"Miałem swoje 5 minut, a Małysz ma ich 25" - usłyszałam od Wojciecha Fortuny, który 12 lutego towarzyszył otwarciu wystawy "Polacy na Olimpiadzie" zorganizowanej w Tyskim Browarium.
Pomieszczenia, w których przygotowano eksponaty wypożyczone z Warszawskiego Muzeum Sportu i Turystyki - w tym kombinezon Adama Małysza - były otwarte dla wszystkich pełnoletnich.



Już przed oficjalnym otwarciem można było oglądać dorobek polskiego sportu oraz spotkać przechadzającego się tam mistrza olimpijskiego.



Wspomniane otwarcie nastąpiło kilka minut po godzinie 17. Zgromadzeni widzowie i dziennikarze mięli okazję wysłuchać rozmowy z Wojciechem Fortuną. Nie zabrakło w niej wspomnień z dawnych lat - w tym faktu, że Fortuna startował bez presji, bo nikt na niego nie liczył. Jak sam mówił, był dobrze przygotowany, ale dopisało mu również szczęście.

Tę pozytywną sytuację przypisuje dziś Małyszowi i wierzy w jego triumf. W czasie sukcesów polskiego Orła w Salt Lake City mieszkający wówczas w Ameryce pan Wojciech spotykał się z sympatycznymi reakcjami dotyczącymi tego wydarzenia. Poza tym - na tyskiej scenie - dziękował organizatorom za zaproszenie. Wyraził zadowolenie z faktu sponsoringu polskich sportowców, który jest przecież niezbędny dla dzisiejszego sportu.

Nie było tłoczno, jednak zainteresowanych nie brakowało. Po zejściu ze sceny złoty medalista igrzysk w Sapporo chętnie udzielał się w rozmowie zarówno z dziennikarzami, jak i ze wszystkimi osobami, które miały ochotę go o coś spytać. Nie przeszkodziło mu to w jednoczesnym pozowaniu do zdjęć na tle własnych nart.



Fortuna zwrócił uwagę na zmiany, które zaszły w skokach - związane z rozwojem tej dyscypliny oraz idącym za nim rygorem i ulepszeniem zarazem. Dla przykładu, przed laty również dbano o wagę, ale nie aż tak radykalnie jak dziś. Z kolei sprzęt był cięższy, mniej lotny, przez co prędkości na progu były wyższe przy skoku 100-metrowym od dzisiejszych prędkości przy skokach o 30 metrów dłuższych. Mimo upływu lat Wojciech Fortuna nie czuje się zmęczony tematem olimpijskim i ciągłym przywoływaniem jego osoby w tej kwestii.

Przed godziną 19 wszyscy obecni zostali zaproszeni na wspólne obejrzenie pierwszych olimpijskich kwalifikacji. Powodem, dla których właśnie w Tychach gorączka olimpijska tak bardzo wzrosła, jest fakt, że miasto to znajduje się na tym samym równoleżniku co Whistler Park.