Skoki narciarskie są dyscypliną, w której od sprzętu zależy wiele. Międzynarodowa Federacja Narciarska pilnuje, by rywalizacja między zawodnikami odbywała się na równych zasadach - zapewniają je między innymi przepisy regulujące właściwości kombinezonu skoczka, określające takie parametry jak przepuszczalność stroju dla powietrza oraz wymiary. Kilka lat temu oskarżono ekipę austriacką o stosowanie nieprzepisowych kombinezonów - i wydaje się, że sytuacja się powtarza.
Podczas tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni na wyposażenie austriackich skoczków uwagę zwrócił ponownie Mika Kojonkoski, według którego Gregor Schlierenzauer startował w zbyt dużym kombinezonie. Kojonkoski zasygnalizował, że kontrolę sprzętu przeprowadzać powinna więcej niż jedna osoba. Aktualnie za tzw. equipment control odpowiada Sepp Gratzer - Austriak. "Nie chcę powiedzieć, że Sepp czy ktoś inny postępuje wbrew regulaminowi, jednak lepiej byłoby mieć na tym stanowisku drugą osobę, niezależnego kontrolera. Zlikwidowałoby to wszelkie podejrzenia", powiedział Kojonkoski.

Nieco później opinię trenera Norwegów poparł Janne Ahonen. 32-letni zawodnik z Lahti zwrócił uwagę na zdecydowanie zbyt obszerne kombinezony Austriaków: "Na mnie samym kombinezon jest tak ciasno opięty, że wręcz ogranicza pewne ruchy, podczas gdy na niektórych kombinezony niemal wiszą."

Mistrz Olimpijski z Albertville, Toni Nieminen, pełniący rolę eksperta dla fińskiej stacji MTV3, komentuje: "W rzeczywistości sprawa wygląda tak, że jeśli naprawdę chce się zawodnika zdyskwalifikować, można to zrobić z każdym. Odległość, na jaką kombinezon może odstawać od ciała, jest bardzo niewielka niezależnie od punktu pomiaru. Trzeba pamiętać, że w ciągu doby zwłaszcza obwód pasa wielokrotnie się zmienia. W środowisku skokowym panuje ogólne przekonanie, że na reprezentantów Austrii patrzy się przez palce." Nieminen wysuwa przypuszczenie, że dyskwalifikacja Andreasa Koflera podczas kwalifikacji do zawodów w Garmisch-Partenkirchen była jedynie zabiegiem mającym na celu uspokoić nastroje, jako taka zaś nie niosła żadnych konsekwencji dla samego skoczka i jego występu.

Przed Pucharem Świata w Zakopanem FIS postanowił ustosunkować się do zarzutów i ogłosił ponownie mierzenie wszystkich zawodników (przypomnijmy, że podstawowa kontrola odbywa się przed sezonem zimowym) i tym samym dokonać ewentualnych zmian w bazie danych. Oznaczałoby to, że aktualne dane będą brane pod uwagę także podczas olimpiady w Vancouver. Zawodnicy zostali rzeczywiście wymierzeni... jednak wtedy FIS zdecydował nie zmieniać danych w przypadku tych zawodników, którzy zmuszeni byliby do zmniejszenia kombinezonu bądź skrócenia nart.

"To największa farsa", skomentował Janne Ahonen po fakcie, zaś trener reprezentacji Finów dodał: "Nie rozumiem, po co w ogóle to zorganizowano." Ekipa austriacka w ogóle nie wzięła udziału w zaplanowanych pomiarach, odkładając je na dzień następny. W sobotę FIS przeprowadził ponowne pomiary skoczków... tuż przed pierwszą serią konkursu, kiedy zawodnicy przygotowywali się na wieży skoczni - co wywołało u niektórych poruszenie i zdenerwowanie. Najwyraźniej wyniki nie miały jednak wpływu na przebieg konkursu.

Skoki narciarskie są sportem wolnym od dopingu, jednak także w nim możliwe są najróżniejsze manewry mające na celu poprawienie wyników i odbywające się w duchu niekoniecznie sprawiedliwej rywalizacji. Wyżej opisana sprawa jest nie pierwszym tego typu incydentem w skokach i z pewnością nie ostatnim. Niestety.