potrzebuję trochę odpoczynku, luzu - każdy mnie poparł. Dzisiaj rozmawiałem z Simonem Ammannem, który stwierdził, że też by tak zrobił. Na pewno będzie mi brakowało tej atmosfery "narciarskiego cyrku", ale trzeba od tego odpocząć.

- Źle mi się kojarzy, gdy ktoś mówi "żegnaj". Gdy ktoś żegna, to tak, jakby było to ostatnie pożegnanie, człowiek umierał i nic już nie było. Przede mną otwiera się nowe życie, do którego będę musiał się dostosować, tak samo, jak musiałem przyzwyczaić się do skoków. Na początku z tym były wielkie problemy, wiecie, że na początku nie byłem tak otwarty i wygadany, jak teraz. Muszę się tego nauczyć. Nie podchodzę do tego, jak do pożegnania. Niezależnie od tego, co będę dalej robił, mam nadzieję, że kibice i dziennikarze będą mi towarzyszyli.

Ostatnia część zapisu konferencji prasowej - wieczorem.