Konferencja prasowa w Zakopanem upłynęła pod znakiem pytań do zwycięzcy - Adama Małysza. Z kronikarskiego obowiązku dodam, iż zarówno Andreas Kofler, jak i Severin Freund byli pod wrażeniem atmosfery, która panowała pod Krokwią. Niemiec ponadto skomentował swoje ostatnie świetne skoki dowodząc, iż po pierwszym zwycięstwie łatwiej jest stanąć na podium po raz drugi i trzeci (swoją drogą, pewien zwycięzca sprzed kilku lat z Zakopanego raczej by się z tym nie zgodził). Severin ponadto podkreślał ciężką pracę włożoną w ostatnie sukcesy (które naprawdę robią wrażenie).

Wiślański Orzeł został przywitany brawami, zaś sama konferencja przebiegała w atmosferze uzasadnionego optymizmu. Adam cieszył się ze zwycięstwa, z dopingu publiczności. Z tego, że wreszcie miał dobre warunki. Zauważył, iż z powodu hałasu maszyn czyszczących rozbieg nie wiedział, jak skakali rywale i miał poważne wątpliwości, po drugim, nieco wszak słabszym skoku, czy wygrał. Podkreślił, że ma ogromny szacunek i zaufanie do trenera Hannu Lepistö - trochę słusznej krytyki trafiło się mediom, które zupełnie bez sensu ogłosiły rzekomy konflikt między nimi. Nie można jednak było uznać tego za jakiś zgrzyt, bo pomijając absolutną słuszność, jaką Adam Małysz miał w tej kwestii, powiedział to w bardzo wyważonej formie.
Małysz tryskał humorem, co udzielało się wszystkim zebranym. Adam obiecał walkę o zwycięstwo w pozostałych dwóch konkursach jednocześnie zauważając, że będzie to o wiele trudniejsze do osiągnięcia, ze względu na  mobilizację rywali i zwiększone oczekiwania publiczności. Ale, jak zawsze, obiecał robić swoje.