Paweł Włodarczyk przyznał w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że w lipcu będzie negocjował nowe warunki z profesorem Jerzym Żołądziem i doktorem Janem Blecharzem. Prezes PZN dodał że w zeszłym roku obaj panowie postawili związkowi wygórowane żądania finansowe (po 7 tysięcy złotych miesięcznie).
"Z panami Żołądziem i Blecharzem mieliśmy się spotkać w lipcu, kiedy będziemy już mieli za sobą posiedzenie zarządu i będziemy znali nasz budżet. Był z nimi cały czas w kontakcie trener Apoloniusz Tajner. To, że wygasła z nimi umowa, jest czymś naturalnym. Przed zawarciem nowej musimy ustalić warunki. Trener Tajner informował nas wcześniej, że w tym sezonie szkolenie będzie wyglądało inaczej - nie będzie potrzebował profesora Żołądzia i doktora Blecharza na co dzień. Chce natomiast z nimi w dalszym ciągu konsultować programy treningowe, ale może to robić okazjonalnie.
Doktorzy postawili nas pod murem - zażądali bardzo wysokich, jak na możliwości naszego związku, wynagrodzeń. To była kwota siedmiu tysięcy złotych miesięcznie dla każdego z nich. Trener Tajner nalegał, żeby nie rozbijać zespołu szkoleniowego i przyjęliśmy ich warunki. Profesor Żołądź i doktor Blecharz otrzymali dużo większe wynagrodzenie od trenerów Tajnera i Fijasa. Kiedy sprzeciwiałem się, usłyszałem, że ich nazwiska mają na rynku wysoką wartość. Oczywiście, że mają, ale to nasz związek zwrócił się do nich z propozycją współpracy. To dzięki tej współpracy i wybitnym wynikom Małysza stali się ludźmi popularnymi. Przekornie mówiąc, spodziewam się z ich strony jakiejś dywidendy dla sportowego związku, a nie ciągle rosnących żądań. Ale zgodziliśmy się na to i nie mam do nikogo pretensji" - powiedział Prezes PZN.