Letnia Grand Prix w skokach narciarskich 2010 przeszła już do historii. Bez wątpienia był to dla polskich skoczków najlepszy letni sezon.
Pierwsze zawody w Hinterzarten miały być dla nas takie, jak zawsze. Bukmacherzy przewidywali wygraną Norwegów. Na drugim miejscu większość widziała Niemców bądź Finów. Nikt jednak nie przypuszczał, że wygra drużyna z Polski. Nasi zawodnicy w ośmiu skokach wypracowali sobie prawie 40-punktową przewagę nad pretendentami do zwycięstwa – Norwegami. Maciej Kot, Dawid Kubacki, Krzysztof Miętus i nasz najlepszy zawodnik – Adam Małysz - swoje zwycięstwo zadedykowali Kamilowi Stochowi, biorącemu w tym dniu ślub z Ewą Bilan.

Wyniki przedstawione na poniższym wykresie zaprzeczają tezie, iż wygrana Polaków w drużynówce była „wypadkiem przy pracy”.

Letnia Grand Prix


(kliknij, aby powiększyć)


Polacy przez cały letni sezon prezentowali bardzo wysoką formę. Bez wątpienia najlepiej spisywali się Adam Małysz i Kamil Stoch, który od swoich pierwszych zawodów w Wiśle ani razu nie zszedł z podium. Adamowi Małyszowi skrzydeł dodały dwa srebrne medale na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich – Mistrz powrócił. Bardzo dobrą dyspozycję widać również u Dawida Kubackiego, który jest obecnie naszym trzecim najlepszym zawodnikiem. Na pewno możemy być dumni z jego dwóch drugich miejsc w Hakubie. Reszta zawodników jest „nieprzewidywalna”. Maciej Kot raz zajmie trzecie miejsce, czasami nie zakwalifikuje się do drugiej serii. Jednak ogólnie jego wyniki nie są złe. Stefanowi Huli raz zdarzyło się nie awansować do finałowej serii, poza tym zazwyczaj utrzymuje się w drugiej dziesiątce, a Wiśle był nawet siódmy. Nieco gorzej wypada Krzysztof Miętus, który raz był w pierwszej „10” i dwa razy nie zobaczyliśmy go w drugiej serii. Niezłą postawę prezentuje też Rafał Śliż, który regularnie skacze w finałowych seriach. Najwyższe miejsce zajął w Hakubie – szóste. O Marcinie Bachledzie nie można powiedzieć za dużo – w LGP widzieliśmy go tylko raz, w Wiśle uplasował się na trzynastym miejscu. Wyniki Łukasza Rutkowskiego również nie wskazują jednoznacznie na jego formę – na dwa starty raz zajął czternastą, a raz czterdziestą lokatę.

Wykres pokazuje również, że wszyscy polscy zawodnicy poczynili ogromne postępy. Rzadkością i wielkim wydarzeniem jest już to, gdy któryś z naszych nie kwalifikuje się do drugiej serii. Dzisiaj dziwi już wygrana „nie-Polaka”. Czyja to zasługa? Oczywiście naszych zawodników, jak i również wspaniałych sztabów trenerskich – na czele z Łukaszem Kruczkiem i Hannu Lepistoe. Ci ludzie włożyli wielką pracę w to, abyśmy mogli teraz cieszyć się z sukcesów odnoszonych przez polskich skoczków.

Niedosyt pozostawiają tylko dwie dyskwalifikacje: Dawida Kubackiego w Libercu i Adama Małysza w Klingenthal. Być może gdyby nie pech Małysza, cieszylibyśmy się z wygranej przez niego generalnej klasyfikacji LGP. Jednak co się stało, to się nie odstanie. Ostatecznie w generalce zwyciężył Daiki Ito, drugie miejsce zajął będący w swojej życiowej formie Kamil Stoch, a na trzeciej pozycji uplasował się nasz najbardziej zasłużony skoczek Adam Małysz. Cieszy i napawa optymizmem również wynik Dawida Kubackiego – 5. oraz dość wysokie miejsca Macieja Kota i Stefana Huli, odpowiednio 16. (ex aequo z Gregorem Schlierenzauerem ) i 18. Z dumą możemy więc powiedzieć, że obecnie jesteśmy najlepszą drużyną na świecie.

W nadchodzącym sezonie nie zabraknie z pewnością emocji. Będziemy mogli liczyć na udane starty polskich zawodników. Adam Małysz, Kamil Stoch i Dawid Kubacki na pewno powalczą o Kryształową Kulę i o tytuły mistrzów świata (kto wie, czy nie między sobą). Mamy również szansę być drużynowymi mistrzami świata. Zima zapowiada się więc bardzo ciekawie i na pewno żaden polski kibic nie będzie się nudził.

O tym, czy Polacy znakomicie radzą sobie również w najważniejszym okresie startów, będziemy mieli okazję przekonać się już 27 listopada w Kuusamo podczas zawodów drużynowych.

Puchar Kontynentalny


(kliknij, aby powiększyć)


FIS Cup


(kliknij, aby powiększyć)


Puchar Kontynentalny kobiet


(kliknij, aby powiększyć)