Konkurs skoków narciarskich pań wydaje się na dobre wpisać do programu mistrzostw świata. W piątek 43 skoczki w trudnych warunkach walczyły o medale na normalnej skoczni w Holmenkollen i zapisywały kolejne karty historii. Konkurs wzbudził zainteresowanie publiczności, niektóre telewizji publiczne transmitowały go na żywo, poziom chwalony był przez ludzi z MKOl-u, zaś krążki przypadły najlepszym. Panie mogą być zadowolone, ponieważ tym razem impreza wyglądała już mniej na łapu-capu niż przed dwoma laty w Libercu.
Nie wszyscy jednak wyrażają się o zawodach przychylnie. Przewodniczący Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, Gian-Franco Kasper, w wywiadzie dla norweskiego dziennika Verdens Gang, skomentował:

- To jest jak przedszkole. Wiele z tych talentów to 14-16-latki. Ich ciała dopiero się rozwijają. Wkrótce dziewczęta zaczną mieć problemy z równowagą i znikną ze skoków.

W konkursie pań brało udział wiele młodych zawodniczek, z których najmłodsza, Japonka Sara Takanashi, ma dopiero 14 lat. W zawodach wystąpiła jedna jej rówieśniczka i trzy 15-latki, m.in. brązowa medalistka Coline Mattel.

Komentarzem Kaspera oburzona jest norweska skoczka Anette Sagen, od lat walcząca o prawa kobiet w świecie skoków narciarskich.

- To nowa dyscyplina i na to nic się nie da poradzić. Co powinnyśmy zrobić? Napisać w podaniach, że wszystkie jesteśmy pełnoletnie, by zadowolić "ważne osoby"?

Sagen kontynuuje w wywiadzie dla Verdens Gang:

- Nie zgadzam się z opinią, że 14-letnie dziewczęta tracą równowagę w związku z rozwojem. Nie wiem, jak [Kasper] coś takiego wymyślił. Ja z równowagą nie mam żadnych problemów.

Za dwa lata panie czeka rywalizacja o medale w Val Di Fiemme. Głównym celem zawodniczek jest jednak wywalczenie konkursu podczas Igrzysk Olimpijskich w Soczi 2014. Wydaje się jednak, że walka ta - jak do tej pory - będzie trudna, biorąc pod uwagę aktualne nastawienie do dyscypliny w grupie "ważnych osób"...