Podczas tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni austriaccy skoczkowie narciarscy z pewnością w dalszym ciągu są dominującą drużyną. Tuż przed trzecim konkursem tegorocznego TCS, który odbędzie się jutro już raczej nikt im nie zagrozi.
Po dwóch konkursach zaliczanych do prestiżowego cyklu na prowadzeniu znajduje się dwóch Austriaków - Andreas Kofler (zwycięzca pierwszego konkursu w Oberstdorfie) oraz obrońca tytułu z zeszłego roku Wolfgang Loitzl, który traci do lidera 19,2 pkt. Gregor Schlierenzauer - młody Tyrolczyk, który podczas konkursu w Garmisch-Partenkirchen stanął na najwyższym stopniu podium - zajmuje na półmetku TCS piąte miejsce, wyprzedzając swojego rodaka Thomasa Morgensterna zaledwie o 1,2 punktu. Po konkursach w dwóch niemieckich kurortach w walce o klucze do samochodu Subaru Outback mogą okazać się również groźni Fin Janne Ahonen, który traci 24,6 pkt do prowadzącego Koflera, zajmując trzecie miejsce, oraz Simon Ammann, który obecnie plasuje się tuż za pięciokrotnym zwycięzcą tego Turnieju.

Ciągle skakać

"Próbuję w dalszym ciągu oddawać takie skoki. Skacząc sześć metrów dalej niż poprzedni skoczek jest czymś fantastycznym" - mówi Ammann. Podwójny mistrz olimpijski z 2002 roku nadal ma nadzieję na swoje pierwsze zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni - "Byłoby to pierwsze zwycięstwo Szwajcarów w tym turnieju. Simi doskonale o tym wie: "By wygrać cały Turniej, należy rzeczywiście oddać cztery absolutnie wspaniałe skoki". Spytany o swój skok, w którym ustanowił nowy rekord skoczni, z triumfem odpowiedział: "Takie skoki, jak mój w drugiej serii, są esencją skoków dla każdego zawodnika".

Austriaccy skoczkowie, a przede wszystkim Gregor Schlierenzauer oraz Andreas Kofler, pochodzący z doliny Stubai (niedaleko Innsbrucka), będą w niedzielę skakać przed swoją publicznością. Schlieri, który znów jest w pełni sił po problemach zdrowotnych w Oberstdorfie, z pewnością będzie chciał zabłysnąć, odnieść kolejne - już 28. - zwycięstwo przed swoją publicznością. To właśnie tam, u siebie, w Innsbrucku nie stał jeszcze ani razu na najwyższym stopniu podium. To jest marzeniem niespełna dwudziestoletniego tyrolczyka, który w wywiadzie powiedział: "Przecież na tej skoczni trenuję każdego dnia. Zna mnie tu wielu ludzi, byłoby świetnie, gdybym i tam mógł wygrać".