Decyzja jury o odwołaniu drugiej serii podczas zawodów na mistrzostwach świata na dużym obiekcie (HS 134) przyniosła ogromne niezadowolenie i rozczarowanie. Najbardziej dotknięci czują się przede wszystkim Niemcy, którzy początkowo byli na prowadzeniu, jednak po skoku Michaela Uhrmanna na odległość 110 metrów spadli na miejsce czwarte.
Również nasi zawodnicy mieli dzisiaj ogromną szansę na medal. Poniesione straty były jak najbardziej do odrobienia podczas drugiej serii, która niestety nie została przeprowadzona.

- To nie jest niedosyt, ale czysta złość. To co zrobiło jury, to jest barbarzyństwo. Odebrali nam szansę walki o medal. Brak mi słów na określenie tego, co się stało. Medal był wyjątkowo blisko. Cała drużyna jest wściekła. Czujemy się tak, jakby ktoś - mówiąc bardzo potocznie - dał nam po pyskach - powiedział Kamil Stoch

- Warunki nie były aż tak złe. Można było spokojnie rozegrać drugą serię. Mieliśmy ochotę na walkę o medal. Chcieliśmy go wywalczyć dla Adama Małysza - skomentował sytuację Piotr Żyła

- Kamil miał rację, mówiąc, że to było barbarzyństwo. Jakby się przyjrzeć temu z boku, to było to chyba robione trochę pod Norwegów. I to jest przykre - dodał Adam Małysz

Swoje zdanie wyraził również trener polskiej kadry - Łukasz Kruczek, który także poczuł ogromny żal po decyzji jury: - To, co zrobiło jury było nie fair. Mogli nie rozpoczynać w ogóle tego konkursu, albo spróbować go dokończyć. Warunki były ciężkie, ale decyzja powinna inna. Trzeba było przełożyć konkurs, albo zakończyć go dwoma seriami.

Powody do zadowolenia natomiast czują Słoweńcy, którzy zdobyli podczas dzisiejszych zawodów miejsce na ostatnim stopniu podium po skoku Roberta Kranjca na odległość 136 metrów.