W Polsce szczególnie popularni skoczkowie to Finowie. Widać to zarówno po ilości fanów i fanek, jak i nawet w naszej redakcji z prywatnych rozmów wnioskuję, iż cieszą się szczególną atencją. Z drugiej strony najlepsi na świecie obecnie są Austriacy (raczej nie ma co zaprzeczać). Igrzyska Olimpijskie już właściwie rozpoczęte dla skoczków, chciałbym przeto przypomnieć ZIO w roku 1992, ostatnie (a drugie w ogóle), na których złotymi medalami indywidualnymi podzielili się Finowie i Austriacy, jak i ostatnie rozgrywane w roku letnich Igrzysk. Dla autora szczególnie ważne, bo pierwsze, jakie oglądał z wypiekami na twarzy...
Rozpoczęło się od skoczni normalnej. Murowanym faworytem był wówczas Toni Nieminen - ledwie 16-letnie cudowne dziecko skoków narciarskich. Wygrywał wówczas sporo konkursów Pucharu Świata, wygrał Turniej Czterech Skoczni, ryzykuję stwierdzenie, iż był lepszy niż Schlierenzauer w jego wieku. Po pierwszej serii zajmował drugie miejsce skokiem 88 metrów. Odskoczył wszystkim inny, nieco starszy młokos - Martin Hoellwarth osiągając 90,5 metra. Trzeci był weteran Ernst Vettori skaczący 88 metrów w rundzie pierwszej.

Runda druga przyniosła jednak przetasowania. Do momentu skoku pierwszej trójki prowadził Heinz Kuttin (ten sam, który później trenował Polaków), nie dane mu było jednak zdobyć medalu. Vettori skoczył 87,5 metra i objął prowadzenie. Wydawało się, że to niewiele, niemniej nie przeskoczył go ani Toni Nieminen (84,5 metra), ani Martin Hoellwarth (83 metry). Kolejność więc na K90 wynosiła 1. Ernst Vettori, 2. Martin Hoellwarth, 3. Toni Nieminen. Starzy górą!

Wydawało się, że w drużynie zwycięży bez problemów Austria - na K90 najgorszy z nich (Andreas Felder, skądinąd wybitny skoczek) był szósty, niemniej mimo prowadzenia po pierwszej serii Kuttin, Vettori, Hoellwarth i Felder ulegli Finom w składzie Ari-Pekka Nikkola, Mika Laitinen, Risto Laakonen i wspomniany wyżej Nieminen - pomieszanie rutyny z młodością przyniosło sukces etatowym podówczas zwycięzcom skoków drużynowych (Finowie wygrali także IO 1998, jak i MŚ 1985, 1987 i 1989 oraz nieoficjalne MŚ drużyn w 1984, przegrali tylko MŚ 1991 z Austriakami). Brąz zdobyli Czechosłowacy: Tomas Goder, Frantisek Jez, Jaroslav Sakala i Jiri Parma - poza Goderem sami wielcy tamtych czasów.

Nieminen zrewanżował się także indywidualnie na skoczni dużej. Co ciekawe - pierwsza piątka po pierwszej serii utrzymała się do końca konkursu. Zwyciężył bez dyskusji Toni (122 i 123 metry) przed - zdobywającym tu swój trzeci srebrny medal - Martinem Hoellwarthem (120,5 i 116,5) i mistrzem świata z roku 1991 na skoczni normalnej Heinzem Kuttinem (117,5 i 112 metrów), następne miejsca zajęli Masahiko Harada, Jiri Parma i Steve Delaup (nieco zapomniany, acz bardzo dobry Francuz).

Na chwilę zatrzymam się jeszcze przy Nieminenie. Talentem był olbrzymim - w sezonie 1991/92 wygrał 8 konkursów PŚ i oczywiście triumfował w generalce. Potem niestety coś się załamało (Finowie jak wiadomo napić się lubią, do tego dodajmy młody wiek oraz słaby charakter i mamy odpowiedź), sezon 1992/93 miał niedawny bohater stracony - ledwie 50. miejsce w PŚ, choć błysnął podczas MŚ w Falun, gdzie na K90 był piąty. Sezon 1993/94 to dalszy ciąg upadku - 52 miejsce w PŚ (choć znów nieźle poczynał sobie na mistrzowskiej imprezie - był 7 na MŚ w lotach w Planicy). Powrócił do dobrych skoków w sezonie 1994/95 - wygrał jeden konkurs, w PŚ zajął 11 miejsce, ale był to powrót przed długą przerwą. W następnych sezonach był odpowiednio 94, 92 i 67 w PŚ, w sezonie 1998/99 nie zapunktował, a rok później w ogóle się nie pojawił. Powrócił w niezłym stylu w cyklu 2001/02 - na podium co prawda nie stanął, ale w PŚ był łącznie 21. W sezonie 2001/02 był 10 miejsc niżej, ale - co prawda z mizernym skutkiem - wystąpił na IO w Salt Lake City. Zakończył karierę 54 miejscem w PŚ rok później. Znów niestety wróciły złe przyzwyczajenia. Wielka szkoda, bo osiągnąć mógł o wiele więcej.

Co innego 28-letni wówczas Ernst Vettori - dla niego złoto olimpijskie było zwieńczeniem pięknej i owocnej kariery, która zaczęła się od dwóch miejsc na podium i 26 w generalce już w sezonie 1980/81! Rok później znów był raz na najniższym stopniu podium i dwa oczka wyżej w klasyfikacji łącznej - zanotował też debiut na wielkiej imprezie (MŚ w Oslo). Sezon 1982/83 to znów tylko jedno miejsce na najniższym stopniu podium, ale o wiele więcej dobrych startów i 13 pozycja w PŚ. Swoje piąte podium - a jakże! najniższe! - zanotował sezon później. Niemniej wtedy skakał nierówno (np. fatalnie wypadł na IO w Sarajewie) i w PŚ był raptem 19. Nie zdobył też medalu na MŚ drużynowych w Engelbergu. Sezon 1984/85 rozpoczął od trzech miejsc… trzecich (wściec się można - w tym momencie jego bilans podium PŚ wynosił 0-0-8), ale przyszły i zwycięstwa. W sumie wygrał 2 konkursy, 2 razy był drugi, 4 razy trzeci co dało mu trzecie miejsce w PŚ za Mattim Nykaenem i Andreasem Felderem! Ładnie, bardzo ładnie. W sezonie 1985/86 teoretycznie zdobył najwięcej punktów, ale zajął… drugie miejsce (odsyłam do moich starych artykułów na temat liczenia punktów w przeszłości). Ernst był 5 razy pierwszy, 6 razy drugi i 2 razy trzeci i przegrał niesprawiedliwie z Nykaenenem. Na pocieszenie zostało mu zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. Rok później znów był drugi - i znów wygrał Turniej Czterech Skoczni - tym razem jego pogromcą w PŚ okazał się Vegard Opaas z Norwegii - bilans naszego bohatera to 2-2-4. Dorzucił indywidualnie medal brązowy ze skoczni dużej z MŚ w w Oberstdorfie. Rok później było niby nieźle - bilans 1-0-2 i piąte miejsce w PŚ, ale fiasko olimpijskie (24 i 28 miejsca, zresztą Austriacy nie zdobyli wówczas żadnego medalu). Jeszcze gorzej było w sezonie 1988/89 - dwa drugie miejsca, 8 na koniec cyklu, ale fatalny występ na MŚ w Lahti. Na drugie miejsce całego cyklu PŚ wrócił Ernst na przełomie dekad. Dwa razy stał na każdym stopniu podium, ale skakał równo przez cały sezon. Rok później był dziewiąty (1-1-2), a w sezonie olimpijskim czwarty (2-3-0). Złoty medal olimpijski był ostatnim sukcesem Vettoriego - może poza brązem w drużynie w Falun rok później. Niemniej indywidualnie już nie zachwycał (23 miejsce w PŚ), zakończył karierę rok później miejscem 39 - nie wiedzieć czemu nie bronił złota - może wtedy nie było przepisu o starcie z automatu. Reasumując w PŚ Vettori wygrał 15 razy, 18 razy był drugi, zaś 21 - trzeci. Piękny bilans!

Dwóch złotych medalistów. Dwóch wielkich skoczków. A jakże inne życiorysy. Mam nadzieję, że czytelnicy z przyjemnością przypomną sobie stare czasy.