Portale internetowe stały się ostatnio bardzo popularnym sposobem szybkiego zdobywania różnego rodzaju informacji. Nie tylko zresztą informacji; przez Internet można wysłać pocztę, porozmawiać, czyli "czatować" z inną osobą, niejednokrotnie znajdującą się kilkadziesiąt kilometrów dalej; przez Internet można też robić zakupy... Jednakże coraz popularniejszym zastosowaniem Internetu jest publiczne wypowiadanie się, wyrażanie własnego zdania na dany temat. Takiemu wyrażaniu myśli służy tzw. forum. Niedawno na naszej stronie ukazał się artykuł Dory, jednej z większych fanek tego pięknego sportu, która to w krótki, zwięzły, ale treściwy sposób przedstawiła kulisy meczu Reprezentacji Artystów Polskich z czołowymi skoczkami Europy. Mimo, iż mecz odbył się 10 maja, artykuł dotyczący przygotowań do tego widowiska ukazał się kilka dni później.
Po opublikowaniu owego artykułu między internautami wybuchła zagorzała dyskusja. Wśród wypowiadających się „królowały” młode przedstawicielki płci pięknej, które nieomal pod każdym tematem dotyczącym świata skoków narciarskich zaznaczają swą obecność stosownym komentarzem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zastanawiający podźwięk tych komentarzy...

Otóż wśród wypowiedzi fanów (fanek?) bardzo duży procent stanowiły komentarze ziejące chłodem, niechęcią, nieomalże złością w stronę trzech bohaterek tego artykułu. Dziewczęta, które poświęciły swój czas, nierzadko zwykle przeznaczony na naukę, a też niezaprzeczalnie pewną kwotę pieniężną, aby mecz pomiędzy drużynami RAP-u a skoczkami doszedł do skutku - zostały niemiłosiernie obrzucone różnego rodzaju zniewagami, insynuacjami i innymi negatywnymi stwierdzeniami (<>, <>, << chwalicie się, […]fajnie jest się popisywać przed innymi... ale to tylko świadczy o Was>>, << Strach pomyśleć jak się dziewczyny poświęcić musiałyście aby móc te trzy dni ze skoczkami pobyć>>, itp.).

A cóż właściwie owe trzy dziewczyny: Dora, Maarit i Anula zrobiły? Ot, kontakty nawiązane podczas pobytu na finałowych zawodach w Planicy w marcu 2003 roku, oraz ogromne rozeznanie w temacie a także operatywność owych wyżej wymienionych zaowocowały współpracą z Fundacją, która swoją drogą wyłożyła część pieniążków i nawiązała kontakt z grającymi aktorami. Kontakty nawiązane przez dziewczęta natomiast miały ułatwić ściągnięcie skoczków do naszego pięknego kraju nad Wisłą. Udało się.

W komentarzach natomiast pojawiły się insynuacje, że dziewczęta jakoby „swymi prywatnymi dojściami” oraz „swą opinią” zachęciły czołowych skoczków europejskich do przyjazdu. Dora, Anula i Maarit stały się obiektami ataku całej plejady młodocianych fanek (ale nie tylko młodocianych…), które z wiadomych i jak najbardziej zrozumiałych względów nie brały udziału w zakulisowych przygotowaniach do meczu. Jakimi to warunkami wyróżniła się wspomniana trójka, których to cech nie posiada zapewne cała reszta? Otóż poza wspomnianymi kontaktami z Planicy, szeroką znajomością tematu, znajomością języków obcych (która jest cechą niewątpliwie przydatną) wykazały się z pozoru niezauważalną cechą, ale jakże ważną w całym przedsięwzięciu. Tą cechą jest tzw. zachowanie zimnej krwi w sytuacjach krytycznych. Dora&Co nie piszczały i nie mdlały z zachwytu gdy tylko na horyzoncie pojawili się skoczkowie. Dora ze swą pomocną świtą pomogły skoczkom w aklimatyzacji w nowym miejscu, środowisku, nietypowych dlań warunkach. Skoczkowie jak wiadomo zwykle spotykają się w pobliżu skoczni w nierzadko mroźnej pogodzie, podczas gdy w Warszawie nie było skoczni, jedynie stadion, a śniegu jak na lekarstwo; w końcu w Polsce mamy pełnię gorącej wiosny...

Skoczkowie, najkrócej rzecz ujmując, przylecieli, zagrali i odlecieli. Echa meczu przebrzmiewają do tej pory...

Szanowne fanki skoków narciarskich, bo to głównie do Was skierowany jest ten felietonik, dlaczego nie cieszycie się tym, że ci wspaniali, ale jednocześnie jakże zwyczajni mężczyźni zdobyli się na odrobinkę poświęcenia. W końcu, będąc indywidualistami przyjechali nie po to, by skakać, a pokopać piłkę. Futbol, jakby na to nie patrząc, jest grą zespołową. Dlaczego nie cieszycie się, że skoczkowie poświęcili swój czas (a co niektórzy drogocenne nogi...) by zagościć na charytatywnej imprezie w Warszawie? Dlaczego nie doceniacie starań trójki dziewcząt, które robiły, co mogły, aby narciarskie gwiazdy nie czuły w Polsce żadnego dyskomfortu? Dlaczego znieważacie te osoby, insynuując jakieś nieprzyzwoite zachowanie? Nie zauważacie tego, ale takie stwierdzenie wymierzone w Dorę, Maarit i Anulę, odbija się i uderza również w skoczków, którzy siłą rzeczy zostają przedstawieni jako wredni samce, lubiący się zabawić czyimś kosztem.

A może warto by raz skupić się i pomyśleć, dlaczego większość skoczków niechętnie podchodzi do tłumu rozhisteryzowanych kibiców? Dlaczego np. Martin Schmitt ucieka od piszczących i wyznających mu miłość fanek? Zastanówcie się, przecież skoczkowie to nikt inny, tylko normalni, młodzi zdrowi mężczyźni, tak samo potrzebujący do życia powietrza i wody, spożywający posiłki, lubiący obejrzeć dobry film, posłuchać dobrej muzyki, poczytać ciekawą książkę... Tacy sami mężczyźni lubiący pobawić się w dobrym towarzystwie, lubiący obserwować dziewczęta, które im się podobają, wyładowujący swe emocje, czy to pozytywne, czy negatywne, w różny sposób... Toż to są zwykli ludzie; jedyną cechą różniącą ich od innych ludzi jest to, że większość czasu poświęcają ciężkim treningom, ciężkiej pracy po to, by być dobrym sportowcem, by osiągać jak najlepsze rezultaty w tym, co robią. Owocuje to, a jakże, sławą, ponadto wizerunek sławy wykorzystywany w marketingu przynosi dochód... Młodzi, bogaci, sławni... W dużej mierze przystojni... Czegóż jeszcze można chcieć od życia?

Zastanówcie się więc jeszcze raz, fanki skoków: czy będąc na miejscu tychże mężczyzn potrafiłybyście utrzymać tę presję sławy i uwielbienia ze strony kibiców? Czy z kolei będąc na miejscu Dory, Maarit i Anuli zachowałybyście zimną krew i nie piszczały stojąc oko w oko z idolami tłumów? Skoczek, jak wspomniałam, to normalny mężczyzna; jeśli taki widzi tylko wpatrzone w siebie maślane oczy i słyszy tysiące westchnień i pisków, po prostu ucieka z takiego otoczenia gdzie pieprz rośnie... Dziewczęta swych głów nie potraciły; skoczkowie i Fundacja potrafili to docenić.

Pamiętajcie - każde wydarzenie, każde rozgrywki, czy to sportowe, czy tylko charytatywne - wszystko to, aby mogło się odbyć, musi być przez kogoś wcześniej zorganizowane. Bez wstępnych przymiarek aż do intensywnych przygotowań, by wreszcie zapiąć wszystko na ostatni guzik - ktoś musi włożyć w to masę pracy, czasu, potu, a nieraz krwi. Dlaczego więc zamiast podziękowań dziewczęta te otrzymały mnóstwo ciosów? Powiecie, podziękowania były. Były, a i owszem, że wyrażone przez prawdziwych kibiców i ludzi potrafiących docenić każdą pracę. Pomyślcie, przecież zawsze tak jest, że aby ktoś jeden mógł cieszyć się meczem i świetną zabawą na trybunach, ktoś inny musiał się wcześniej napracować. Nigdy o tym nie zapominajcie. To tak, jak parafraza jednej z piosenek: „Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś…”

Po serii komentarzy ziejących ogniem i zalatujących siarką Maarit, Dora i Anula mają pełne prawo odmówić udzielenia jakiejkolwiek pomocy tym wszystkim, którzy suchej nitki na nich nie zostawili, a którzy być może z drugiej strony chcieliby (chciałyby) dowiedzieć się czegoś więcej niż tylko suchych faktów. Nie wiem, czy mylę się, czy mam rację. Nie znam tych dziewcząt osobiście. Jednego jednak na 100% jestem pewna: na pewno za to, co zrobiły w Warszawie - przepraszać nikogo nie będą. I chwała im za to.

P.S.Serdeczne podziękowania dla Dory za pozwolenie wykorzystania artykułu do napisania niniejszego felietonu.