Podczas gdy Austriacy dominują w tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni, Adam Małysz cały czas szlifuje swoją formę.
Ze swojego występu na skoczni w Innsbrucku najlepszy polski skoczek z pewnością może być zadowolony. "Jestem w miarę zadowolony. Druga seria pokazała, że między mną a absolutną światową czołówką nie ma wcale takiej przepaści, jak mogło się wydawać. Warunki były dla wszystkich mniej więcej równe. Wiało z tyłu i wszyscy skakali podobnie. Mnie brakuje jeszcze do ideału, ale małymi kroczkami idę ku lepszemu. Pracuję nad błędami technicznymi, żeby kierunek odbicia był lepszy. Bardziej do przodu" - powiedział Małysz.

Najlepszy polski skoczek patrzy z optymizmem na swoją formę. "Koncentruję się na technice i chyba widać, że ze skoku na skok jest lepiej. Mam nadzieję, że w Bischofshofen będzie jeszcze lepiej, później - również."

Przed nami jeszcze jeden konkurs w ramach TCS podczas którego poznamy zwycięzce klasyfikacji końcowej - czy Schlierenzauer będzie w stanie odrobić stratę do Koflera? "Jest w stanie, choć Kofler równo skacze. Gregor potrafi niesamowicie odlecieć, choć także popełnia błędy. Osiem metrów w dwóch skokach jest w stanie odrobić. Bardziej stawiam na niego. Nie zapominajmy o Ahonenie, to stary wyga i jest w coraz lepszej formie. My patrzymy na jego prędkości. Jeśli jest najszybszy na progu, czyli ma "top speed", znaczy, że jego dyspozycja idzie w górę. I wtedy jest niebezpieczny" - zakończył Małysz.