Sven Hannawald: Występy Hanniego pokazuje schemat poniżej. Wykresy formy zawodników oparte są na innej zasadzie, niż te prezentujące dyspozycję całej drużyny. Odnotowują wszystkie miejsca w PŚ (nie tylko te w pierwszej trzydziestce konkursu), dlatego tylko konkursy, w których skoczek nie brał udziału, pokazane są jako puste kolumny. Jeżeli patrzeć tylko na klasyfikację generalną, Hanni powtórzył osiągnięcie sprzed roku. Zajął to samo drugie miejsce - choć czy rzeczywiście to samo?... Nie można żadnemu sportowcowi odmawiać wysiłku, jednak ten sezon robi wrażenie, jakby wszystko zostało osiągnięte z o wiele większym trudem, niż przed rokiem.


Początkowa zapaść nie miała charakteru sportowego, tylko psychologiczny, czego dowodzą bardzo dobre wyniki z treningów. Hannawald skakał po 140 metrów (nota bene - treningi wygrywał Robert Kranjec, któremu w konkursach też już wyraźnie się nie wiodło, i to prawie przez cały sezon). Dopiero w kwalifikacjach zaczęło się źle dziać, aż do absolutnej katastrofy w konkursie sobotnim. Sven skoczył 58 metrów i zajął ostatnie miejsce; jego nota podawana jest jako 0 punktów, ale w rzeczywistości była to nota ujemna! Moja hipoteza jest taka, że po udanych treningach Sven sam nie mógł zrozumieć, dlaczego po kontuzji tak dobrze mu idzie. Wewnętrzne napięcie skumulowało się i uniemożliwiło dobre skoki w momencie, kiedy one już się naprawdę liczyły.
Po tak drastycznej porażce zrezygnował ze startu w Trondheim. Przez ten czas intensywnie trenował. W pierwszy konkurs w Titisee-Neustadt skakał dokładnie na takim poziomie, jakiego można się spodziewać po wybitnym zawodniku wracającym po kontuzji: 17. miejsce. Niewiarygodne rzeczy zaczęły się później… W kolejnych konkursach był 4. i 3. - w ciągu trzech występów wszedł do pierwszej piętnastki PŚ, choć miał czterokonkursową stratę! W kolejnych konkursach skakał jak natchniony i robił wrażenie, jakby chciał powtórzyć w TCS swoje niewyobrażalne zwycięstwo z poprzedniego sezonu. Szansę tę odebrał mu przede wszystkim upadek w Ga-Pa - ostatecznie triumfatorem turnieju po raz drugi w karierze został Fin Janne Ahonen; Hanni był drugi.
Podczas kolejnych konkursów - poza Japonią, gdzie nie startował - nadal utrzymywał się w ścisłej czołówce. Wtedy to po raz pierwszy w karierze został liderem Pucharu Świata. W drugim konkursie w Willingen zajął dopiero 36. miejsce - pogarszające się z chwili na chwilę warunki pogodowe uniemożliwiły skoczkom z czołówki dobre skoki. Po tym konkursie Sven nie skakał już tak dobrze, jak przedtem, twierdził, że jest zmęczony. Czy jest to zwykłe zmęczenie, normalne u skoczka, który późno zaczął treningi, czy też porażka w Willingen miała takie skutki psychologiczne? Hanni jest zawodnikiem bardzo emocjonalnym, wrażliwym i na bodźce pozytywne, i negatywne.
Predazzo określił jako "najgorsze MŚ w swojej karierze". Pojechał jako absolutny faworyt, wrócił na tarczy. Indywidualnie był 7. i 21., w konkursie drużynowym skakał równie słabo, jak reszta drużyny. Niemcy nie zdobyli w Predazzo żadnego medalu. W Oslo zajął 14. miejsce - w drugiej serii ogromnie się poprawił, jednak z powodu gęstniejącej mgły konkurs musiano przerwać. Kolejne konkursy były bardziej udane (dwukrotnie na podium), jednak Hanni nie odzyskał już żółtej koszulki lidera. Hanni był jedynym Niemcem, który wygrywał konkursy w tym sezonie.

Martin Schmitt: Już poprzedni sezon Schmitta nie był zbyt udany. Poza srebrnym medalem MŚ w lotach nie odniósł większych sukcesów. Także tym razem winna była kontuzja. Choć operacja Martina była dość drobnym zabiegiem, spowodowała bardzo duże opóźnienie w treningach. Dopiero pod koniec października Martin ostatecznie wrócił na skocznię. Tu warto przypomnieć zdanie samego skoczka na temat przyczyn kontuzji. Schmitt jest zwolennikiem dostosowania skoków z powrotem do potrzeb samych skoczków. Nie widowisko dla gawiedzi liczy się najbardziej, ale bezpieczeństwo zawodników. Nie należy na siłę zawyżać poziomu (Martin postuluje wręcz anulowanie rekordów skoczni, by nie było ciągłej pokusy poprawiania tak wyśrubowanych wyników), bo lądowanie na zbyt dużej odległości powoduje duże obciążenie stawów kolanowych. Właśnie takie kontuzje są dla skoczków bardziej groźne, niż możliwy uraz przy upadku, i właśnie to spotkało Martina. Formę Martina w minionym sezonie pokazuje trzeci wykres:



Schemat jest niesamowicie poszarpany, kilka wysp o stromych ścianach wynurza się z morza nieobecności. Martin Schmitt zaczął starty w PŚ od siódmego konkursu w szwajcarskim Engelbergu. Zajął kolejno 16. i 33. miejsce. Początek Turnieju Czterech Skoczni przyniósł jego najlepszy występ w sezonie 2002/2003 - 4. miejsce. W kolejnym konkursie był najjaskrawszym przykładem niesprawiedliwości systemu KO - przy normalnym systemie startu zajmowałby 25. miejsce po pierwszej serii. Ostatecznie zajął w turnieju 20. miejsce. Prawie cała dalsza część sezonu przynosiła zazwyczaj miejsca w drugiej lub trzeciej dziesiątce, tylko w drugim konkursie w Willingen nie zdobył punktów PŚ. Podobnie jak Hannawald nie startował w Japonii.
MŚ były porażką w jeszcze większym stopniu, niż dla Hanniego. Po 21. miejscu na K-120 i słabych występach w drużynie trener Hess zdecydował się nie wystawiać Martina do konkursu indywidualnego na K-95.
Końcówka sezonu była bardziej udana. W Oslo Maddin był dopiero 27., jednak bardzo dobrze skakał w Lahti, gdzie wcześniej dwukrotnie wygrywał, w konkursie mistrzowskim i pucharowym. Po raz pierwszy od Oberstdorfu zajął miejsca w pierwszej dziesiątce. Mimo dobrych występów podtrzymał decyzję o rezygnacji ze startu w Planicy - jak sam uznał, przy tak słabej formie loty nie byłyby dla niego bezpieczne.

Michael Uhrmann: Przed ostatnim sezonem Uhrmann był jednym z nieco słabszych zawodników niemieckiej kadry A. Na poprzednich MŚ w Lahti znakomicie skakał w konkursach drużynowych (zwłaszcza pierwszym). Indywidualnie nigdy nie prezentował się aż tak dobrze, od dawna uważany jest za zawodnika świetnego w drużynie. W tym sezonie przyczepiło się do niego określenie "zastępca Hanniego". Na pewno na początku sezonu to on ratował honor niemieckich skoków i nieoczekiwanie znalazł się w czołówce. Wraz z powrotem Svena do wysokiej formy czołówkę tę opuścił:



Najlepsze występy Uhrmanna mieszczą się między Kuusamo a pierwszym konkursem w Titisee-Neustadt. W drugim konkursie w Trondheim Michael omal nie odniósł pierwszego w karierze pucharowego zwycięstwa! Później faktycznie można odnieść wrażenie, jakby zamienili się miejscami z Hannawaldem (Michael i Hanni w Neustadt: 5., 17. - 13., 4.). Zdecydowany dołek przypada na Liberec i Zakopane. W Japonii Uhrmann, podobnie jak reszta niemieckiej czołówki, nie startował. Po tej przerwie, poza zupełnie nieudanym dla Niemców drugim konkursem w Willingen, był już w lepszej formie. Całkiem nieźle zaprezentował się na MŚ (9., 13.), także końcówka sezonu (Lahti, Planica) była udana.
Dawniej łączono Uhrmanna z Herrem, który ten sezon miał o wiele mniej udany. Obaj mieli być skoczkami przede wszystkim do konkursów drużynowych, "niesamodzielnymi". Prowokacyjnie można zapytać: czy Uhrmann i Herr mają "mentalność niewolnika"? Moim zdaniem zawodnikom tego rodzaju faktycznie brakuje pewności siebie - bo na początku sezonu Michael dowiódł, że ma duży talent. Od początku zepchnięci przez trenerów na pozycję statystów, nie mogą się w pełni rozwijać.

Inni skoczkowie
Christoph Duffner, prawdopodobnie powoli już kończący karierę, miał w tym sezonie pecha. Na treningach w Gällivare (Szwecja) złamał rękę i rozpoczął starty dopiero pod koniec ubiegłego roku (Oberstdorf). Najwyżej w tym sezonie był 12. (loty w Bad Mitterndorf).
Zupełnie rozczarował Stephan Hocke, uznany w poprzednim sezonie za istne objawienie. Trudno powiedzieć, czy przyczyną jest lekka kontuzja na początku sezonu, czy może - jak u Simona Ammanna - koncentracja na nauce (Hocke zdaje w tym roku maturę). W tym sezonie dwa razy zajął 22. i trzykrotnie 25. miejsce, więcej punktów w PŚ nie zdobył. Sam twierdzi, że potraktował ten sezon ulgowo ze względu na naukę, w przyszłym chciałby wrócić do czołówki.

Niemcy w pierwszej setce COC:
3. Michael Möllinger
6. Ferdinand Bader
7. Kai Bracht
11. Frank Ludwig
17. Michael Neumayer
18. Alexander Herr
21. Jörg Ritzerfeld
27. Stephan Hocke
28. Roland Audenrieth
41. Stefan Pieper
49. Frank Reichel
55. Christoph Duffner
58. Maximilian Mechler
78. Dirk Else
89. Mario Kürschner

Zwraca uwagę pewien przejaw bezradności trenerów. O ile u triumfujących Austriaków ciągle jakiś skoczek przechodził z COC do PŚ i także tam prezentował się bardzo dobrze, o tyle u Niemców dominowało zjawisko odwrotne - skoczkowie kadry A i B, którym słabo szło w PŚ, byli odsyłani do zawodów niższej rangi.

Niemcy na MŚ Juniorów i EYOF
Także wyniki Niemców w konkursach juniorskich napawają niepokojem. W konkursie drużynowym 11. miejsce, dużo słabiej od Polaków. W konkursie indywidualnym najlepszy ze skoczków niemieckich, Julian Musiol, zajął dopiero 16. miejsce. Nie jest to jeszcze powód do paniki - polscy juniorzy przed rokiem skakali beznadziejnie, teraz znacznie się poprawili. Jednak na pewno takie występy powiny zmusić do zastanowienia.
Niezbyt udany był również Festiwal Olimpijski Młodziezy Europejskiej (EYOF) w słoweńskim Bled (konkursy skoków na K-90 w Planicy). Obsady są tam zazwyczaj słabsze, niż na MŚJ. Drużyna niemiecka w składzie Felix Selitzky, Sebastian Ortner, Florian Enders zajęła 8. miejsce (też i tuż za Polakami, którzy zresztą na MŚJ występowali niemal w tym samym składzie). Indywidualnie zajęli odpowiednio 34., 22. i 16. miejsce.

Kobiety
Krótko po kobiecym Turnieju Letnim i Mistrzostwach Niemiec (przełom sierpnia i września) powołano siedmioosobową żeńską kadrę narodową, czego od dawna domagali się promotorzy skoków kobiet. Daje to oczywiście lepsze możliwości treningu. Z tego punktu widzenia sezon nieco rozczarowuje - najlepsza zawodniczka niemiecka, Ann-Kathrin Reger, była 10. w klafikacji generalnej Ladies GP (przed rokiem - 5.). Lepiej wypadły Niemki we wspomnianym Bled (na razie jedyna międzynarodowa impreza mistrzowska z udziałem skaczących dziewcząt), gdzie Ulrike Gräßler i Angelika Kühhorn zajęły odpowiednio 2. i 5. miejsce.

Perspektywy
Nie ma co się łudzić - zmiana trenera oznacza zamieszanie, nawet jeżeli jest to dotychczasowy drugi trener, znający dobrze skoczków. Wątpię, by istotnie apodyktyzm Hessa aż tak przeszkadzał zawodnikom. Nie należy więc się spodziewać, że automatycznie przyniesie to zmiany na lepsze.
Liderzy ekipy, Schmitt i Hannawald, są teraz zdrowi, mogą normalnie przejść pełny cykl przygotowawczy. Niektórzy (z pewnym komentatorem na czele) twierdzą, że Martin "się skończył". Skoczek z czołówki nie zapomina, jak się skacze. Myślę, że można spodziewać się dalszego ciągu kariery trochę w stylu Goldiego - jeśli nawet Marti nie odniesie już sukcesów najwyższej skali, ma pełne szanse jeszcze przez kilka lat pozostać w czołówce.
Na pewno kadrę niemiecką czeka przemeblowanie. Ten sezon pokazuje, jak słaba jest to drużyna, gdy "pozbawiona" jest dwóch najlepszych zawodników. Także juniorzy nie stanowią rękojmi sukcesu. Jak już wspomniałam, rozpaczać nie należy, być może w jeszcze młodszych rocznikach kryją się talenty w stylu Morgensterna. Niemniej trenerów czeka ciężka praca. Właściwie tylko Schmitt, Hannawald i Uhrmann mogą być całkowicie pewni swojej pozycji w kadrze A. Gorzej, że trudno wskazać, kto miałby ją uzupełnić...