Weekend w Oberstdorfie był bez wątpienia bardzo udany dla norweskich skoków narciarskich. Zaczęło się od zwycięstwa Andersa Jacobsena i Johana Remena Evensena w piątkowych kwalifikacjach, w sobote team Kojonkoskiego pewnie wywalczyli drugie miejsce w konkursie drużynowym, a niedzielne zawody stanowiły idealne zwieńczenie rywalizacji na skoczni Heiniego Klopfera - zwycięstwo Jacobsena i trzecie miejsce Evensena. Dzięki takiej postawie reprezentacja kraju Wikingów opuściła Oberstdorf jako lider cyklu Team Tour.
"To był idealny dzień - zwycięstwo i dwóch Norwegów na podium, dobry początek Team Tour. Ciężko pracowaliśmy na to, dlatego cieszę się jeszcze bardziej. Teraz tuż przed igrzyskami olimpijskimi jest to bardzo ważne" - podsumował Anders Jacobsen.

Dla sztabu szkoleniowego jest to z pewnością dobry sygnał na dwa tygodnie przed igrzyskami.
"Oczywiście czuję pewną ulgę, że w końcu chłopcy przekonali się, iż mogę osiągać dobre wyniki również w konkursach. Czy dla zawodników jest to również ulga - nie wiem, ale jeśli jedni zaczynają osiągać dobre wyniki, to generalnie ma to pozytywny wpływ na całą drużynę. Myślę, że to daje więcej zaufanie całemu zespołowi" - powiedział Mika Kojonkoski.

Szef norweskich skoków, Clas Brede Braathen nie krył swojego zadowolenia z wyników: "To wspaniałe udowodnić, że wciąż możemy być w ścisłej czołówce skoków narciarskich. Naszym zdaniem to najwyższy czas aby forma naszych zawodników ustabilizowała się i to nie tylko ze względu na igrzyska."
Braathen przyznaje, że głównymi faworytami po złote medale są przede wszystkim Austriacy, ale oczywiście nie przekreśla szansy Norwegów.
"Musimy zaakceptować fakt, że nie jesteśmy na najlepszej pozycji, ale należy pamiętać, że czasami lepsze wyniki osiąga się z takiego miejsca" - zakończył Braathen.