Wszyscy mamy w doskonałej pamięci sukcesy Adama Małysza, które zostały opisane w najdrobniejszych szczegółach. Chciałbym jednak przypomnieć, że ta złota dekada naszego skoczka nie szczędziła mu również gorzkich porażek, a w kilku przypadkach miał wprost niesamowitego pecha.
Te bardzo pechowe konkursy to głównie konkursy w ...Planicy. Pomijając bajkowy marcowy weekend anno domini 2007 Adam był prześladowany w tej słoweńskiej mekkce skoków przez pecha, przegrywając na największej skoczni świata o dziesiąte części punktów. Przypomnijmy sobie:


  • 2001 r. – Adam zajmuje 4 miejsce, tracąc do 3 zawodnika 0,7 pkt.

  • 2003 r. – Adam zajmuje 4 miejsce, tracąc do podium 0,4 pkt. Pierwszego dnia skacze w serii próbnej 225 m (to był wtedy ciągle jeszcze rekord świata w długości skoku), po pierwszej serii prowadzi po skoku na 224,5 m z przewagą 14 pkt, by przegrać o 1,2 pkt.

  • 2009 r. – Adam zajmuje 2 miejsce ze stratą 1,1 pkt.

  • 2010 r. – 4 miejsce w Mistrzostwach Świata w lotach ze stratą 0,4 pkt. do medalu.



Można jeszcze przypomnieć 2002 rok, kiedy to Adam oddaje w kwalifikacjach w niedzielny poranek fenomenalny skok na 223,5 m. Później jednak nie było mu dane potwierdzić tej formy w konkursie, który został z powodu zbyt silnego wiatru odwołany.

Tak więc jeden z tytułów prasowych: "Małysz – niespełniony pogromca mamutów" niestety znów okazał się proroczy. Adam był na mamucie w Planicy aż 6 razy na podium, a jednak uczucie niedosytu (a może lepiej: niespełnienia) pozostaje.

Korzystając z okazji przypomnę jeszcze dwa inne pechowe zdarzenia ze złotej dekady Adama, kiedy to 2 miejsca musiał zamienić na pechowe 4: to oczywiście Turnieje Czterech Skoczni z lat 2002 oraz 2005. W obu przypadkach po 3 konkursach Adam zajmował 2 miejsca w klasyfikacji generalnej Turnieju, spadając po Bischofshofen na 4 miejsca. W 2005 r. było to nawet wyjątkowo bolesne, ponieważ 3 miejsce przegrał o 0,2 pkt. (po 8 skokach!)

Wszyscy jeszcze mamy w pamięci szok po pierwszym konkursie w Mistrzostwach Świata w Sapporo 2007 r., kiedy po treningach i kwalifikacjach zagadkę wydawała się stanowić jedynie kwestia różnicy z jaką wygra Adam (tak też się stało później na średniej skoczni), a skończyło się 4 miejscem.

Te wszystkie sytuacje pokazują, że kariera Adama obfitowała we wszystko, co stanowi esencję rywalizacji sportowej: radość z fenomenalnych zwycięstw i gorycz, czasem bardzo pechowych, porażek.

Ten sezon pokazał również, że musimy liczyć się z tym, że Adamowi nie uda się osiągnąć 40 pucharowych zwycięstw. Gdyby trzeba było wskazać te dwa brakujące pucharowe konkursy, w których Adam był najbliżej zwycięstwa, wybrałbym właśnie pierwszy konkurs w Planicy w 2003 r. oraz drugi konkurs ...w Oslo w 2007 r., kiedy to Adam był prawdopodobnie w swojej szczytowej formie, co paradoksalnie okazało się zgubne na wietrznej Holmenkollen. Adam wtedy w pewnym sensie przeskoczył skocznię, tzn. wybił się za wysoko. Konstruktorzy siatki przeciwwietrznej po prostu takiego wybicia nie uwzględnili w swoich obliczeniach.