Gregor Schlierenzauer znajduje się obecnie w stanie przedolimpijskiej gorączki. Czekają go Zimowe Igrzyska Olimpijskie, w których występuje po raz pierwszy, a mimo to jest jednym z faworytów do zdobycia złotego medalu. Całkowicie skoncentrowany czeka na pierwsze zawody, które odbędą się w najbliższą sobotę na skoczni w Whistler.
Gregor, jak Ci się podoba w domu?

Gregor Schlierenzauer: Bardzo go lubię... Chętnie tu przebywam i spędzam czas z rodziną. To właśnie w domu mogę się wyłączyć, skoncentrować, a także skupić się przed zawodami. To jest dobre również dla całej drużyny - możemy tu w spokoju przygotowywać się do konkursów.

Wkrótce rozpoczynają się Igrzyska Olimpijskie w Kanadzie, to będzie Twój debiut olimpijski. Jesteś poddenerwowany?

Gregor Schlierenzauer: Nie mogę doczekać się startu. Jest to dla mnie coś wyjątkowo szczególnego. Igrzyska Olimpijskie mają w sobie coś magicznego. Dla mnie to szaleństwo - przed kilkoma laty sam kibicowałem i dopingowałem innych przed telewizorem, a teraz... sam jadę powalczyć o medal.

Co przyjąłeś sobie za cel?

Gregor Schlierenzauer: Chciałbym pokazać się z jak najlepszej strony podczas Igrzysk, skacząc na wysokim poziomie. Wtedy wszystko pójdzie po mojej myśli. Wymuszając nie da się nic zrobić. Czasami musi się coś zwyczajnie "zdarzyć".

Przedolimpijską próbę na skoczni w Whistler wygrałeś. Czy wszystko jest na dobrej drodze, aby powtórzyć wynik sprzed roku?

Gregor Schlierenzauer: Nie czuję żadnej presji. Przed rokiem wygrałem oba konkursy podczas próby generalnej. Dzięki temu jestem optymistycznie nastawiony do zawodów, to dobrze na mnie wpływa przed skokami na normalnej skoczni.