Koniec kariery Adama Małysza jest dla wszystkich wielkim przeżyciem. Sam mistrz nie może uwierzyć, jak wiele osób płacze z powodu jego odejścia, a są to nie tylko jego wierni fani, ale i dziennikarze polscy, jak i zagraniczni. Jednak jak twierdzi nasz znakomity skoczek, zawsze czuł wsparcie płynące z ich strony.
- Trochę popłakałem się przed kamerami telewizji, kiedy przypominali mi wszystkie wspaniałe momenty. I jeszcze ten Szaranowicz, jak płakał. Rozkleiłem się. - powiedział Małysz - Tak naprawdę dopiero teraz dotarło to wszystko do mnie. Teraz pewnie będzie ciężko jechać do domu - dodał.

W trakcie, jak i po niedzielnych, ostatnich zawodów, wielu zawodników oddało hołd kończącemu karierę skoczkowi na różny sposób. Czy poprzez prośbę o autograf od Polaka, czy też doklejając sobie wąsy jak to zrobił Norweg Tom Hilde oraz Szwajcar Simon Ammann, który na tę okazję zapuścił swoje własne. Również podczas stawania na podium zawodnicy tacy jak Robert Kranjec, Kamil Stoch oraz Simon Ammann ukłonili się przed mistrzem.

- Dzisiaj dopiero wyszło ze wszystkich zawodników jakimi są ludźmi. Zaskoczył mnie niesamowicie Tom Hilde, który był zawsze skrytym, a w niedzielę był niesamowicie otwarty. Gdy wszyscy zaczęli podchodzić do mnie przed próbnym skokiem i brać autografy na koszulkach to ja sam nie wiedziałem jak mam się zachować. To było niesamowite i cieszę się, że mogłem startować właśnie z takimi ludźmi - wzruszył się Małysz.

Adam Małysz nie ukrywa wielkiej radości, jaką przyniosły mu rezultaty ostatniego konkursu. Dodatkowo na zakończenie mógł usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego, stojąc ostatni raz w karierze na podium. Wyznaje, że ma ogromną nadzieję, że Kamil Stoch będzie odnosił coraz więcej sukcesów.

Zapytany o Andreasa Koflera, stwierdził, iż rozumie zdenerwowanie skoczka, który po swoim skoku stracił trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.

- Nie sztuką jest wygrywać, a największą sztuką jest przegrać i się z tego podnieść - dodał na koniec.