Anders Jacobsen po niezbyt udanym występie na średniej skoczni, w którym zajął 9. miejsce, czuł się bardzo rozczarowany. Norweg otwarcie mówił, że nie mógł poradzić sobie ze stresem. Dlatego ten tydzień przygotowań do startu przebiegał zupełnie inaczej.
Kiedy dziennikarze spytali Johana Remena Evensena, co zrobili, aby rozweselić Jacobsena, odpowiedział: "Wysłaliśmy go do żony. Mamy nadzieje, że była to dla niego najlepsza terapia."

Do Andersa Jacobsena, który w środę obchodził 25. urodziny, przyjechała żona. "Dobrze mieć żonę. Ona kocha mnie mimo wszystko. To było bardzo inspirujące mieć tutaj rodzinę, przypomniało mi to, że istnieją inne rzeczy, dużo ważniejsze niż skoki" - powiedział Jacobsen.

Jednym z prezentów, jakie otrzymał, był złoty medal od jego mamy, która w ten sposób chciała ułatwić swojemu synowi start w następnym konkursie.

Norweski sztab szkoleniowy również starał się rozluźnić atmosferę w drużynie. "To było ważne, aby wyjechać na trochę z wioski. Spędziliśmy jedną noc poza Whistler w Squamish, a następnie byliśmy na arenie zmagań w biathlonie i biegach narciarskich. Dzięki temu mogliśmy czerpać pozytywne emocje ze świetnych występów Norwegów. Szczególnie dobrą atmosferę w Whistler wprowadziła Marit Bjoergen ze swoim złotym medalem" - tłumaczył Clas Brede Braathen.

"Mamy skoczków, którzy potrafią skakać daleko i stawać na podium. Teraz prezentowali bardzo dobrą i równą formę w treningach" - kontynuował Braathen, który liczy na dobre występy Norwegów na dużej skoczni.

Czy któryś z podopiecznych Miki Kojonkoskiego dołączy do Marit Bjoergen, Tory Berger, Aksela Lund Svindala i Emila Hegle Svendsena jako kolejny złoty medalista igrzysk w Vancouver? A może na olimpijski krążek przyjdzie im poczekać do rywalizacji drużynowej...